piątek, 13 kwietnia 2012

Najgroźniejszy tłuszcz świata


Przyzwyczailiśmy się do myśli, że w walce o szczupłą i zdrową sylwetkę najważniejsze są kalorie. 

Większość diet zaleca, aby dokładnie wyliczać, ile w posiłku znajduje się kalorii, i gdy jest ich za dużo -
eliminować je. Okazuje się jednak, że to zdecydowanie za mało.

Podczas zjazdu Amerykańskiego Stowarzyszenia Diabetologicznego, który odbywa się w Waszyngtonie, przedstawiono wyniki badań pokazujące, że ważna jest nie tylko ilość, ale również jakość tego, co jemy. Naukowcy z Wake Forest University dowiedli, że spożywanie pokarmu zawierającego tę samą ilość kalorii, lecz inne rodzaje tłuszczów może w różny sposób odbić się na naszej wadze i zdrowiu. Konkretnie chodzi o tzw. tłuszcze trans.

Tłuszcze trans (właściwa nazwa to izomery trans kwasów tłuszczowych) powstają podczas utwardzania olejów roślinnych. Ten proces technologiczny jest powszechnie wykorzystywany w przemyśle spożywczym.
Oleje roślinne mogą być utwardzane przez uwodornienie, czyli dodanie wodoru pod wysokim ciśnieniem. Powstają przy tym jednak szkodliwe dla zdrowia tłuszcze trans. W ten sposób otrzymujemy np. twarde margaryny, ale nie tylko.

- Mało, kto zdaje sobie sprawę, że również w wielu innych produktach, jak np. niektórych zupkach w proszku, chrupkach, słodyczach, większości gotowych wyrobów cukierniczych i fast foodów czy słonych
przekąsek, znajdują się duże ilości tych związków - mówi dr Agnieszka Jarosz z Instytutu Żywności i Żywienia. - Tymczasem to właśnie ten rodzaj tłuszczów od dawna znajduje się na czarnej liście czynników
zwiększających ryzyko choroby niedokrwiennej serca, nawet w większym stopniu niż tłuszcze nasycone, które konsumujemy, jedząc mięso zwierząt.


Koczkodany puchną

Tłuszcze uważane są za jednego z głównych sprawców epidemii otyłości na świecie. Aby temu przeciwdziałać, lekarze od lat nakłaniają nas do ograniczenia ilości pokarmów zawierających ten groźny składnik. Teraz jednak okazuje się, że samo zmniejszenie porcji frytek czy zjedzenie jednego kawałka ciasta zamiast dwóch to za mało. - Dni, kiedy myśleliśmy o tych tłuszczach tylko w kontekście kalorii, odchodzą w
niepamięć. Szczególnie, jeżeli chodzi o tłuszcze trans. Od dziś wiemy, że są znacznie bardziej niebezpieczne, niż sądzono. To tłuszcze-zabójcy - stwierdziła Kylie Kavanagh, główna autorka badań, w których obserwowano wpływ tłuszczów na małpy - koczkodany zielone.

51 zwierzętom każdego dnia dostarczano identyczną ilość kalorii. 35 proc. z nich pochodziło z tłuszczów. - Taka liczba kalorii powinna zapewnić małpom prawidłową wagę, ale w żadnym wypadku jej nie
zwiększać - komentuje prof. Lawrence Rudel, kierujący Programem Badań nad Tłuszczami i nadzorujący pracę Kavanagh. Połowa małp dostawała 8 proc. swoich dziennych kalorii w postaci tłuszczów trans (badacze z USA porównali to do sytuacji, w której człowiek spożywa każdego dnia jednego cheeseburgera z frytkami). Reszta zwierząt otrzymywała owe 8 proc. pod postacią tłuszczów nienasyconych, np. z oliwy z oliwek. Po sześciu latach (to odpowiednik 20 lat u ludzi) okazało się, że małpy, które karmiono zdrowszymi tłuszczami nienasyconymi, przytyły tylko o 1, 8 proc, te zaś, w których diecie były tłuszcze trans, aż o 7,2. proc.

- Byliśmy zaskoczeni - relacjonowała na kongresie Kavanagh. - Pomimo naszych wysiłków, aby zwierzęta nie przybierały na wadze, one wciąż tyły i tyły. Doszliśmy do wniosku, że choć kalorii było tyle samo, spożywanie tłuszczów trans sprawiło, że nasze koczkodany puchły. Cała ta dodatkowa masa tłuszczu odłożyła się w najgorszym z możliwych miejsc, czyli na brzuchu.

Wędrujący tłuszcz

Za pomocą tomografu komputerowego naukowcy zmierzyli ilość tkanki tłuszczowej na brzuchach koczkodanów. Te małpy, które odżywiały się tłuszczami trans, miały jej aż o 30 proc. więcej. - Podejrzewamy też, że pod wpływem diety część tkanki tłuszczowej znajdującej się w innych częściach ciała przesunęła się na brzuch - poinformowała Kavanagh. Ta ostatnia uwaga jest o tyle ważna, że coraz więcej ekspertów przychyla się do poglądu, że właśnie ilość tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha, a nie na przykład wskaźnik BMI (stosunek wagi ciała do kwadratu wzrostu), jest najważniejszym wyznacznikiem nadwagi i otyłości, a zarazem czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo np. ewentualnej cukrzycy czy kłopotów z krążeniem.

- Wyniki tych badań dowodzą, że dieta bogata w tłuszcze trans powoduje przesunięcie się tkanki tłuszczowej w rejon brzucha i zwiększa masę ciała nawet wtedy, gdy kontrolujemy ilość kalorii zawartą w naszej diecie - tłumaczy Rudel.

Małpy karmione tłuszczami trans miały ponadto więcej glukozy we krwi, stawały się też oporne na insulinę (hormon odpowiedzialny właśnie za regulowanie stężenia glukozy w naszej krwi), co wskazywało na początki
cukrzycy. Badacze z Wake Forest University podejrzewają, że szkodliwe substancje mogą np. pobudzać trzustkę do produkcji większej ilości insuliny, co paradoksalnie sprawia, że organizm staje się na nią coraz
bardziej odporny.

- Ludzie, którzy jedzą tłuszcze trans, wchodzą na zabójczą dla zdrowia drogę - podsumowała swoją prezentację Kavanagh.

Co zrobić, by temu zaradzić? Rozwiązanie wydaje się proste: trzeba wyeliminować z diety tłuszcze trans. Z tym postulatem zgadza się większość ekspertów. Podejmowane są już pierwsze działania.Jedna z największych amerykańskich sieci fast foodów - Wendy's - poinformowała, że nie będzie już wykorzystywać olejów utwardzanych za pomocą wodoru. Wszyscy producenci żywności w USA muszą umieszczać na opakowaniach swoich produktów informację o ilości tłuszczów trans. Z kolei Duńczycy ustalili nieprzekraczalną zawartość tłuszczy trans w produktach spożywczych na 2 proc. 

W Polsce nikt jeszcze takiej normy nie ustalił.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Oceń stan swojego zdrowia - dieta