poniedziałek, 31 stycznia 2011

Aspartam - Słodka trucizna cz5

Masaru Emoto Wieści z Wody Napisy PL 4 4

Bezsensowne rozwiązania.

Wody na świecie brakuje od dawna i jest coraz bardziej zanieczyszczona. Wiele krajów boryka się z problemem braku nie tylko wody pitnej. Ludzie umierają z pragnienia i głodu spowodowanego suszą. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Polska ma najmniejsze zasoby wodne z całej Europy. W związku z coraz większym na nią zapotrzebowaniem i postępującym zanieczyszczeniem sytuacja szybko się pogarsza. Niedługo zacznie być odczuwalna nie tylko poprzez coraz wyższą cenę wody pitnej i przemysłowej.

W takiej sytuacji postępujemy jak szaleńcy. Mieszamy dobrą wodę pitną i wodę deszczową z trudno usuwalnymi zanieczyszczeniami chemicznymi i biologicznymi. Później nakładem dużych środków staramy się z niewielkim skutkiem (dziewięćdziesiąt parę procent) oczyścić wodę i utylizujemy wszystkie domieszane do ścieków często bardzo wartościowe składniki, z fatalnym skutkiem dla środowiska. To tak jak gdyby wymieszać kilka cennych składników, tracąc je w większości bezpowrotnie, a potem za duże pieniądze odzyskiwać jeden z nich, czyli wodę i to w dodatku mocno zanieczyszczony, silnie skażając przy tym środowisko. Brak w tym sensu zarówno ekonomicznego jak i zdroworozsądkowego, nie wspominając o ekologii.

Zarówno woda deszczowa jak i tak zwana szara woda w żadnym wypadku nie powinny być mieszane ze ściekami z toalet. Szara woda to taka, która spływa ze zlewów kuchennych, umywalek, wanny i spod prysznica. Jeżeli stosujemy biodegradowalne środki do czyszczenia i mycia, nie stanowi żadnego zagrożenia dla środowiska. Może być używana bez żadnych zabiegów do podlewania ogrodu. Woda deszczowa zwykle też nie jest szkodliwa dla środowiska. Wyjątkiem są kwaśne deszcze, które spowodowane są bezmyślnym wypuszczaniem do atmosfery szkodliwych składników przez przemysł i energetykę. Zarówno szarą wodę jak i wodę deszczową bardzo łatwo i stosunkowo tanio można doprowadzić do parametrów wody pitnej.

Znane i stosowane są takie sposoby czyszczenia jak ultrafiltracja, czy odwrócona osmoza.
Jakość dostarczanej wodociągami tzw. wody pitnej bardzo często przedstawia wiele do życzenia w związku, z czym często i tak jakieś rodzaje dodatkowych filtrów są stosowane.

Tam gdzie jest kanalizacja centralna najczęściej opłaty za odprowadzanie ścieków są naliczane od ilości doprowadzonej wody. W związku z tym zysk za zaoszczędzenie wody jest podwójny.

W ściekach toaletowych największy problem stanowi zanieczyszczenie moczem. Oczyszczenie ze składników w nim zawartych tworzy większość kosztów. A przecież mocz to jeden z najlepszych i najłatwiej przyswajalnych nawozów. Zamiast wykorzystać, wielkim nakładem sił i środków niszczymy go.

Drugi z produktów, który powstaje w toalecie, też po odpowiednim potraktowaniu jest wspaniałym nawozem. Jest co prawda skażony biologicznie, ale z tym najłatwiej sobie można poradzić. Nie wolno tylko doprowadzić do wymieszania tych dwóch produktów, bo rozpoczyna się wówczas proces gnilny, tracone są cenne składniki i zwiększone jest wydzielanie nieprzyjemnych zapachów.

Wspaniale rozwiązali ten problem Szwedzi tworząc toalety separujące, za co zdobyli światowe nagrody i certyfikaty. Mocz jest w nich odprowadzany do specjalnego zbiornika, z którego jest używany do podlewania. Kał jest wysuszany podciśnieniowo, co eliminuje wszelkie zapachy. Toalety opróżnia się raz na 3-6 miesięcy. Produkt trafia na kompost, gdzie po około 6 miesiącach zamienia się na wspaniały nawóz. Toalety praktycznie nie potrzebują wody do działania.

W przypadku stawiania domu, jeśli uwzględnimy wszystkie powyższe rozwiązania, nie jest potrzebne odprowadzanie ścieków, ani szambo czy oczyszczalnia biologiczna. Mamy ogromną oszczędność wody nawet, jeśli nie zainstalujemy oszczędnych baterii z czujnikami. Z przeprowadzonej kalkulacji wychodzi mi prawie trzykrotna oszczędność na etapie inwestycji, a wielokrotna w eksploatacji.

Nawet, jeżeli nikt z czytelników nie planuje uwzględnić takich rozwiązań w swojej inwestycji uważam, że warto je bliżej poznać. Niczego tu nie chcę reklamować, ale podzielić się informacjami na temat tego, co według mnie jest najkorzystniejsze.

Wykorzystujemy to, co ziemia nam daje – żywność, drewno, biomasę, itd. W zamian dostarczamy ziemi kilka sztucznych związków chemicznych, które mają służyć do nowej produkcji oraz wiele trucizn. Zapominamy o dodatkach śladowych i mikroelementach. Wyjaławiamy z nich glebę tak mocno, że w niektórych miejscach nie istnieją.





Dawniej wszystko, co powstało z ziemi, wracało do niej i cykl się powtarzał.
Dziś wyciągamy ile się da, a zamiast
zwracać to co można, niszczymy i
utylizujemy, produkując
trucizny i dwutlenek węgla.

niedziela, 30 stycznia 2011

Aspartam - Słodka trucizna cz4

Masaru Emoto Wieści z Wody Napisy PL 3 4

Klasy czystości wody w Polsce.




TRZY KLASY CZYSTOŚCI WÓD POWIERZCHNIOWYCH W POLSCE





klasa pierwsza
(1%)
tylko (!!!) taka woda nadaje się do zaopatrywania ludności w wodę picia


klasa druga
(6%)
wody nadające się do:
a: chowu i hodowli zwierząt
b: celów rekreacyjnych


klasa trzecia
(33%)
wody nadające się do:
a: zaopatrywania zakładów przemysłowych
b: nawadniania pól


wody pozaklasowe
(60%)
wody nieodpowiadające żadnym
(nawet polskim) normom.
Już od ponad 30 lat polskie zakłady wodociągowe pobierają
z rzek wody, które nie są dozwolone jako surowiec do wody pitnej

sobota, 29 stycznia 2011

Co zrobić z zanieczyszczoną wodą?

Ruch wody w przyrodzie i jej zanieczyszczenia.





Wody nie brakuje na globie ziemskim, ponieważ większą część jego powierzchni, tj. około 70%, zajmują oceany i morza. Do tego dochodzą rzeki i jeziora oraz niemało wody zgromadzonej w roślinach. Zapytasz więc:
















Na czym polega problem z wodą ??
Odpowiedź jest jedna:
BRAK CZYSTEJ WODY.



Woda nieustannie paruje do atmosfery - ale paruje oczywiście tylko woda, a nie związki chemiczne rozpuszczone w oceanach, rzekach czy jeziorach. Woda z atmosfery powraca w postaci deszczu, śniegu lub gradu. Woda deszczowa przez długie wieki również była czysta i tworzyła na powierzchni Ziemi czyste rzeki i jeziora.

Ale z początkiem XX wieku nastąpiła nowa era w historii ludzkości — industrializacja. Nie krytykujemy jej, ponieważ przyniosła i ciągle jeszcze przynosi wiele dobrego. Tylko w tym wyścigu o kolejne zdobycze cywilizacji zapominamy o ochronie środowiska naturalnego — sami je zatruwamy, a później dziwimy się, że przybywa nowych chorób, a w niektórych krajach, mimo zdobyczy medycyny, wzrasta umieralność ludzi. W Polsce zaniedbania w ochronie środowiska naturalnego są szczególnie daleko posunięte. Zastanówmy się, co dzieje się z milionami metrów sześciennych ścieków przemysłowych wylewanych każdego dnia do naszych rzek. Zacofanie w tej kwestii jest ciągle jeszcze wyjątkowe, bowiem wielu zakładom i fabrykom bardziej opłaca się wypuszczanie ścieków do rzek, niż ich oczyszczanie.

Pomyślmy, co się dzieje z milionami ton pestycydów (środki ochrony roślin) wylewanych i wysypywanych na nasze pola, łąki i lasy. Niech nikt się nie łudzi, że pestycydy szkodzą tylko chwastom i grzybom, trują tylko insekty i szczury, a nie szkodzą wcale ludziom. Każdego dnia tysiące ton tych trujących środków dostaje się do rzek i jezior na skutek opadów atmosferycznych.

A co ze ściekami komunalnymi? Proszę wyobrazić sobie, że dzisiaj, 60 lat po zakończeniu II wojny światowej, tylko polowa polskich miast posiada oczyszczalnie ścieków komnunalnych. O sytuacji na wsi lepiej nie wspominać, połowa ludności polskiej konsumuje wodę ze studni i połowa polskich wsi nie jest dotąd skanalizowana. Ze ściekami komunalnymi kojarzą się nam najczęściej odchody ludzkie, ale pamiętajmy również o tysiącach ton środków do pielęgnacji ciała oraz środków do ochrony czystości, jakimi są mydła, proszki do prania. płyny do zmywania podłóg i sanitariatów, płyny do czyszczenia szyb, kremy, perfumy i wszystkie inne produkty, które widzimy dzisiaj w sklepach drogeryjnych i chemicznych. Przecież to wszystko, bez wyjątku, spływa ze ściekami do rzek.

Zastanówmy się, jaki jest los milionów lekarstw, których coraz więcej kupujemy w aptekach. Przecież ich zdecydowana większość „ląduje” w ubikacjach lub na śmietniku. W Wielkiej Brytanii głośno mówi się o problemie związków hormonalnych w wodzie pitnej z kranu. Okazuje się, że spożywa się tam takie ilości lekarstw hormonalnych, że wydalane przez człowieka dostają się do ścieków komunalnych i rzek, dalej do zakładów oczyszczania, a stąd do wody pitnej, stanowiąc coraz większe zagrożenie dla jej konsumentów. Tych hormonów nie da się bowiem usunąć z wody tradycyjnymi metodami.

Woda jest najlepszym rozpuszczalnikiem, jaki znamy — łatwo rozpuszcza w sobie tysiące związków chemicznych, które wraz ze ściekami wyrzucane są do środowiska naturalnego człowieka. Żadna z tradycyjnych metod oczyszczania wody nie potrafi usunąć z niej tej chemii.

