środa, 29 lutego 2012

Jak zdrowi byli ludzie pierwotni?






Czy nasza opinia o ludziach pierwotnych jest dokładna?

Powszechnie uważa się, że ludzie pierwotni byli niedożywieni i nękani przez choroby. Oczywiście, nie korzystali z nowoczesnych nauk medycznych, lecz czy w ogóle było im to potrzebne? Prawdą jest, że znacznie więcej dzieci umierało z powodu chorób dziecięcych. Jednak, biorąc pod uwagę traumatyczny stres i wypadki, które przytrafiały się ludziom pierwotnym, rzeczywista ocena wykazuje, że poza tym byli fizycznie zdrowi. Nasi "przedrolniczy" przodkowie w wielu
przypadkach byli zdrowsi niż my. Możemy sprawdzić zapisy antropologów, badaczy i innych, którzy mieli styczność ze szczątkami naszych przodków "myśliwych-zbieraczy". Możemy zbadać szkielety i zęby ludzi pierwotnych pod kątem niedoborów witaminowo-mineralnych. Dowody wskazują, że przed nastaniem rolnictwa ludzie byli silniejsi, więksi i zdrowsi. Ogólnie mówiąc, kiedy "myśliwi-zbieracze" zajęli się rolnictwem, ich stan zdrowia znacznie się pogorszył.Nic dziwnego, że starożytni Grecy i Rzymianie, w przeciwieństwie do nowoczesnego sposobu myślenia, świętowali przeszłość. Ich mitologia opowiadała o złotym wieku pokoju i szczęścia. Co roku świętowali Saturnalia, by uczcić Złoty Wiek i opłakiwać jego mijanie.

Nawet dzisiaj wiele możemy nauczyć się o zdrowiu ludzi pierwotnych obserwując osoby, które wciąż odżywiają się tak jak nasi przodkowie "myśliwi - zbieracze". Np. Kitava - wyspiarze Papua Nowa Gwinea, niezmiernie rzadko umierają z powodu zawałów serca i udarów. W badaniu przeprowadzonym w 1991 r., wśród 213 wyspiarzy Kitava w wieku od 20 do 96 lat, wszyscy dorośli mieli niskie wartości ciśnienia
rozkurczowego (poniżej 90 mm Hg). Zamiast tyć po 30 r. ż.(jak to zwykle dzieje się u ludzi współczesnych), wszyscy dorośli chudli. Dieta wyspiarzy składała się z owoców, ryb, bulb i kokosów. Zamiast chorób serca, główną przyczyną zgonów były infekcje, wypadki,powikłania w przebiegu ciąży oraz starzenie się.

Lekarz medycyny i misjonarz - dr Albert Schweitzer, podczas swojego pobytu w Gabonie w Afryce (1913), napisał: "Zdumiałem się, nie stwierdzając żadnego przypadku raka wśród tubylców w odległości 200 mil od wybrzeża... Oczywiście, nie mogę kategorycznie powiedzieć, że wcale nie było raka, lecz jak inni lekarze, mogę tylko powiedzieć, że jeśli jakieś przypadki istniały, musiało to być naprawdę rzadko. Brak chorób nowotworowych jest prawdopodobnie spowodowany różnicą w sposobie odżywiania się tubylców w porównaniu z Europejczykami."

Badacz i antropolog Vilhjalmur Stefansson w książce pt.: "Cancer - Disease of civilization" (Hill and Wang, 1960) opowiadał o swoich niepomyślnych badaniach nad rakiem wśród Inuitów (Eskimosów). Jego książka wspomina o wielorybniczym lekarzu nazywanym Georgie B. Leavitt, który w swoim czterdziestodziewięcioletnim życiu zawodowym znalazł wśród Inuitów Alaski i Kanady tylko jeden przypadek raka. Do lat siedemdziesiątych, potem gdy Inuici zaczęli stosować nowoczesną dietę, rak piersi stał się częstym typem nowotworów.

Porównując grupy bardziej i mniej cywilizowanych Inuitów, choroby serca, w tym nadciśnienie tętnicze, częściej stwierdzano w grupie cywilizowanej. W ankiecie przeprowadzonej w 1958 r. wśród rdzennych mieszkańców Alaski, badani nie zgłaszali objawów nadciśnienia. Z kolei podobna ankieta, przeprowadzona jedenaście lat później wśród rdzennych kobiet, wykazała, że ich wartości ciśnienia stały się porównywalne do tych, jakie występowały u kobiet z krajów wysokorozwiniętych.