Należy wiedzieć, ze wszystkie odpady mają bezpośrednią styczność z wodami gruntowymi i powierzchniowymi. Od kilkunastu lat wiadomo że związki chemiczne z powierzchni ziemi przedostały się do wód głębinowych, w tym również mineralnych. To przecież dlatego nowa ustawa dotycząca wód mineralnych już w 1997 roku dopuściła w nich chorobotwórcze azotany, ołów, rtęć, pestycydy, detergenty itd. (Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dn. 08.07.1997 r., Dz.U. Nr 85, poz. 544).

Tylko bogate kraje zachodnie posiadają drogie, nowoczesne spalarnie, w których śmieci przerabiane są na niegroźny tlen, azot i parę wodną. Jak na razie tylko kraje, w których jest bardzo duża świadomość ekologiczna, nie dopuszczają do tego, aby wypłuczyny ze śmietnisk komunalnych przedostawały się do gruntu i budują nowoczesne urządzenia, które je wychwytują i spalają. W takich krajach rzeki są czyste.

A jak jest w Polsce? Przepis, który nakazuje zakładom wodociągowym pobierać wodę wyłącznie z rzek I klasy czystości jest ustawicznie łamany. W Polsce nie ma bowiem już takich rzek, a wodę pitną produkuje się ze ścieków. Połowa polskiego społeczeństwa ciągle jeszcze korzysta z wody pitnej ze studni, a z badań sanepidu wynika, że ponad 80% tych studni należałoby zamknąć. Nie zamknięto jednak ani jednej.

Opady atmosferyczne, które biorą udział w obiegu wody w przyrodzie, są jednocześnie najlepszym nośnikiem wielu trucizn produkowanych przez przemysł. Deszcze i śniegi zbierają z atmosfery pyły fabryczne oraz gazy (tak powstają kwaśne deszcze), spłukują pyły z powierzchni ziemi, dachów i ulic, a z pól, łąk i lasów miliony ton pestycydów i nawozów sztucznych, którymi rolnicy je faszerują. Opady pochłaniają też ścieki z tysięcy nieszczelnych szamb. Takie „bogate” w toksyny oraz bakterie i wirusy wody znajdują się w naszych studniach, rzekach i jeziorach. Ponadto, do rzek dostają się ścieki przemysłowe i komunalne. - w ten sposób tworzy się w nich chemiczny koktajl, który pijemy.

Woda pitna pobierana z kranu czy studni zawiera dzisiaj w 1 litrze ponad 1000 mg związków chemicznych pochodzących z różnych odpadów. Oznacza to, że:















statystyczny Polak,
spożywając dziennie ok. 3l. takiej wody,
wypija (zjada!!!) około 3 gramów „chemii”,
co w ciągu roku daje JEDEN kilogram.



Wśród związków chemicznych spożywanych z wodą pitną znajduje się nie więcej niż 5% tych, które pochodzą z rozpuszczenia naturalnych skał skorupy ziemskiej (związki mineralne).

Pozostałe 95% to związki pochodzące z odpadów — ścieków, śmieci i pyłów. Organizm ludzki część z nich wydala, a część kumuluje. Jednak skutki picia takiej wody pojawiają się najczęściej po latach, a niektóre w następnych pokoleniach.

-----
Autor artykułu Bogdan Montana jest absolwentem
Wydziału Górniczego Politechniki Wrocławskiej.
Od ponad 15 lat zajmuje się nowoczesnymi metodami oczyszczania wody pitnej.
Jest członkiem-założycielem Stowarzyszenia „Czysta Woda”.


środa, 26 stycznia 2011

Aspartam - Słodka trucizna cz3

Masaru Emoto--Wieści z Wody.--Napisy PL--2/4.mp4

Jesteś tym co pijesz!

Co pić?

Najlepiej czystą wodę. Nie ma bez niej życia. Tam, gdzie jej nie ma, gleba zamienia się w pustynię, życie roślin i zwierząt zamiera. Człowiek może przeżyć bez płynów tylko 24 godziny. Po 48 godzinach absolutny brak wody zaczyna być niebezpieczny dla życia. Wszak większość naszego ciała (75%) to woda. Woda krąży w organizmie, dostarczając do każdej komórki składniki odżywcze i energię.


To, co leci z kranów w większości miast, czy z prywatnych powierzchniowych ujęć wody, to jest ciecz, a nie woda. W większości miast z kranu leci coś, co jest przezroczyste i klarowne (jeśli jest!), ale nie ma nic wspólnego z wodą (czyli czystym, życiodajnym płynem). Jeśli nie mamy dostępu do czystej i bezpiecznej wody z kranu, jesteśmy zmuszeni do stosowania odpowiednich filtrów.
Muszę poruszyć bolesną sprawę napojów orzeźwiających; które zalały półki naszych sklepów. Większość barwników spożywczych, niektóre środki konserwujące i aspartam czyli słodzik (zawarte w napojach i kolorowych witaminach są szkodliwe dla układu immunologicznego narządów miąższowych i centralnego układu nerowowego. Powodują u połowy społeczeństwa reakcje alergiczne i toksyczne. Utrudniają sen i mogą wywoływać choroby alergiczne (skazę białkową, migrenę, moczenie nocne, padaczkę, bóle brzucha, zawroty głowy, chwiejność emocjonalną, trudności w koncentracji). Szczególnie poszkodowane są dzieci z alergią, których system nerwowy i immunologiczny jest szczególnie wrażliwy na ich szkodliwe działanie (uwaga uczniowie w szkole!!!). W tych napojach nie ma nic zdrowego. Jeśli zależy Państwu na swoim zdrowiu, proszę nie pić niczego, co jest sztuczne. Na pewno zaszkodzi, albo szybko albo pomału i będziecie Państwo pacjentami alergologa, neurologa, psychologa, laryngologa lub dermatologa. Spożywanie tych napojów powoduje wzrost dochodów producentów i lekarzy i spadek zdrowotności społeczeństwa.

Tylko czysta woda!


Skąd biorą się zanieczyszczenia wody?

  1. Przemysłowe zatrucie wody jest najgroźniejsze, bowiem związki chemiczne zawarte w wodzie nie ulegają degradacji w procesie oczyszczania i uzdatniania wody. Te zanieczyszczenia można usunąć wyłącznie indywidualnie w domu, poprzez zainstalowanie specjalnych filtrów osmotycznych, bo tylko takie potrafią je zatrzymać.
  2. Zanieczyszczeniom mogą ulegać źródła ujęć wody. Zanieczyszcza je głównie przemysł, poprzez ścieki, śmietniska, wysypiska i nawozy sztuczne z pól, łąk i lasów. W wielu miastach nie da się wypić wody z kranu, nawet po przegotowaniu. W miastach, które mają wodę z rzek i jezior, pije się nie wodę, ale roztwór związków chemicznych. Wisłą i Odrą spływa do morza każdego roku ok. 2500 ton cynku, 370 ton ołowiu, 81 ton rtęci 42 tony kadmu. Zanieczyszczenia podwajają się co 10 lat. Picie wody z takich ujęć grozi przede wszystkim powstaniem alergi i nowotworów, ciężkich i nieodwracalnych zmian w kościach. Doprowadza też do zmian genetycznych. Związki chemiczne, które opierają się wszystkim scentralizowanym metodom oczyszczania i uzdatniania wody, stopniowo i powoli, nie natychmiast, ale podstępnie zatruwają pijących taką ciecz.
  3. Zanieczyszczeniu podlega woda w systęmach otwartych uzdatniania wody. Nawet jeśli ujęcie jest głębinowe, to woda stojąc w zbiorniku po jej wydobyciu z ziemi, podlega wpływom środowiska, skażeniu mikroustrojami i musi być chlorowana. Żaden jednak system uzdatniania takiej wody nie uczyni jej czystą chemicznie. Związki chemiczne przechodzą przez systemy filtrów stosowanych w stacjach uzdatniania wody. Taką wodę można oczyścić tylko filtrami osmotycznymi instalowanymi w domu.

Jakie zanieczyszczenia pijemy wraz z wodą z kranu i jaki jest ich wpływ na zdrowie człowieka?

  1. Chlor i jego trujące związki z innymi zanieczyszczeniami chemicznymi sprzyjają powstawaniu alergii dróg oddechowych i przewodu pokarmowego. Niszczą bowiem strukturę śluzówek, ułatwiając penetrację alergenu w głąb tkanek do krwi, wywołują napady astmy i kataru u chorych z alergią.
  2. Kadm niszczy układ krwiotwórczy a także nerki.
  3. Ołów i mangan, toksyczne związki rakotwórcze, ujemnie wpływają na centralny system nerwowy.
  4. Nikiel jest głównym alergenem w chorobach kontaktowych skóry (uwaga pacjenci z atopowym zapaleniem skóry i wypryskiem kontaktowym) oraz alergii przewodu pokarmowego i płuc.
  5. Siarczany pochodzące z zanieczyszczeń przemysłowych. Woda z nadmierną ilością siarczanów potrafi skorodować nawet beton. Delikatna śluzówka dróg oddechowych szybciej niż beton poddaje się ich niszczącemu działaniu, ułatwiając powstawanie alergii. Związki te wywołują napady astmy.
  6. Azotany z nawozów i ścieków przemysłowych wywołują m.in. methemoglobinemię u niemowląt.
  7. Fluor jest w wodach kranowych wielu miast w nadmiarze. Fluoru jest dużo w herbacie, którą pijemy „na umór”, w rybach morskich i roślinach kapustnych. I wystarczy. Fluoru mamy w nadmiarze z zanieczyszczeń środowiskowych. Zęby „przefluorowane” mają żółtawe, potem brązowe plamki, które sżybko zamieniają się w próchnicę. Plomba w takich zębach nie chce, się trzymac. Obwiniamy za to dentystę, a nie siebie. Fluor odkłada się w kościach, przy czym stopień pochłaniania jest większy u młodych ludzi, rosnących. Powoduje bowiem zwiększoną kruchość i łamliwość kosci, Z biegiem lat powstają w tych miejscach zwapnienia, ktore objawiają się bólami kręgosłupa, palców, stawów. Zmiany te dają o sobie znać dopiero za 10, 20, 30 lat, gdy, już wchodzimy w trzecią, czwartą, piątą dekadę życia. A czasu nie da się odwrócić. Więc zapobiegajmy temu. Fluor uszkadza nerki, zmniejsza odporność na infekcje i sprzyja rozwojowi alergii, uszkadza centralny układ nerwowy (zmęczenie, depresje, nadwrażliwość) Ponieważ wiąże magnez, więc oprócz tego sprzyja powstawaniu zawałów serca. Kumuluje się w łożysku ciężarnych i jest zagrożeniem zarówno dla matki, jak i płodu, sprzyjając powstawaniu wad wrodzonych, a potem nowotworów.

czwartek, 20 stycznia 2011

4 Minuty o truciznach które wszyscy zażywamy - David Icke

Rakotwórczy benzen!

Benzoesan sodu -powoduje chorobę Parkinsona?
O tym, że konserwanty naszemu zdrowiu wybitnie nie służą, wie chyba każdy. Co pewien czas wypływają jednak na światło dzienne informacje o tym, że Syntetyczne Porcje Dobra serwowane nam przez producentów branży spożywczej mogą okazać się dla naszego zdrowia bardziej niebezpieczne, niż mogliśmy przypuszczać. Oto brytyjski naukowiec - Peter W. Piper, profesor Biologi Molekularnej oraz Biotechnologii na Uniwersytecie Sheffield ogłosił wyniki swoich badań nad benzoesanem sodu, znanym także jako E211. W tym miejscu warto zauważyć, że już jakiś czas temu odkryto, że konserwant oznaczony jako E211, będący standardowym środkiem konserwacji żywności - spotykanym przede wszystkim w napojach gazowanych (Coca-Cola Light, Pepsi Twist, Mountain Dew, 7up itd.), przetworach owocowych, sałatkach warzywnych, a także - o zgrozo - w konserwach rybnych, które wszyscy przecież bardzo kochamy - w połączeniu z witaminą C może przekształcić się w rakotwórczy benzen. Teraz jednak, dzięki badaniom przeprowadzonym przez brytyjskiego naukowca, wiemy o tym środku chemicznym odrobinę więcej…
Badania przeprowadzone na żywych komórkach wykazały, że benzoesan sodu z napojów gazowanych w sposób permanentny niszczy materiał genetyczny znajdujący się w mitochondrium. Dla tych, którzy przespali lekcje biologii w liceum - mitochondria stanowią główne źródło energii dla komórki żywego organizmu, jedna komórka zawiera od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy takich mitochondriów.
Te chemikalia są zdolne do zadania poważnych obrażeń materiałowi genetycznemu zawartemu w mitochondriach, aż do stopnia, w którym stają się one zupełnie nieaktywne. To tak, jakby zostały zupełnie znokautowane!” - tłumaczy profesor Piper.
Brytyjska Agencja Standardów Żywności (Food Standards Agency - FSA),wycofała ze sklepowych półek już cztery marki napojów gazowanych - decyzję motywując ekstremalnie wysokim poziomem posiadanego benzoesanu. Profesor Piper twierdzi jednak, że problem jest trudniejszy niż można było to podejrzewać na początku.
Naukowiec kontynuuje - “Mitochondrium wykorzystuje tlen, aby wyprodukować energię na potrzeby komórki, i jeśli zostanie uszkodzone, wtedy dotknięta komórka staje się po prostu niesprawna. I właśnie tutaj pojawia się cały szereg chorób związanych z niszczeniem DNA, Choroba Parkinsona i wiele innych - a ponad nimi wszystkimi - cały proces starzenia.
Naturalnie producenci kolorowych napojów tłumaczą się zaufaniem pokładanym w dyspozycji Agencji Standardów Żywności, która dopuszcza stosowanie niewielkiej (”bezpiecznej”) ilości benzoesanu sodu jako składnika gotowego produktu - ale pytanie brzmi: czy my - jako konsumenci, także możemy temu zaufać? Wygląda na to, że nie do końca - albowiem Unia Europejska, motywowana badaniami przeprowadzonymi przez profesora Pipera -  wszczęła śledztwo w sprawie zagrożenia dla ludzkiego zdrowia.
Przedstawiciele zespołu, który jest odpowiedzialny za owe śledztwo, będą  potrzebowali powtórnego oszacowania długoterminowych konsekwencji spożywania benzoesanu sodu, ponieważ wyniki badań przeprowadzonych przez Światową Organizację Zdrowia (World Health Organization) w roku 2000 najprawdopodobniej uległy przedawnieniu.
Profesor Piper zauważa, że regulacja brytyjskiej Agencji Standardów Żywności także potrzebuje aktualizacji - “Przemysł spożywczy z pewnością powie, że wszystkie składniki zostały przetestowane i są całkowicie bezpieczne dla konsumentów” - tłumaczy. “Jednakże w świetle kryteriów nowoczesnych badań nad szkodliwością dla zdrowia, stare testy są niewystarczające. Jak wszystko na tym świecie, metody badań cały czas pędzą do przodu, i teraz można je opierać na bardziej rygorystycznych testach, aniżeli miało to miejsce 50 lat temu“. Naukowiec wyraża także nadzieję, że rodzice uchronią swoje dzieci przed spożywaniem dużych ilości produktów z E211.
 

Warto dodać, że najsilniejsza firma w branży - Coca-Cola, aby uchronić się przed nawałnicą pozwów sądowych pod tytułem “Wcisnęliście nam rakotwórczy benzen!“,zmieniła w USA dwie formuły swoich sztandarowych produktów.

Źródło: http://godtech.info/

wtorek, 18 stycznia 2011

Co łączy Danonki,Morlinki,wodę Żywiec ......

Co łączy Danonki, Morlinki, wodę Żywiec Zdrój i kawę Astra? Rekomendują je nam polscy naukowcy. Za to niemieccy – wręcz przeciwnie.

,,Zdrowie się zaczyna od oleju z rekina” –  Tomasz Gąsienica-Józkowy, krakowski barman oraz poeta, ze skupieniem przeczytał nieskomplikowany wierszyk reklamujący dobroczynne działanie wątroby krwiożerczej ryby. Zaraz potem wpadł mu w ręce Preventic, suplement diety, który, jak zapewnia jego producent, „wzmacnia odporność, chroni organizm, przeciwdziała chorobom”. A to dlatego, że zrobiony jest z głębinowego rekina grenlandzkiego.
„Jeśli nie zginą w potyczkach z innymi morskimi drapieżnikami, żyją około 100 lat” – przeczytał o rekinach Gąsienica-Józkowy na stronie internetowej firmy Aflofarm, producenta Preventicu.

Na raka rekin

Barman się ucieszył, że będzie odtąd zdrowy jak rekin. Dotąd był słabowity i ciągle zakatarzony. Ucieszył się tym bardziej, że rekina rekomendował nie byle kto, bo Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, podległy ministrowi zdrowia instytut naukowo-badawczy. Zaczął więc łykać kapsułki z ryby regularnie, a kiedy czuł się gorzej, podwajał, zgodnie z instrukcją producenta, dawkę paraleku. I co?
– I nic – irytuje się poeta. – Całą zimę przechorowałem. W życiu nie miałem takiego kataru!
Doktora Wojciecha Matusewicza, jednego z najbardziej znanych w Polsce specjalistów od farmakologii klinicznej, przypadek Gąsienicy-Józkowego wcale nie dziwi. Podobnie jak brak spektakularnych efektów po stosowaniu Preventicu.
– Przecież to tylko tran – uśmiecha się farmakolog. – Nie ma żadnych poważniejszych dowodów, że w jakiś szczególny sposób wzmacnia organizm. Nieprawdą jest także, że rekiny nie chorują. Zapadają na nowotwory jak inne zwierzęta.
Matusewicza niepokoją obietnice producenta. Na przykład zapewnienie, że Preventic „może powstrzymać powstawanie nowych komórek nowotworowych”. – Hipotetycznie możemy założyć, że pacjent, który uwierzy w cudowne właściwości rekina, postanowi odstawić leki przeciwnowotworowe – zauważa farmakolog. – Kto wtedy odpowie za nieszczęście? Chyba jednak nie rekin.
Gąsienica-Józkowy odstawił preparat z morskiego drapieżnika. Wkrótce potem dowiedział się, że największymi w świecie piewcami nadzwyczajnych cnót rekina są naukowcy z Puerto Rico. Właśnie ich badania mają potwierdzać pogląd, że olej z rybiej wątroby leczy wszystko, od łuszczycy po raka. Przeczytał też w prasie, że w zamian za rekomendację dla Preventicu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi dostało od firmy Aflofarm prawie 70 tysięcy złotych w towarze i w pieniądzach.
Centrum Zdrowia Matki Polki zupełnie zignorowało prośbę  o wyjaśnienie przyczyn, dla których rekomendowany jest Preventic. Sekretarka dyrektora CZMP kilkakrotnie prosiła o namiary telefoniczne, za każdym razem obiecała oddzwonić, ale nie oddzwaniała.

Sprzedali się koncernom

Rekomendacje znanych publicznych instytucji, takich jak łódzkie CZMP, Instytut Matki i Dziecka, Centrum Zdrowia Dziecka czy Instytut Żywności i Żywienia, są bardzo cenione przez producentów i bardzo kosztowne. Za opinię naukowców, która umożliwia umieszczenie nazwy i/lub logo instytutu na opakowaniu wyrobu, producent płaci oficjalnie, zgodnie z określoną taryfą, od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych.
– Naukowcy zwyczajnie sprzedali się koncernom – twierdzi doktor Zbigniew Hałat, lekarz epidemiolog, prezes Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów. – Mechanizm jest prosty. Producenci żywności wynajmują państwowe ośrodki naukowe, by te w zakamuflowany sposób promowały ich produkty. Mamy więc do czynienia z medycyną reklamową, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą medycyną, a jedynie z cynicznym zarabianiem dużych pieniędzy.
Podobnego zdania jest Piotr Koluch, redaktor naczelny „Świata Konsumenta”, miesięcznika, który od lat zleca badanie sprzedawanej w Polsce żywności niezależnym zagranicznym ekspertom. – Jeździmy do Niemiec, by nikt, ani producenci, ani instytuty medyczne, nie posądził nas o stronniczość – wyjaśnia Koluch.
Wyniki badań niemieckich laboratoriów bywają szokujące. Wiele przetestowanych przez nich, a rekomendowanych przez polskie instytucje produktów nie nadawało się lub wciąż nie nadaje się do regularnego spożycia. Co ciekawe, najwięcej zastrzeżeń dotyczy żywności polecanej przez Instytut Matki i Dziecka w codziennej diecie niemowląt i dzieci.