Do lat siedemdziesiątych rzadko stwierdzano przypadki cukrzycy wśród australijskich Aborygenów. Obecnie, według prof. Kerin O'Dea z Monash University, cukrzyca wśród Aborygenów w grupie wiekowej od 20 do 50 lat jest dziesięć razy częstsza niż u Australijczyków, których przodkowie przybyli z Europy.

Antropolog Wilnom Menad, piszący w latach dwudziestych, donosi, jak Polinezyjczycy z Wysp Marqueza zaczęli odżywiać się konserwowaną żywnością i słodyczami z powodu prestiżu, jaki te europejskie towary przynosiły spożywającym je osobom. Stutysięczna populacja zmniejszyła się wtedy do 2 500. Jednak, kiedy spadła cena copra (suszonego ziarna kokosa), Markwezjanie nie mogli dłużej pozwolić sobie na importowaną żywność, powrócili do swojej tradycyjnej diety, odzyskując wkrótce swoje pełne wigoru zdrowie.

Najlepsze informacje, dotyczące pierwotnej diety, pochodzą od absolwenta Harvardu - stomatologa, Westona A. Price. W latach trzydziestych odwiedził on pięć kontynentów, by obserwować pierwotnych ludzi, ich sposób odżywiania oraz stan ich zdrowia. Podróżował do odległych dolin Szwajcarii, skalistych wysp Zewnętrznych Hebryd, żył wśród Inuitów Alaski i różnych indiańskich plemion w Peru. Rejestrował życie mieszkańców wysp the Torres Strait, Melanezji, Polinezji, australijskich Aborygenów, ludności Maroi Nowej
Zelandii oraz różnych plemion we wschodniej i centralnej Afryce. Gdziekolwiek podróżował, obserwował, jak nowoczesny sposób odżywiania wywołuje choroby i próchnicę u osób, które przedtem cieszyły się wyśmienitym zdrowiem, stosując swoją tradycyjną dietę.

wtorek, 28 lutego 2012

Jak walczyć z wolnymi rodnikami?


Ostatnio dużo słyszy się o wolnych rodnikach, które mają szkodliwe działanie dla organizmu. Kiedy powstają i w jaki sposób z nimi walczyć?

Wolne rodniki są cząsteczkami organicznych związków (najczęściej tlenu) pozbawionymi jednego elektronu, bez którego nie mogą stanowić pełnej cząsteczki. Dążą więc za wszelką cenę do tego, aby uzupełnić brakujący elektron z cząsteczek związków znajdujących się w innych tkankach. Są niezwykle aktywne i przemieszczają się szybko po całym organizmie. Napotkawszy zdrowe cząsteczki, błyskawicznie wchodzą z nimi w reakcje i zabierają potrzebny im elektron. Powoduje to uszkodzenia białek, tłuszczów i kwasów nukleinowych zdrowych komórek, a także spustoszenie w naszych zasobach tlenowych. W efekcie wolne rodniki rujnują nam zdrowie i przyczyniają się do przedwczesnego starzenia się organizmu. Naukowcy twierdzą, że mogą wywoływać nowotwory, artretyzm, miażdżycę naczyń, a w konsekwencji udar lub zawał serca.


Tworzą się one w naszym organizmie w sposób biologicznie naturalny, podczas procesów przemiany materii oraz rozpadu zużytych komórek. Jednak ich gwałtownemu namnażaniu się sprzyjają także stany zapalne, zwłaszcza przebiegające z gorączką, zażywanie wielu leków, a także stres, zanieczyszczenia powietrza, palenie papierosów, alkohol i środki chemiczne.


Jak z nimi walczyć? Sposobem na wolne rodniki jest szybkie dostarczenie im elektronu do pary. Antidotum
przewidzianym przez naturę są tzw. antyoksydanty, czyli po polsku przeciwutleniacze. Należą do nich  witaminy A,C, E, beta-karoten i niektóre składniki mineralne. Ich elektrony są łatwym łupem, toteż antyoksydanty chronią
organizm przed uszkodzeniami czynionymi przez wolne rodniki w zdrowych komórkach.