Śnieżnobiałe lastriko

Na zlecenie miesięcznika konsumenckiego niemieccy analitycy przebadali wodę Żywiec Zdrój. Instytut Matki i Dziecka właśnie ten produkt poleca w żywieniu najmłodszych. Badania przeprowadzono dwukrotnie, z rocznym odstępem. W obu przypadkach okazało się, że w wodzie Żywiec Zdrój jest więcej bakterii niż w tej z kranu. – Gdyby to była kranówa, sanepid odciąłby jej dopływ – uważa doktor Hałat, były główny inspektor sanitarny. Epidemiolog dodaje, że wodę z tak wielką ilością bakterii można podawać niemowlętom wyłącznie po przegotowaniu. Ale o tym na etykiecie butelki nie było i nadal nie ma słowa.
Agnieszka Dunal z Wrocławia, mama trzyletniego Jasia, o bakteriach w wodzie Żywiec Zdrój dowiedziała się niedawno. Wcześniej przetestowała popularne deserki dla niemowląt. Na podłodze z lastriko. Długo i z niedowierzaniem wpatrywała się w podłogę, na której kilka godzin wcześniej rozbiła niewielki słoik. Był w nim deser owocowy dla niemowląt znanej firmy.
– Nie mogłam uwierzyć! Podłoga w miejscu, gdzie rozlał się smakołyk, stała się śnieżnobiała – opowiada matka. – Zaczęłam się zastanawiać, czy to jabłko, morela, czy może dodatek witaminy C zachował się jak środek wybielający? I jaki wpływ może mieć ten cudowny wybielacz na organizm mojego dziecka?
Na etykiecie deseru Agnieszka Dunal nie doczytała się, ile witamin znalazło się w słoiczku, doczytała się za to, że skład produktu został uzgodniony z Instytutem Matki i Dziecka, który reklamuje się na swej stronie internetowej jako „ekspert w opiece nad rodziną”. Postanowiła pisemnie poradzić się eksperta. Na pierwszy list Instytut nie odpowiedział. Na drugi, w ostrzejszym już tonie, przyszła odpowiedź.
– Dowiedziałam się, że za jakość produktu i jego rzeczywisty skład odpowiada producent – dziwi się Agnieszka Dunal. – Czyli że naukowcy w ogóle nie badali, co znajduje się w deserze, na którym się podpisali. Oświecono mnie jeszcze, że dzięki witaminie C dzieci w Polsce nie mają szkorbutu.
– Rzeczywiście wiemy na pewno, że witamina C zapobiega szkorbutowi – zapewnia Wojciech Matusewicz, ale dodaje: – Poza tym niewiele więcej wiemy. Nie ma żadnych poważnych badań, które potwierdzałyby popularną tezę, że witamina C na przykład zapobiega przeziębieniom lub je łagodzi. A dodaje się ją dziś, zwłaszcza dzieciom, do wszystkiego. Jest w kaszkach, zupkach, serkach i napojach. Tymczasem nadmiar witaminy C, także wbrew obiegowej opinii, jest szkodliwy – powoduje kamicę nerkową.
Agnieszka Dunal na wszelki wypadek postanowiła bojkotować produkty rekomendowane przez Instytut Matki i Dziecka.
Nie udało nam się dowiedzieć, czy uczyniła słusznie. Sławomir Janus, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka, jest zbyt zajęty, by rozmawiać z dziennikarzami. Trzeba długo czekać, by pisemnie odpowiedział na pytania, a efekt tego oczekiwania jest niejednoznaczny. „Rekomendując dany produkt spożywczy, [Instytut Matki i Dziecka – przypis autora] bierze pod uwagę jego skład, wartość odżywczą i jakość zdrowotną” – czytamy w piśmie od Sławomira Janusa, a „rekomendacje Instytutu otrzymują tylko te produkty, które produkowane są zgodnie z dobrą praktyką produkcyjną i dobrą praktyką higieniczną, w zakładach pracujących w systemach zabezpieczających jakość produkcji i gwarantujących bezpieczeństwo produktu finalnego”.


Trzy kawki


Rekomendacji ekspertów uwierzyła Beata Wasilewska, projektantka wnętrz, a po godzinach wróżka tarocistka. Z ulgą przyjęła do wiadomości, że oto prawie bezkarnie może sobie pozwolić na trzy mocne kawki dziennie. W sprzedaży pojawiła się bowiem kawa Astra polecana (jako jedyna kawa w Polsce) przez Instytut Żywności i Żywienia. I reklamowana jako „najzdrowsza ze wszystkich kaw”. Wasilewska piła więc Astrę jak inni mleko. Do czasu, gdy na początku marca dowiedziała się , że główny inspektor sanitarny zaczął w pośpiechu kawę Astra wycofywać z rynku.
Sprawę wykrył i nagłośnił  „Świat Konsumenta”. W rozpuszczalnej Astrze Classic wynajęci przez miesięcznik niemieccy laboranci znaleźli dwukrotnie więcej toksycznej ochratoksyny A wytwarzanej przez pleśń, niż zezwalają na to europejskie normy. Zaraz potem kawą zainteresował się poznański sanepid. Z jego testów wynikało, że norma ochratoksyny A, substancji rakotwórczej niebezpiecznej dla układu odpornościowego i nerwowego człowieka, została w pobranych przez inspektorów próbkach Astry przekroczona cztery razy.
Właścicielka palarni Apolonia Wojciechowska zrzuciła winę za trefny towar na dystrybutora z Hamburga, od którego kupiła kawę, i ogłosiła, że wycofa Astrę Classic ze sklepów.

Wzajemne korzyści

Niemieckie laboratoria na prośbę „Świata Konsumenta” przebadały także inne rekomendowane produkty, w tym Danonki i Morlinki polecane przez Instytut Matki i Dziecka. Okazało się, że zarówno serki Danonki, po których, jak głosi reklama, dzieci mają „mocne kości”, jak i parówki Morlinki, po których „rosną w siłę”, powinny być podawane maluchom sporadycznie.
– Parówki z założenia są dla dzieci za tłuste – uważa, podobnie jak eksperci „Świata Konsumenta”, Bogusława Karłowska z Państwowego Zakładu Higieny. Za tłuste są również dla warszawskiego sanepidu, który zakazał podawania parówek dzieciom w przedszkolach.
– Danonki z kolei są zdecydowanie zbyt słodkie, by stosować je w codziennej diecie dziecka – twierdzi doktor Jolanta Mikołajewicz, znany warszawski lekarz pediatra. – Nadmiar cukru, zwłaszcza w połączeniu z mlekiem i jego przetworami, może zrujnować zdrowie malucha. Cukier to jedna z najbardziej szkodliwych substancji dla człowieka, a szczególnie dla małego człowieka.
Danone wprowadził serki Danonki na polski rynek, gdy dowiedział się od ekspertów z Instytutu Żywności i Żywienia oraz Instytutu Matki i Dziecka, że w diecie polskich dzieci brakuje wapnia. Co więcej, koncern w zeszłym roku opłacił badania dotyczące zawartości wapnia w diecie najmłodszych Polaków. Badania prowadziły właśnie oba instytuty podległe Ministerstwu Zdrowia. – W zamian za wkład finansowy w badania Danone zwrócił się z prośbą o udostępnienie danych związanych ze spożyciem wapnia i witaminy D, aby upewnić się, czy aktualny poziom wzbogacenia Danonków w wapń i witaminę D jest zgodny z potrzebami żywieniowymi dzieci w wieku przedszkolnym w Polsce – tłumaczy Przemysław Pohrybieniuk, dyrektor do spraw relacji zewnętrznych firmy Danone.
Dyrektor Janus z Instytutu Matki i Dziecka nie widzi nic złego w takiej kooperacji: „Współpraca instytucji naukowych z partnerem przemysłowym jest częstą praktyką w różnych krajach świata, gdzie przemysł wspiera prowadzenie badań naukowych” – napisał. Zresztą – dodał – dla Instytutu samodzielne przeprowadzenie tych badań byłoby zbyt kosztowne.
Ale Piotr Koluch ze „Świata Konsumenta” nie podziela jego zdania: – Owszem, zdarza się także na Zachodzie, że prywatne firmy sponsorują badania naukowe, ale jest to zazwyczaj kilka konkurujących ze sobą koncernów. Finansowanie publicznego badania przez jedną firmę, która wykorzystuje wyniki naukowców dla własnych korzyści, to ewenement na skalę Europy.
Od dyrektora Janusa dowiedzieliśmy się jeszcze, że znak Instytutu Matki i Dziecka jest rozpoznawalny przez rodziców i cieszy się ich zaufaniem.

Pseudonaukowa ściema

Kilka lat temu powiązany z francuskim mlecznym koncernem Instytut Danone zaczął wydawać publikacje naukowców z Instytutu Żywności i Żywienia. Wysokość honorariów dla żywieniowców objęta została tajemnicą. Piotr Koluch ze „Świata Konsumenta” wspólną akcję IŻŻ i Danone uznaje za kompromitację naukowców. – To wielka, pseudonaukowa ściema. To tak jakby komisję do spraw Orlenu sponsorował Orlen – oburza się.
– Ten rodzaj współpracy zakończyliśmy. Od pewnego czasu już nic w Instytucie Danone nie publikujemy – twierdzi doktor Lucjan Szponar, zastępca dyrektora do spraw bezpieczeństwa żywności w IŻŻ.
Ale logo Instytutu nadal widnieje na sztandarowym produkcie Danone – Actimelu. Dziś reklamowanym przez Tomasza Zubilewicza, gwiazdę programów pogodowych TVN. Zubilewicz zapewnia, że odkąd pije Actimel, zrobił się „pogodoodporny”. Wcześniej jogurt z dodatkiem bakterii Lactobacillus casei defensis reklamował w telewizji niby-lekarz. Podkreślając, że Actimel przetestowali specjaliści z Instytutu Żywności i Żywienia, zapewniał, że wystarczy pić cudowny jogurt przez dwa tygodnie, a poczuje się różnicę.
– To było bardzo śmieszne i... tylko śmieszne – mówi profesor Piotr Heczko, kierownik Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Wiele wskazuje na to, że bakterie kwasu mlekowego, które znajdują się w jogurtach, sprzyjają zdrowiu, ale na poważne wnioski trzeba jeszcze z powodu braku odpowiednich badań poczekać. Wiemy jedynie na podstawie pełnych analiz klinicznych, że probiotyki, jak ten w Actimelu, łagodzą przebieg biegunek u dzieci.
Sporo na temat Actimelu można dowiedzieć się ze strony internetowej polskiej Federacji Konsumentów. Na przykład, że trzy lata temu Francuska Agencja do spraw Bezpieczeństwa Sanitarnego Żywności oceniła dowody naukowe, które miały potwierdzać zapewnienia o wspaniałym działaniu jogurtu umieszczane na jego etykiecie. Agencja uznała, że dziewięć na dziesięć twierdzeń Danone na temat Actimelu jest nieprecyzyjnych lub nieuzasadnionych naukowo.
– To dotyczyło Francji, a nie Polski – wyjaśnia Bogumiła Radwańska z firmy Danone.
Jednak według farmakologa Wojciecha Matusewicza na opakowaniach rekomendowanych w Polsce produktów można znaleźć sporo naukowo nieuzasadnionych twierdzeń. Jego niepokój budzi na przykład dodatek witaminy D w Danonkach. – Jej nadmiar może powodować poważne uszkodzenie nerek i serca, zwłaszcza u niemowląt i dzieci – grzmi. A witamina D dodawana jest z założenia do mleka dla najmłodszych, jest też często przepisywana przez pediatrów jako suplement diety. – Jeśli podamy dzieciom jeszcze serki wzbogacone w tę witaminę, zdecydowanie zwiększamy ryzyko przedawkowania.
Lucjan Szponar z Instytutu Żywności i Żywienia w piśmie do „Przekroju” zapewnia jednak, że IŻŻ udzielił firmie Danone pozytywnej opinii na temat danonków, uznając wzbogacenie serków w witaminę D w określonej ilości za potrzebną i bezpieczną.

Nie prać kota w pralce

– Czy przedawkowałam ochratoksynę A, pijąc trzy razy dziennie najzdrowszą ze wszystkich kaw? – zastanawia się Beata Wasilewska. – A jeśli tak, kogo powinnam za to winić? Jej producenta czy Instytut Żywności i Żywienia, który tak gorąco ją polecał? I komu właściwie powinnam dać w pysk, że tak bezczelnie mnie oszukał?
– Gdyby to zdarzyło się w Stanach Zjednoczonych, gdzie prawo oparte jest na precedensach, pani Beata miałaby zapewne spore szanse na odszkodowanie. Tam karze się nawet producenta pralki, jeśli nie ostrzegł klienta, że nie wolno w niej prać kota – mówi Aleksandra Frączek, prawnik z Federacji Konsumentów. – Ale przed polskim sądem nabywca musiałby wykazać, że poniósł z powodu picia skażonej kawy materialną szkodę, a nawet tę szkodę przeliczyć na pieniądze. Uzyskanie rekompensaty byłoby tu bardzo trudne.
Polskie prawo nie zabrania publicznym jednostkom naukowo-badawczym zawierania umów biznesowych z prywatnymi firmami. Dlatego rekomendacjami instytutów nie interesuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zainterweniował tylko raz, gdy firma Morliny, producent morlinek, użyła logo IMiD na etykietach innych produkowanych przez siebie parówek. Nie interesuje się nimi także Naczelna Izba Lekarska.
– Lekarze nie mogą reklamować swoim nazwiskiem żadnych produktów – mówi doktor Jerzy Umiastowski z Izby. – Na wodzie Żywiec Zdrój czy Danonkach nazwisk lekarzy nie znajdziemy.
Podejrzanymi rekomendacjami nie zajmuje się również sprawujący formalną pieczę nad instytutami minister zdrowia. – Skoro jest to zgodne z prawem, to jest dozwolone – twierdzi rzecznik ministerstwa .Ale obiecuje, że minister się zorientuje, czy podległe mu jednostki rzetelnie badają produkty, które polecają.
– To się dzieje poza jakąkolwiek kontrolą, bo przecież nikt dotąd nie sprawdzał, czy rekomendowane produkty rzeczywiście są przez instytuty badane – denerwuje się Piotr Koluch ze „Świata Konsumenta”. Jego zdaniem nie są.
– Posługujemy się często dokumentacją przekazaną nam przez producenta – przyznaje Lucjan Szponar z Instytutu Żywności i Żywienia. – Jeśli badania wykonały akredytowane europejskie laboratoria, nie widzimy podstaw, by kwestionować wyniki.
Tyle tylko, że przeciętny konsument, widząc logo szanowanego instytutu na wodzie lub parówkach, jest przekonany, że ten instytut rzetelnie je przebadał. – Jest pewny, że to towar najwyższej jakości, że jest zdrowy i bezpieczny – dodaje Zbigniew Hałat.

Okazuje się jednak, że żywność z rekomendacją szanowanego instytutu bywa równie zdrowa jak rekin z Grenlandii.
"Przekrój" nr 16/2006

Aspartam - Słodka trucizna cz1

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Naród fast - foodów

Dlaczego frytki McDonald są tak smaczne?
Wydrukuj ten tekst i daj do poczytania tym którzy nie maja dostępu do Internetu. Tego nigdy nie przeczytasz w Polskiej prasie pozostającej pod kontrolą zachodnich korporacji, jak np. Gazeta Wyborcza Michnika.

Fragmenty książki amerykańskiego autora Erica Schlossera “Fast Food Nation” (”Naród fast foodów”). Artykuł ukazał się w bostońskim miesięczniku “The Atlantic Monthly”, numerze ze stycznia 2001. Wkrótce po ukazaniu się, został on zdjęty z witryny internetowej miesięcznika. Książka była przez cały rok na liście bestsellerów gazety The New York Times.
Od tlumacza: Za smacznie i niewinnie wyglądającą żywnością McDonald’s kryje sie zaawansowana do niewiarygodnego poziomu nauka, technologia, oraz marketing adresowany głównie do dzieci. Ci, którzy bezkrytycznie połykają korporacyjna propagandę McDonald’s (przedstawiającą ich produkty jako dobre, a ich przybytki za wyśmienite miejsca spędzenia w gronie rodzinnym wolnego czasu), powinni zapiać pasy bezpieczeństwa. Mają oni tutaj unikalną okazję dowiedzenia się dużo więcej niż McDonald’s chce swoim klientom ujawniać. Smacznego.

“Smażenie frytek było dla mnie prawie święte” - napisał w swojej autobiografii Ray Kroc, jeden z założycieli McDonald’s. - “Przygotowanie było rygorystycznie powtarzanym rytuałem.” Podczas wczesnych lat sieci McDonald’s frytki były robione od zera każdego dnia. Ziemniaki typu Russet Burbanks były obierane, cięte na paski i smażone w kuchniach McDonald’s. W połowie lat sześćdziesiątych, czyli kiedy sieć rozrosła się na całą Amerykę, postanowiono obniżyć koszta, zredukować ilość dostawców i sprawić, żeby frytki smakowały tak samo w każdym punkcie sieci.
McDonald’s zaczął przerzucać się na mrożone frytki w 1966 roku i niewielu klientów zauważyło różnicę. Mimo to zmiana miała ogromny wpływ na rolnictwo i dietę Ameryki. Powszechna żywność została zamieniona na zaawansowany technicznie towar przemysłowy. Obecnie frytki McDonald’s pochodzą z wielkich fabryk, które mogą obrać, pokroić, usmażyć i zamrozić milion kilogramów ziemniaków każdego dnia. Szybka ekspansja McDoanld’s oraz popularność ich tanich, masowo produkowanych frytek zmieniła styl odżywiania się Amerykanów. W 1960 roku Amerykanie konsumowali średnio około 40 kg świeżych ziemniaków i 2 kg mrożonych frytek. W roku 2000 konsumowali oni średnio około 25 kg świeżych i 15 kg mrożonych frytek. Dzisiaj McDonald’s jest największym kupcem ziemniaków w USA.
Smak frytek McDonald’s odegrał ważną rolę w sukcesie tej sieci. Frytki przynoszą większy profit niż hamburgery i chwalone są przez klientów, konkurencję, a nawet krytyków. Ich wyróżniający się smak nie pochodzi jednak od rodzaju ziemniaków, które McDonald’s kupuje, technologii, jakiej używa, czy urządzeń, które je smażą. Inne sieci również używają ziemniaków Russet Burbanks, kupują frytki od tych samych wielkich dostawców i mają podobne urządzenia w swoich kuchniach. Smak frytki jest w większości wyznaczony rodzajem używanego oleju. Przez dekady McDonald’s smażył swoje frytki w mieszance oleju z nasion bawełny i 93% tłuszczu wołowego. Mieszanka dawała frytkom unikalny smak oraz więcej szkodliwego tłuszczu w każdym gramie produktu..
W roku 1990, pod ciężarem krytyki cholesterolu we frytkach, McDonald’s przerzucił się na olej czysto warzywny. To jednak stworzyło kłopot: jak zrobić frytki, które smakują jak wołowina, ale bez smażenia ich w tłuszczu wołowym? Spojrzenie na składniki we frytkach McDonald’s sugeruje, jak ten problem rozwiązano. Na końcu listy składników jest niepozorne, a mimo to wyglądające tajemniczo określenie: “smak naturalny” (natural flavor). Ten składnik pomaga wytłumaczyć nie tylko to, dlaczego frytki smakują tak dobrze, ale dlaczego większość szybkiej żywności (w rzeczy samej - większość żywności jaką je Ameryka) smakuje tak, jak smakuje.
Otwórz swoją lodówkę, zamrażalnik, spiżarnię - i spójrz na opakowania swojej żywności. Znajdziesz “naturalny smak” lub “sztuczny smak” na prawie każdej liście składników. Podobieństwa pomiędzy tymi dwiema szerokimi kategoriami są daleko bardziej znaczące niż różnice. Oba są dodatkami uzyskanymi przez człowieka, które nadają większości żywności określony smak. Ludzie na ogół kupują konkretną żywność po raz pierwszy ze względu na jej opakowanie lub wygląd. Smak na ogół decyduje o tym, czy kupią ją ponownie. Około 90% pieniędzy, jakie Amerykanie obecnie wydają na żywność przypada na żywność technologicznie przetwarzaną. Techniki puszkowania, mrożenia i odwadniania, używane przy przerabianiu, niszczą większość smaku żywności. W ten sposób w USA powstał wielki przemysł, mający na celu uczynienie żywności bardziej apetyczną. Bez tego przemysłu smakowego dzisiejsza szybka żywność po prostu nie istniałaby. Nazwy przodujących amerykańskich sieci szybkiej żywności, jak McDonald’s czy Burger King, wrosły nie tylko w amerykańską rzeczywistość, ale stały się też niezwykle popularne na całym świecie. Mimo tego, niewielu jest w stanie wskazać przedsiębiorstwa, które produkują smaki dla szybkiej żywności.
Przemysł smakowy jest okryty wielką tajemnicą. Wiodące firmy nie chcą ujawnić dokładnych receptur składników smakowych, ani też wskazać swoich klientów. Tajemnica jest uznawana za sprawę fundamentalną, mającą chronić reputację lubianych marek. Ma to służyć temu, aby sieci szybkiej żywności mogły nadal utrzymywać społeczeństwo w przekonaniu, że smak żywności którą sprzedają pochodzi z ich własnych kuchni, a nie z odległych fabryk prowadzonych przez inne firmy. Frytki McDonald’s są jednym z niezliczonych rodzajów żywności, których smak jest tylko częścią skomplikowanego procesu produkcji. W rzeczywistości wygląd i smak tego co dzisiaj jemy jest złudą, i to celowo.