Przeciwutleniaczy można dostarczać organizmowi w tabletkach, ale znacznie lepiej jest tak skomponować jadłospis, by zawierał również odpowiednią pożywkę dla wolnych rodników. Gdy wchłoną brakujące im elektrony, staną się nieszkodliwe.Na przykład posiłek z mięsa upieczonego na grillu, bogatego w wolne rodniki, dobrze jest uzupełnić neutralizującymi je warzywami i owocami. Aby uchronić się przed tymi szkodnikami, zaleca się także unikanie wędzonych produktów, alkoholu, środków chemicznych, leków, a także dymu papierosowego, nadmiaru słońca oraz stosowanie kosmetyków zawierających antyutleniacze. Dobrze jest również chronić organizm przed stresem, stanami zapalnymi, które sprzyjają powstawaniu tych toksycznych cząsteczek.


Prof. Witold Zatoński radzi:
Jak zdrowo się odżywiać



 Motto:


Jeżeli nie palisz, a alkohol pijesz w sposób bardzo umiarkowany,najważniejszym czynnikiem kształtującym Twoje zdrowie jest dieta.
- Panie Profesorze, uporczywie propaguje Pan wśród Polaków nowy model diety. Pięć razy dziennie warzywa i owoce. Czy to nie przesada?


Prof. Witold ZATOŃSKl: Najbardziej fascynującym odkryciem ostatnich 10 lat jest wykazanie ochronnej roli diety bogatej w warzywa i owoce. Choć nie do końca jeszcze znamy cały ciąg zależności, chociaż badania trwają, to wiemy, że wśród ludzi, którzy jedzą dużo warzyw i sięgają po nie wystarczająco często, znacznie rzadziej występują zawały mięśnia sercowego oraz nowotwory. W grupach, które decydują się na wegetarianizm, czyli skrajną formę odżywiania, częstość tych schorzeń jest o połowę mniejsza. Dlaczego to takie ważne teraz? Bo świat się zmienił, ludzie żyją znacznie dłużej niż sto lat temu. Kiedy człowiek żył około 40 lat, nie było takie ważne, czym się odżywiał. Tłuszcz zwierzęcy był dobrym źródłem energii, jako że jest to pokarm wysoce kaloryczny i w dodatku może się w organizmie odkładać, tworzyć zapasy. W tej chwili chorobami, determinującymi długość naszego życia są schorzenia, które wynikają częściowo z nadmiaru, a na pewno z niewłaściwych proporcji.


- Ale to niemożliwe, by pięć razy dziennie żywić się roślinami, bo na inne składniki pokarmowe nie starczy czasu
i miejsca.


Prof. Witold ZATOŃSKl: Nie chodzi o to, by pięć razy dziennie jeść bardzo dużą miskę sałaty, ale żeby zadbać o
stały dopływ witamin w ciągu dnia, co pewien czas tę dawkę uzupełniać i co najmniej pięć razy dziennie dostarczyć organizmowi porcję antyoksydantów (przeciwutleniaczy). Nie wystarczy do śniadania wypić dwa litry soku pomarańczowego i cieszyć się, że zapewniło się dzienną porcję witamin. Raczej niech do śniadania będzie banan, potem szklanka soku, garść rodzynek, później do obiadu sałata, do kolacji jabłko. Warzywa i owoce nie muszą być wyłącznie świeże i surowe. To również soki, mrożonki, owoce suszone, właściwie przyrządzone zupy, które zachowują bardzo wiele działań ochronnych. A niezbędna każdego dnia dawka tłuszczów powinna pochodzić z roślin oleistych. W tej chwili wiemy, że antyoksydanty determinują procesy dobrego funkcjonowania
komórek (są tak niezbędne jak olej do dobrego funkcjonowania silnika). Wiemy, że człowiek jest tak zbudowany, że pewnych bardzo ważnych dla metabolizmu czynników nie potrafi produkować - np. witaminy C. Organizm nie potrafi jej ani wytworzyć, ani odłożyć na zapas. Z tego powodu bardzo ważne jest stałe dostarczanie organizmowi witamin. Model diety bogatej w antyoksydanty reprezentuje kuchnia śródziemnomorska, a podobnie jest z kuchnią chińską i wieloma azjatyckimi, gdzie podstawą potraw są składniki roślinne.


- Czy stąd właśnie przyszła moda na dietę śródziemnomorską na talerzu Polaka?