Korytarz smakowy

Na trasie autostrady New Jersey Turnpike znajduje się serce przemysłu smakowego. Korytarz, w którym aż roi się od rafinerii i fabryk chemicznych. International Flavors & Fragrances (IFF), największa tego typu firma na świecie, ma fabrykę przy wyjeździe numer 8A w Dayton w New Jersey. Givaudan, druga największa na świecie firma smakowa, ma z kolei swoją fabrykę w położonym po sąsiedzku East Hanover. Haarmann & Reimer, największa niemiecka firma, posiada fabrykę w Teteboro - w cieniu Manhattanu, podobnie zresztą jak Tagasako, największa japońska firma smakowa. Flavor Dynamics posiada fabrykę w South Plainfield, a Frutarom zadomowiło się w North Bergen, na wysokości górnego Manhattanu. Elan Chemical jest zlokalizowany w Newark (w sąsiedztwie lądujących niedaleko samolotów z Polski - MK). Tuzin firm produkuje smaki w korytarzu pomiędzy Teaneck a South Brunswick. To właśnie w tym regionie wytwarzane jest około 2/3 dodatków smakowych sprzedawanych w USA.
Fabryka IFF w Dayton to wielki, jasnobłękitny budynek ze współczesnym kompleksem biur, dołączonym z przodu. Jest położona w rejonie fabrycznym, niedaleko fabryki plastików niemieckiego koncernu chemicznego BASF, a także fabryki Jolly French Toast i fabryki, która produkuje kosmetyki marki Liz Claiborne. Tuziny ciężarówek parkowały przy rampie IFF tego popołudnia kiedy złożyłem tam wizytę, a z otworów wentylacyjnych na dachu unosiła się cienka chmura pary. Przed wejściem do fabryki podpisałem formularz mówiący o zakazie ujawniania nazw marek żywności, w których wykorzystane są smaki produkowane przez IFF. Miejsce przypominało mi fabrykę czekolady. W korytarzach unosiły się cudowne zapachy. Mężczyźni i kobiety w schludnych, białych fartuchach entuzjastycznie zajmowali się swoimi zadaniami, a na laboratoryjnych stołach i półkach stały setki małych butelek. Butelki te zawierały silne, ale wrażliwe na światło chemikalia smakowe. Chroniły je przed światłem brązowe szkło i szczelne nakrętki. Długie nazwy chemiczne na małych, białych nalepkach były dla mnie tak tajemnicze jak średniowieczna łacina. Owe substancje o dziwnie brzmiących nazwach będą zmieszane i przelane, a następnie zamienione w nowe substancje, niczym magiczne eliksiry.
Nie zostałem zaproszony do części fabryki IFF, gdzie odbywa się proces produkcyjny. Obawiano się, że mógłbym odkryć tajemnice handlowe. W zamian zwiedziłem różne laboratoria i kuchnie, gdzie smaki dobrze znanych marek są testowane lub poprawiane, i gdzie od podstaw tworzone są zupełnie nowe smaki. “Laboratorium przekąsek” jest odpowiedzialne za smak płatków ziemniaczanych i kukurydzianych, chlebów, krakersów i żywności dla zwierząt. “Laboratorium konfekcyjne” wymyśla smaki lodów, ciastek, cukierków, past do zębów, płynów do płukania jamy ustnej i leków żołądkowych. Wszędzie, gdziekolwiek się zwróciłem, widziałem znane i szeroko reklamowane produkty, leżące na biurkach i półkach laboratoryjnych. Laboratorium płynów było pełne jasnokolorowych cieczy w przejrzystych butelkach. Wychodzą stąd m.in. smaki dla popularnych napojów, herbat, win i napojów winopodobnych, naturalnych soków, organicznych napojów z soi i piw. W jednej z kuchni spotkałem schludnego technologa żywności, mężczyznę w średnim wieku z eleganckim krawatem pod czystym fartuchem, który uważnie przygotowywał partie ciastek z białą polewą i różowo-białymi kropkami. W innej kuchni widziałem piec do pizzy, grill, maszynę do robienia napojów mlecznych typu milk shake i maszynę do smażenia frytek - identyczne z tymi, które widziałem w niezliczonych barach szybkiej żywności (McDonald’s etc.).
IFF, poza tym że jest najwększą na ?wiecie firmą smakową, produkuje także zapachy dla sześciu z dziesięciu najlepiej sprzedawanych w USA perfum, w tym: Estée Lauder - Beautiful, Clinique - Happy, Lancôme - Trésor oraz Calvin Klein - Eternity. Firma produkuje również zapachy dla produktów domowych (m.in. dezodoranty, płyny do naczyń, mydła, szampony, politury do mebli i podłóg). Tworzenie tych wszystkich aromatów opiera się w praktyce na tej samej zasadzie - odpowiedniej manipulacji lotnymi chemikaliami. Tajemnica kryjąca się za zapachami Twojego kremu do golenia jest dokładnie taka sama jak ta, która decyduje o smaku kolacji z zamrażarki supermarketu.

Naturalne i sztuczne

Naukowcy uważają, że ludzie nabyli zmysł smaku, aby mógł on chronić ich przed zatruciami. Jadalne rośliny na ogół smakują słodko, szkodliwe raczej cierpko.
Kubki smakowe na naszych językach mogą rozpoznać obecność paru podstawowych smaków, w tym słodkiego, kwaśnego, pikantnego, słonego, cierpkiego i umami - smaku odkrytego przez japońskich naukowców, który jest wyzwalany przez aminokwasy w żywności takiej, jak mięso, ryby, grzyby, ziemniaki i chwasty morskie. Jednak czujniki smaku na języku mają ograniczone możliwości w porównaniu ze systemem węchowym człowieka, który może wykryć tysiące różnych chemicznych aromatów. Czym jest odczuwany przez nas smak? - Jest głównie zapachem gazów, które są uwalniane przez substancje chemiczne, które właśnie włożyłeś do ust. To właśnie aromat żywności może w 90-ciu % być odpowiedzialny za jej smak.
Akt picia, ssania czy żucia substancji uwalnia gazy lotne. Przedostają się one z jamy ustnej i nosa (albo drogą z tyłu jamy ustnej) do cienkiej warstwy komórek nerwowych, nazywanych olfactory epithelium, zlokalizowanych u podstawy Twojego nosa, pomiędzy oczami. Twój mózg łączy złożone sygnały zapachu pochodzące z nabłonka węchowego (olfactory epithelium) z prostymi sygnałami smaku z Twojego języka, wyznacza smak dla tego co jest w Twojej jamie ustnej i decyduje dalej, czy jest to to, co nadaje się do jedzenia.
Preferencje żywieniowe człowieka, podobnie jak charakter, są formowane w paru pierwszych latach życia poprzez proces socjalizacji. Noworodki od urodzenia preferują słodkie smaki i odrzucają cierpkie. Starsze dzieci można nauczyć, aby polubiły żywność pikantną, zwyczajną zdrową żywność albo szybką żywność - w zależności od tego, co jedzą ludzie wokół nich. Ludzki zmysł zapachu nie jest jeszcze w pełni zbadany. Wiemy jednak, że jest on bardzo uzależniony od czynników psychologicznych i oczekiwań. Umysł celowo koncentruje się tylko na niektórych aromatach które nas otaczają, a odrzuca zdecydowaną większość. Ludzie mogą wychowywać się w przyzwyczajeniu do nieprzyjemnych albo miłych zapachów. Mogą też przestać zauważać co i kiedy im przeszkadzało. Zapach i pamięć są ze sobą połączone. Zapach może niespodziewanie wydobyć z naszej pamięci dawno zapomnianą sytuację. Zapachy żywności z dzieciństwa pozostawiają trwały ślad i dorośli często powracają do nich, nie zawsze wiedząc dlaczego tak się dzieje. Ta żywność, której wspomnienie do nas powraca, staje się źródłem zadowolenia i poczucia bezpieczeństwa. Jest to fakt, który sieci szybkiej żywności skrupulatnie wykorzystują. Wspomnienie Happy Meals z dzieciństwa, które są podawane z frytkami, może przekładać się na częste wizyty w McDonald’s w dorosłości. Średnio, Amerykanie jedzą obecnie frytki około 4 razy w tygodniu.
Ludzkie pożądanie smaku było w większości przypadków nie docenianą i nie zbadaną siłą w historii. Przez milenia imperia były budowane, nieznane lądy podbijane, a wielkie religie i filozofie zmienione na zawsze - a wszystko to przez handel przyprawami. W 1492 roku Krzysztof Kolumb wyruszył na poszukiwanie przypraw. Dzisiaj wpływ smaku na rynki światowe jest nie mniej skuteczny. Wzrost i upadek korporacyjnych imperiów, czyli firm od napojów ?soft drink? (jak Coca Cola), suchych przekąsek (jak chipsy ziemniaczane) i sieci szybkiej żywności (jak McDonald’s) są często wyznaczane tym, jak ich produkty smakują.

Historia

Przemysł smakowy pojawił się w połowie dziewiętnastego wieku, kiedy to przetwarzana technologicznie żywność zaczęła być produkowana na masową skalę. Uznając potrzebę stosowania dodatków smakowych, wcześni producenci przetwarzanej żywności zwrócili się do producentów perfum, którzy od dłuższego czasu mieli doświadczenie z esencjami i aromatami lotnymi. Wielkie domy perfum z Anglii, Francji i Holandii produkowały wiele z pierwszych środków smakowych. Na początku dwudziestego wieku, dzięki silnemu przemysłowi chemicznemu, Niemcy przejęły prowadzenie techniczne w produkcji smaków. [przypis tłumacza: pierwsze zastosowanie gazu bojowego do masowego mordowania żołnierzy podczas I wojny światowej jest przykładem zaawansowania niemieckiego przemysłu chemicznego w tym okresie.] Jak wieść niesie, to niemiecki naukowiec odkrył methyl anthranilate (jeden z pierwszych sztucznych smaków) przez przypadek, podczas mieszania środków chemicznych w swoim laboratorium. Niespodziewanie laboratorium wypełniło się słodkim zapachem winogron. Później methyl anthranilate stał sie głównym dodatkiem smakowym w winogronowym napoju marki Kool-Aid, obecnie jednym z najpopularniejszych w USA.
Po II wojnie światowej przemysł perfumeryjny przeniósł się z Europy do USA, osiadając w Nowym Jorku, w pobliżu rejonu odzieżowego i domów mody. Razem z nim przybył też przemysł smakowy, który w związku z rozbudową fabryk przeniósł się później do sąsiedniego stanu New Jersey. Wytwarzane przez człowieka dodatki smakowe były do lat pięćdziesiątych używane w większości wypadków w pieczonych wyrobach, cukierkach i wodach sodowych. Wtedy to sprzedaż przerabianej technicznie żywności zaczęła wzrastać. Wynalazek chromatografów i spektrometrów (maszyn, które mogą mierzyć gazy lotne w niewielkich ilościach) wielce zwiększył ilość smaków, które mogły być sztucznie uzyskiwane. Do lat sześćdziesiątych firmy smakowe dostarczały dodatki, dające smak dosłownie tysiącom nowych żywności.
Amerykański przemysł smakowy ma obecnie roczne dochody około 1,4 miliarda dolarów. Około 10 000 nowych technologicznie przerabianych produktów żywnościowych jest co roku wprowadzanych na rynek USA. Prawie wszystkie wymagają dodatków smakowych. Około dziewięć na dziesięć plajtuje. Najświeższe innowacje smakowe są ogłaszane w publikacjach takich, jak Chemical Market Reporter, Food Chemical News, Food Engineering i Food Product Design. Rozwój IFF odzwierciedla rozwój całego przemysłu. IFF powstało w 1958 r. na skutek połączenia dwóch mniejszych firm. Ich roczne dochody wzrosły prawie 15-krotnie od początku lat siedemdziesiątych i obecnie firma posiada fabryki w 20 krajach.

Precyzja w Big Makach

Dzisiejsze precyzyjne spektrometry, chromatografy gazowe i analizatory oparów dostarczają szczegółowej informacji na temat komponentów smaku żywności, wykrywając chemiczne aromaty obecne w tak niskich ilościach, jak jedna część na miliard. Jednak ludzki nos jest jeszcze bardziej czuły. Może on wykryć aromaty obecne w ilościach kilku części na biliard, czyli około 0,000000000003 procenta. Złożone aromaty, jak te w kawie czy w pieczonym mięsie, składają się z gazów lotnych, pochodzących z prawie tysiąca różnych chemikaliów. Zapach truskawek pochodzi ze skrzyżowania około 350 chemikaliów, które są obecne w mikroskopijnych ilościach. To, czego ludzie najbardziej poszukują w żywności, czyli smak, jest na ogół obecny w ilościach mikroskopijnych, więc zdecydowanie za małych, aby mierzyć go w tradycyjnych jednostkach kulinarnych, jak gramy czy łyżeczki. Substancja która nadaje dominujący smak pieprzowi może być wyczuwana w ilościach tak niskich, jak 0,02 części na miliard. Jedna kropla wystarcza dla zmiany smaku pięciu średnich rozmiarów basenów pływackich. Dodatek smakowy najczęściej widnieje jako przedostatni na liście dodatków żywności przerabianej technicznie i często kosztuje mniej niż opakowanie. Napoje typu soft drinks (jak Pepsi Cola) zawierają większą proporcję dodatków smakowych niż inna żywność. Smak w typowej puszce Coca Coli kosztuje około pół centa (2 grosze).

Nie tylko smak - kolor również

Dodatki kolorujące w przetwarzanej technologicznie żywności są obecne w o wiele mniejszych ilościach niż związki smakowe. Wiele z powyżej wspomnianych firm produkujących smaki, produkuje również te koloryzatory, które mają sprawić, żeby żywność wyglądała ?wieżo i apetycznie. Barwienie żywności służy wielu tym samym dekoracyjnym celom, co kobieca szminka do ust, cień do powiek, czy tusz do rzęs, i często jest wykonane z tych samych pigmentów. Dwutlenek tytanu, na przykład, okazał się być minerałem o szczególnie szerokim zastosowaniu. Daje on wielu cukierkom i lukrowi ich jasno biały kolor. Jest również popularnym składnikiem kobiecych kosmetyków. Jest także pigmentem używanym w wielu białych olejnych farbach artystycznych i farbach używanych do malowania ścian domowych. W Burger King, Wendy’s i w McDonald’s środki kolorujące zostały dodane do wielu napojów ?soft drink?, sosów do sałatek, ciastek, słodkich bułeczek i składników dań drobiowych.
Badania naukowe wykazały, że kolor żywności może mieć ogromny wpływ na to, jak jej smak jest odbierany. Jasnokolorowa żywność często wygląda na smakującą lepiej niż żywność wyglądająca zwyczajnie, nawet kiedy składniki smakowe są identyczne. Żywność, którą pozbawimy jej normalnego koloru, często wydaje się posiadać także i nienaturalny smak. Przez tysiące lat człowiek opierał się na wizualnych sugestiach dla dokonania wyboru co jest jadalne. Kolor owocu sugeruje, kiedy jest on dojrzały, a kolor mięsa - kiedy jest ono zepsute. Naukowcy od smaków czasami używają kolorowego oświetlenia dla poprawienia doznań smakowych konsumenta badanej żywności. Podczas jednego z takich eksperymentów na początku lat siedemdziesiątych badanym osobom podano nienaturalnie zabarwiony stek wołowy z frytkami, który wyglądał jednak normalnie przy kolorowym oświetleniu. Konsumenci tego dziwnego steku odbierali jego smak jako zupełnie normalny do momentu, kiedy zmieniono oświetlenie na właściwe. Kiedy okazało się, że stek był w rzeczywistości koloru niebieskiego, a frytki zielone, u części badanych osób pojawiły się objawy zatrucia pokarmowego.
O ile smaki na ogół powstają z mieszanki wielu różnych lotnych chemikaliów, to często jeden związek dostarcza dominującego aromatu. Taki środek chemiczny, wąchany pojedynczo jest odbierany przez nasze powonienie jako zapach prawdziwego pokarmu. Na przykład ethyl-2-methyl butyrate pachnie dokładnie jak jabłko. Daje to wręcz nieograniczone możliwości w procesie technologicznej przeróbki żywności po zastosowaniu odpowiedniego środka chemicznego można uzyskać absolutnie każdy pożądany smak. Dodajemy do przerabianej żywności methyl-2-pyridyl ketone i ma ona smak prażonej kukurydzy. Dodajemy ethyl-3-hydroxy butanoate i otrzymujemy smak polewy czekoladowej. Można tak eksperymentować w nieskończoność. Bez wpływania na wygląd czy wartość odżywczą technologicznie przetwarzanej żywności można jej dać zapachy zupełnie nietypowe dla pokarmu np. po zastosowaniu hexanalu uzyska ona zapach świeżo ściętej trawy, a po użyciu 3-methyl butanoic acid - zapach odoru ciała ludzkiego.
Amerykańskie Ministerstwo Zdrowia (FDA) nie wymaga od firm ujawniania składników używanych przez nich barwników czy dodatków smakowych tak długo, jak wszystkie te chemikalia są uznawane przez urząd jako “generalnie bezpieczne”. To pomaga firmom utrzymywać ich receptury w tajemnicy. Pomaga także ukryć fakt, że same związki smakowe często zawierają więcej składników niż żywność, której nadają smak. Określenie ?sztuczny smak truskawek? (artificial strawberry flavor) w niewielkim stopniu oddaje prawdziwe rozmiary chemicznego cudotwórstwa i zaawansowania, dzięki którym żywność poddana wysokiej obróbce technologicznej smakuje jak truskawki.
Typowy sztuczny smak truskawkowy, jak na przykład ten, który znajduje się w napoju “strawberry milk shake” firmy Burger King, zawiera następujące składniki (nazwy angielskie):
1. amyl acetate,
2. amyl butyrate,
3. amyl valerate,
4. anethol,
5. anisyl formate,
6. benzyl acetate,
7. benzyl isobutyrate,
8. butyric acid,
9. cinnamyl isobutyrate,
10. cinnamyl valerate,
11. cognac essential oil,
12. diacetyl,
13. dipropyl ketone,
14. ethyl acetate,
15. ethyl amyl ketone,
16. ethyl butyrate,
17. ethyl cinnamate,
18. ethyl heptanoate,
19. ethyl heptylate,
20. ethyl lactate,
21. ethyl methylphenylglycidate,
22. ethyl nitrate,
23. ethyl propionate,
24. ethyl valerate,
25. heliotropin,
26. hydroxyphenyl-2-butanone (10% solution in alcohol),
27. a-ionone,
28. isobutyl anthranilate,
29. isobutyl butyrate,
30. lemon essential oil,
31. maltol,
32. 4-methylacetophenone,
33. methyl anthranilate,
34. methyl benzoate,
35. methyl cinnamate,
36. methyl heptine carbonate,
37. methyl naphthyl ketone,
38. methyl salicylate,
39. mint essential oil,
40. neroli essential oil,
41. nerolin,
42. neryl isobutyrate,
43. orris butter,
44. phenethyl alcohol,
45. rose,
46. rum ether,
47. g-undecalactone,
48. vanillin,
49. solvent
Lata sześćdziesiąte były złotymi latami dla producentów sztucznych smaków w USA. Sztuczne wersje środków smakowych nie były wprawdzie tak rozwinięte, ale i nie musiały takimi być, zważywszy na charakterystykę poddanej obróbce technologicznej żywności. Przez ostatnie dwadzieścia lat producenci żywności technologicznie przetwarzanej używali raczej tylko “naturalnych smaków” w swoich produktach. Wg amerykańskiego Ministerstwa Zdrowia muszą one pochodzić w całości z naturalnych źródeł: z ziół, przypraw, owoców, warzyw, wołowiny, kurczaków, drożdży, kory, korzeni, itp. Konsumenci preferują żywność która zawiera naturalne smaki, sądząc, że są one bardziej zdrowe. Różnice pomiędzy naturalnymi i sztucznymi smakami mogą być subiektywne i po części absurdalne. Wynikają one bowiem w większym stopniu z tego, w jaki sposób dany smak został uzyskany, niż z tego, co w rzeczywistości zawiera.”Naturalny smak jest smakiem uzyskanym przy użyciu przestarzałej technologii” - twierdzi Terry Acree, profesor nauk żywnościowych na Cornell Univeristy. Naturalne smaki i sztuczne smaki czasami zawierają dokładnie takie same chemikalia, ale wyprodukowane innymi metodami. Np. amyl acetate daje dominujący smak bananów. Kiedy jest destylowany z bananów przy użyciu rozcieńczalnika - jest “naturalnym smakiem”. Kiedy jednak jest produkowany poprzez mieszanie octu z alkoholem amylowym i dodanie kwasu siarkowego jako katalizatora, amyl acetate jest “sztucznym smakiem”. Uzyskany obiema metodami pachnie tak samo. “Naturalny smak” jest obecnie podawany na listach dodatków we wszystkich popularnych produktach na rynku amerykańskim.
“Naturalny smak” wcale nie jest zdrowszy lub czystszy niż “sztuczny smak”. Kiedy zapach migdałów (aldehyd benzylowy) jest otrzymywany z naturalnych źródeł takich jak pestki brzoskwiń i moreli, to zawiera on szczątkowe ilości cyjanowodoru - śmiertelnej trucizny (przypis tłumacza: Zyklon B używany w KL Aushwitz to nazwa handlowa właśnie cyjanowodoru). Ale aldehyd benzylowy uzyskany poprzez mieszanie olejku goździkowego i octanu amylowego nie zawiera już cyjanowodoru. Mimo to jest on uznawany za “sztuczny smak” i sprzedaje się po dużo niższej cenie. Naturalne i sztuczne smaki są teraz produkowane w tych samych fabrykach, które mało kto kojarzyłby z Matką Naturą.