Prof. Witold ZATOŃSKl: Moda na ten rodzaj diety wzięła się z obserwacji. Tuż po wojnie zaczęto porównywać stan zdrowia ludzi w różnych zakątkach świata. Okazało się, że w Europie - ze zdumieniem wszyscy się tego dowiedzieli - najdłuższą oczekiwaną długość życia, najrzadsze występowanie chorób układu krążenia i nowotworów notuje się wśród mieszkańców największej z greckich wysp, Krety. Nie w społeczeństwie bogatej Szwecji, nie w rozwijającej się bardzo dynamicznie Finlandii, nie w uchodzącej za symbol bogactwa Szwajcarii,
tylko w Grecji i wśród mieszkańców basenu Morza Śródziemnego. Jednym z wniosków, który został wysnuty z
pogłębionych potem badań, było stwierdzenie, że na długie życie można liczyć spożywając raczej pokarmy roślinne niż zwierzęce.


- Ale przecież te społeczeństwa różni nie tylko dieta. Również klimat, kultura, brak stresów. Tysiące czynników
mogło wpłynąć na to, że mieszkańcy Krety są zdrowsi od Finów. Czy nauka wie na pewno, że te wszystkie korzyści zdrowotne wynikają z innego sposobu odżywiania się?


Prof. Witold ZATOŃSKl: W latach 60. zgłaszano podobne wątpliwości. Tymczasem miał miejsce jeszcze inny, też niejako naturalny eksperyment. Mianowicie w Finlandii, rozwijającej się po wojnie bardzo dynamicznie, ludzie
zaczęli realizować swoje marzenia o dostatku. Jedli dużo mięsa, pili dużo wódki, palili dużo papierosów. We
wszystkich tych kategoriach wysunęli się na czoło statystyk,np. spożycie masła osiągnęło poziom 20 kg rocznie na mieszkańca, najwyższy w Europie. I w tymże kraju w latach 60. przedwczesna umieralność mężczyzn na zawał mięśnia sercowego oraz na raka płuc była najwyższa na świecie. Właśnie Finlandia dostarcza nam trudnych do zbicia argumentów, bo tam przez ostatnie 30 lat radykalnie zmieniła się dieta. Od początku lat 60. zaczął się spadek spożycia tłuszczów zwierzęcych, papierosów i alkoholu. Czterokrotnie spadło spożycie masła, do 4,5 kg rocznie na mieszkańca. I znalazło to swoje odbicie we wskaźnikach zdrowia społeczeństwa. Zestawienie tych dwóch eksperymentów, które same narody na sobie przeprowadziły, pokazało, że duże
spożycie warzyw i owoców jest ważnym czynnikiem zdrowia. Szczególnie po czterdziestce.


- Czy to znaczy, że do osiągnięcia wieku średniego można jeść, co się chce?


Prof. Witold ZATOŃSKI: Jeść warzywa i owoce należy od urodzenia, tak wcześnie, jak to możliwe. Po czterdziestce ujawniają się korzyści dla zdrowia płynące z odpowiedniej diety. Także przeprowadzone przeze mnie w Polsce badania wykazały, że rak trzustki i pęcherzyka żółciowego, krtani, żołądka występuje rzadziej wśród ludzi spożywających więcej warzyw i owoców.


- Panie Profesorze, ale my się boimy. Nie wiemy, czy bardziej nas chronią przed chorobami witaminy zawarte w
pożywieniu, czy też bardziej szkodzą substancje chemiczne zawarte w roślinach - pozostałości nawozów sztucznych, środków ochrony roślin czy metali ciężkich, wyciąganych przez rośliny z gleby.


Prof. Witold ZATOŃSKI: Ta przewrotna teza, którą w Polsce powtarza się powszechnie, była przedmiotem badania przed kilku laty w Niemczech. Badacze, wychodząc właśnie z tej hipotezy, zebrali dużą grupę wegetarian. I choć w Niemczech, kraju intensywnie uprzemysłowionym, rośliny zawierają pewne śladowe ilości substancji niepożądanych, to badania dowiodły, że wegetarianie jako populacja cieszą się znacznie lepszym zdrowiem niż ludzie spożywający dużo tłuszczu zwierzęcego. Każdy rodzaj pokarmu może być nośnikiem różnych niepożądanych substancji. Jeżeli ktoś myśli, że uchroni się przed nimi unikając warzyw, to jest to myślenie magiczne. Ten, kto je mięso czy nabiał, też jest na nie narażony, bo zwierzęta karmione są tymi samymi roślinami. On się wcale nie uchroni przed chemią, on tylko nie dostanie swoich dawek antyoksydantów. Warzywa i owoce są bardzo bogate w antyoksydanty, czyli substancje ochronne (głównie witaminy), a mięso czy nabiał ma ich znacznie mniej. Naturalnie, że kotlet schabowy nikogo nie zabije. Nie namawiam tu do skrajności w odżywianiu, do przestrzegania surowych reguł wegetarianizmu, ale do takiego przesunięcia proporcji, by zawsze, przy każdym posiłku dostarczać organizmowi warzyw i owoców. Warzywa i owoce to nie tylko witaminy, to również błonnik, który odgrywa ogromną rolę w prawidłowym funkcjonowaniu przewodu pokarmowego. Nie wszystko jeszcze wiemy o prawidłowym żywieniu, ale możemy powiedzieć, że warzywa i owoce chronią nas przed wieloma chorobami nazwanymi cywilizacyjnymi. Szczególnie tę naukę powinni brać sobie do serca Polacy, bo podobnie jak Finowie w latach 60., realizują swoje marzenia o "dobrobycie". Polacy, wbrew wszelkim zaleceniom lekarzy, dużo palą i nadmiernie piją. W Norwegii bardzo ciekawe rezultaty badań uzyskał mój kolega,
profesor Bjelke. Zebrał dwie grupy nałogowych palaczy, przy czym jedni lubili warzywa, a inni nie. I okazało się, że ci palacze, którzy zapewniają sobie stały dopływ naturalnych antyoksydantów, rzadziej zapadają na choroby nowotworowe. Cały metabolizm jest jakby grą - czy więcej jest czynników ochronnych, czy szkodliwych. Chodzi  o to, by czynników chroniących zdrowie dostarczać jak najwięcej, a także dostarczać je regularnie, wielokrotnie w ciągu dnia.


Wywiad, który przeprowadziły red. Hanna Mądra i Elżbieta Cichocka,

niedziela, 26 lutego 2012

Po prostu zupa



W wielu domach zupa jest głównym i podstawowym posiłkiem w ciągu dnia. Ważne jest więc, żeby była treściwa, pożywna, posiadała odpowiednie wartości energetyczne i smakowe.

Zupa jako potrawa znana jest każdemu od najmłodszych lat. Mamy swoje ulubione zupy, które moglibyśmy jeść często, są zupy, których nie lubimy i nie jadamy, otrząsając się słysząc samą ich nazwę. Do takich niezbyt cieszących się popularnością zup należy krupnik, za którym nie przepadają zwłaszcza dzieci (choć są często zmuszane do jego zjadania). A szkoda, bo jest to bardzo pożywna i zdrowa zupa, a żeby była „zjadliwsza” - wystarczy niewiele dodatków i będzie całkiem odmieniona i chętniej spożywana.

Zupy są potrawami o płynnej konsystencji, a ich głównym składnikiem jest wywar. Może to być wywar z gotowanych na wodzie kości, warzyw, grzybów, owoców. Taki wywar jest  następnie odpowiednio uzupełniany w zależności od rodzaju zupy. Wszystkie zupy można podzielić na trzy rodzaje
– zupy czyste, podprawiane i mleczne.
Najbardziej popularne wśród czystych zup są bulion, czysty barszcz, czysta pomidorowa i grzybowa. Gotowane są na wywarach z włoszczyzny, kości i mięsa lub na wywarze z grzybów, jak jest w przypadku zupy grzybowej. Następnie są doprawiane przyprawami według uznania i podawane z różnymi dodatkami – kluskami, grzankami, pasztecikami oraz innymi.

Przesoloną zupę uda się uratować, wkładając duży, obrany plasterek ziemniaka.Chcąc uzyskać zupę bardziej zagęszczoną, treściwszą i o wyższej wartości energetycznej, można ją podprawić mąką, zasmażką, śmietaną, żółtkiem lub różnymi zaprawami, często gotowymi, dostępnymi w sklepach.
Chociaż wydawać się może, że ugotować zupę to nic trudnego, warto skorzystać z kilku praktycznych porad, które sprawią, że przygotowana przez nas zupa może być jeszcze smaczniejsza i chętniej spożywana. A oto kilka takich wskazówek:
➢ Sporządzając wywar z kości należy je najpierw starannie wypłukać, zalać zimną wodą i wolno doprowadzić do zagotowania, następnie przez 3,5 godziny gotować na małym ogniu, dodać włoszczyznę i z nią gotować przez 45 minut, a następnie przecedzić.
➢ Najsmaczniejszy i bardzo aromatyczny jest rosół z mięsa wołowego z dodatkiem kawałków cielęciny lub drobiu. Aromat rosołu podnosi również przyrumieniona na blasze lub patelni, rozkrojona na połówki cebula. Klarowność rosołu uzyskamy odstawiając go po ugotowaniu i zalewając kilkoma łyżkami zimnej wody, a następnie zlewając i przecedzając.
➢ Przy sporządzaniu takich zup jak kapuśniak, grochówka, fasolówka ważne jest uzyskanie odpowiedniego ich smaku i aromatu. Można to osiągnąć przez dodanie np. żeberek, kiełbasy, wędzonego boczku.
➢ Ważnym dodatkiem do zup, szczególnie podnoszącym ich walory smakowe są przyprawy. Oprócz popularnej soli, której należy używać z umiarem i dodawać dopiero po ugotowaniu, stosuje się pieprz, liście laurowe, ziele angielskie, czosnek oraz podawaną bezpośrednio przed spożyciem posiekaną zieloną natkę pietruszki i koperek.
➢ Sporządzając zasmażkę zagęszczającą zupę należy pamiętać, że ilość tłuszczu i mąki zależy od rodzaju zupy. Do zupy ziemniaczanej, fasolowej lub grochowej należy dodawać mniejszą ilość mąki (w tych zupach występuje składnik zagęszczający), natomiast do zup gotowanych na wywarach, np. pomidorowej, ilość mąki w zasmażce powinna być większa. Nie można również zapominać, że zasmażka bardziej zrumieniona powoduje rzadszą zaprawę i mniej zagęści zupę.
➢ Zup zagęszczonych wcześniej żółtkiem lub jajkiem nie można ponownie gotować, gdyż się zwarzą. Częstym problemem jest także warzenie się śmietany dodawanej do zup – można tego uniknąć, mieszając ją z dwoma łyżkami mleka. Śmietanę należy dodawać do zupy przed samym podaniem i do takiej ilości zupy, jaka ma być spożyta w danym dniu.
➢ Krupnik nie może być solony w czasie gotowania, gdyż ściemnieje. Jego smak znacznie się poprawi, gdy włożymy kilka suszonych prawdziwków.
➢ Przesoloną zupę uda się uratować, wkładając duży, obrany plasterek ziemniaka.
➢ Zupy owocowe mogą być przygotowane z owoców świeżych, suszonych lub mrożonych. Znakomitym dodatkiem do nich są goździki, cynamon, wanilia, skórka cytrynowa (w niewielkich ilościach).

Ważną uwagą na koniec jest przypomnienie, że wszystkie zupy należy przygotowywać w ilości wystarczającej na spożycie w danym dniu. Są wtedy najsmaczniejsze. Odgrzewane tracą swoje walory smakowe, a często i zdrowotne.
Przygotowując zupy według tych wymienionych wskazówek, możemy mieć pewność, że nasz trud zyska uznanie w oczach, a właściwie – w podniebieniach naszych domowników. Zupy będą chętnie zjadane i dostarczą wszystkim wielu cennych składników odżywczych – węglowodanów, białka, witamin, pobudzą ponadto apetyt i wydzielanie soków trawiennych, potrzebnych dla prawidłowego trawienia.

Źródło:
T. Barowicz, M. Dyba, Sekrety Kuchni, Warszawa 1989.

czwartek, 16 lutego 2012

Tradycja tłustego czwartku

Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła - takie ludzie przysłowie co roku powtarzają i co roku pączkami się zajadają. Życzę smacznego...



W ostatnie dni zapustne, zwane diabelskimi lub ostatkami, zabawom i jedzeniu nie było umiaru. Raczono się tłustymi słodkościami - racuchami, blinami i pampuchami oraz ciastem nadziewanym słoniną i smażonym na smalcu. Stąd pochodzi tradycja "tłustego czwartku", który rozpoczynał "tłusty tydzień", wieńczący karnawał. Dziś z bogactwa dawnych obyczajów pozostał tylko "tłusty czwartek", w którym królują na naszych stołach pączki i faworki, czyli chrust.



Historia pączka sięga czasów rzymskich. Ostatnie dni karnawału w starożytnym Rzymie były czasem zabawy, obfitego jedzenia i picia. Wszyscy z lubością spożywali wówczas tłuste potrawy, w szczególności pączki.
W Polsce zwyczaj smażenia tego specjału pojawił się w XIX wieku.
Także obecnie najwięcej pączków zjada się na koniec karnawału. Mówi się, że jeśli ktoś w tłusty czwartek 
wogóle nie zje pączka, nie będzie się mu wiodło.









Oceń stan swojego zdrowia - dieta