Profesjonalny nos i poetyczne wyczucie

Mała, elitarna grupa naukowców, którzy tworzą większość smaków żywności obecnie konsumowanej w USA, nazywa się flavorists. W swojej pracy opierają się oni na wielu dyscyplinach: biologii, psychologii, fizjologii i chemii organicznej. Naukowiec taki jest chemikiem z wyszkolonym nosem i poetyckim wyczuciem. Smaki są tworzone poprzez mieszanie szeregu różnych chemikaliów w malutkich ilościach. Jest to proces rządzony pryncypiami naukowymi, ale wymagający dużej dozy prawdziwej sztuki. W czasach kiedy subtelne aromaty i kuchenki mikrofalowe nie są udanym połączeniem, praca naukowca od smaków polega na stworzeniu iluzji w przerabianej technologicznie żywności, oraz doprowadzeniu do tego, że konsumenci rzeczywiście polubią te produkty. Naukowcy, z którymi rozmawiałem byli dyskretni, zgodnie z wymaganiami swojego zawodu. Niezwykle mili, o kosmopolitycznym nastawieniu i z dużą dozą ironii, nie tylko uwielbiają dobre wina, ale potrafią nazwać chemikalia, które dają każdemu rodzajowi wina unikalny aromat. Jeden z nich porównał swoją pracę do komponowania muzyki - dobrze skomponowany związek smakowy będzie miał “wysoką nutę”, po której często następuje “osuszenie” i “wyrównanie” z różnymi chemikaliami, odpowiedzialnymi za każdy stopień. Smak żywności może być radykalnie zmieniony przez mikroskopijne zmiany w smakowej kombinacji. “Drobny odór zajdzie daleko” - powiedział mi jeden z naukowców.
W celu nadania żywności przerabianej technologicznie smaku jaki konsumenci preferują, naukowiec musi zawsze brać pod uwagę “doznania smakowe”, czyli unikalną kombinację budowy i chemicznych interakcji, które wpływają na to, w jaki sposób smak jest odbierany. Odczucie w jamie ustnej może być poprawione poprzez użycie różnych tłuszczy, gum, skrobi, emulsji i stabilizatorów. Aromatyczne chemikalia w żywności mogą być dokładnie analizowane, ale elementy, które składają się na odczuwanie smaku w jamie ustnej są dużo trudniejsze do zmierzenia. Jak można zmierzyć twardość precla albo chrupkość frytki? Technologowie żywności prowadzą obecnie podstawowe badania w reologii, dziale fizyki, który bada przepływ płynów i deformacje materiałów. Wiele firm sprzedaje zaawansowane urządzenia, które próbują mierzyć odczucia w jamie ustnej. TA.XT2 i Texture Analyzer, produkowany przez Texture Technologies Corporation ze Scarsdale w stanie Nowy Jork, dokonuje kalkulacji, opierając się na danych uzyskanych aż z 250 różnych czujników. Praktycznie jest to mechaniczna buzia. Mierzy ona najważniejsze parametry fizyczne żywności jak: odbicie, deformacja, punkt pęknięcia, masa, chrupkość, żucie, rozciągliwość, wymiar, kleistość, sprężystość, śliskość, gładkość, miękkość, nawilżenie, soczystość, smarowanie, zwijanie i lepkość.
Niektóre z najważniejszych osiągnięć w produkcji smaków mają obecnie miejsce na polu biotechnologii. Złożone smaki powstają w wyniku reakcji enzymatycznych, procesów fermentacyjnych i pleśnienia. Wszystkie smaki tworzone tymi metodami (włączając te, do otrzymania których niezbędna jest pleśń) są przez Amerykańskie Ministerstwo Zdrowia uznawane za smaki naturalne. Nowe, bazujące na enzymach procesy technologiczne umożliwiają stworzenie w laboratorium smaków do złudzenia przypominających smaki prawdziwego nabiału. Jedna z firm oferuje obecnie nie tylko smak masła, ale również smak masła kremowego, serowego, mlecznego, topionego i super skoncentrowane masło w wersji płynnej i proszkowej. Rozwój nowych technologii fermentacyjnych połączony z nowymi technologiami podgrzewania mieszanek cukrów i aminokwasów doprowadził do stworzenia jeszcze bardziej realistycznych smaków mięsa.
McDonald’s najprawdopodobniej wykorzystał ten postęp, kiedy wyeliminował tłuszcz wołowy ze swoich frytek. Firma nie chce ujawnić dokładnego pochodzenia naturalnego smaku dodawanego do swoich frytek. Jednak w odpowiedzi na zapytanie redakcji Vegetarian Journal McDonald’s przyznał, że ich frytki otrzymują część charakterystycznego smaku ze źródeł zwierzęcych. Bardzo prawdopodobnym źródłem jest wołowina, choć nie można tu wykluczyć innego rodzaju mięsa. We Francji, na przykład, frytki McDonald’s są czasami smażone w tłuszczu kaczym lub końskim.
Inne popularne sieci szybkiej żywności uzyskują swój smak z zaskakujących czasami źródeł. Chicken McNuggets McDonalds’a zawierają ekstrakt z wołowiny, podobnie zresztą jak Grilled Chicken Sandwich sieci Wendy’s. BK Broiler Chicken Breast Patty sieci Burger King zawiera “naturalny wędzony smak”. Przedsiębiorstwo o nazwie Red Arrow Products specjalizuje się w wędzonych smakach, jakie są dodawane do sosów barbecue, suchych przekąsek i przerabianych technicznie mięs. Red Arrow produkuje “naturalny smak wędzony” poprzez spalanie trocin i wyłapywanie chemikaliów aromatycznych, jakie wydostają się podczas procesu spalania do powietrza. Dym jest wyłapywany w wodzie, a następnie butelkowany. Dzięki temu inne przedsiębiorstwa mogą sprzedawać swoją żywność, wyglądającą i pachnącą tak, jakby rzeczywiście była wędzona nad ogniem.
Niedawno organizacja społeczna Vegetarian Legal Action Network wystąpiła z wnioskiem do Ministerstwa Zdrowia o wydanie nowych przepisów oznakowania żywności zawierającej “naturalne smaki”. Grupa ta chce żeby firmy przetwarzające żywność ujawniały na opakowaniach podstawowe pochodzenie swoich smaków. Obecnie wegetarianie często nie mają możliwości dowiedzenia się, czy dodatki smakowe przez nich używane nie zawierają wołowiny, wieprzowiny, drobiu lub ryb. Koszenila, jeden z najszerzej używanych naturalnych barwników spożywczych, którego obecność jest często ukryta pod określeniem “kolor dodany”, narusza wiele religijnych ograniczeń dietetycznych. Może powodować reakcje alergiczne u osób uczulonych. i pochodzi z nietypowego źródła. Ekstrakt koszenili (znany również jako karmin) jest robiony z wysuszonych odwłoków Dactylopius Coccus Costa, małych insektów rodzaju żeńskiego zbieranych w Peru i na Wyspach Kanaryjskich. Insekty te żywią się głównie czerwonymi owocami kaktusa i ten kolor z jagód zbiera się w ich odwłokach i niewyklutych larwach. Insekty są zbierane, suszone i mielone na proszek. Potrzeba ich około 70 000 dla wyprodukowania pół kilograma pigmentu karminu, który jest później używany do barwienia żywności przetwarzanej technologicznie na kolor różowy, czerwony lub fioletowy. Jogurt truskawkowy firmy Dannon (w Polsce znanej jako Danone) bierze swój kolor z karminu, podobnie jak wiele mrożonych lizaków owocowych, cukierków, owocowych farszów do ciast, oraz popularny napój grejpfrutowy o kolorze różowym marki Ocean Spray.
W pokoju narad przedsiębiorstwa smakowego IFF, pan Brian Grainger pozwolił mi na przetestowanie niektórych smaków firmy. Było to nietypowe testowanie, ponieważ nie było tam żadnych próbek żywności. Graingera, naukowca z ogromnym doświadczeniem i wiedzą na temat smaków, mówiącego z angielskim akcentem, można raczej zaliczyć do przedstawicieli starego, europejskiego stylu. Zasugerowałem mu, że zasada tajemnicy handlowej, której tak uparcie trzyma się firma IFF, odstaje od zasad współczesnej strategii masowego rynku. Zamiast wzbraniać się przed ujawnieniem marek niezliczonych produktów, zawierających dodatki smakowe IFF i przed dalszą ich promocją (na czym niewątpliwie bardzo korzystają inne firmy, przebojem zdobywające rynek i konsumenta), firma powinna umieścić własne logo na wszystkich produktach z ich smakami. Pan Grainger uprzejmie nie zgodził się ze mną, zapewniając, że taka rzecz nigdy nie będzie miała miejsca.
Brać chemików smakowych jest środowiskiem bardzo hermetycznym. Z powodu braku uznania publicznego są zmuszeni w swoim własnym, niewielkim gronie chwalić wzajemnie swoje osiągnięcia. Dokonując analizy receptury smaku danego produktu, pan Grainger bardzo często może powiedzieć, który z jego kolegów po fachu w konkurencyjnej firmie stworzył dany smak. Zawsze też zadowoleniem napełnia go widok półek w supermarketach wypełnionych produktami znanych marek, a zawierającymi smaki przez niego skomponowane.
Pan Grainger przyniósł z laboratorium tuzin małych szklanych butelek. Po otworzeniu, w każdej z nich zanurzyłem testujący sączek - długi biały pasek papieru, mający wchłaniać aromat chemikaliów bez zniekształcania zapachu. Przed każdym testem zamykałem oczy. Wtedy, głęboko wciągałem powietrze i? przed oczyma mojej wyobraźni pojawiały się jedna po drugiej przeróżne potrawy, wyłaniające się ze szklanych butelek. Wąchałem świeże wiśnie, czarne oliwki, smażoną cebulę i krewetki. Jednak całkowicie zaskoczyła mnie najciekawsza kreacja p.Graingera. Po zamknięciu oczu poczułem zapach smażonego hamburgera. Aromat był nadzwyczajny i tak realistyczny, jakby kto? w pokoju przewracał hamburgery na gorącym grillu. Kiedy jednak otworzyłem oczy, przede mną był cienki pasek białego papieru i uśmiechający się z zadowoleniem chemik.
(Październik 2002).
Copyleft: Polski McSpotlight.

Zaskakujące fakty o sieci restauracji McDonald's. Czy wiesz np. że do każdego posiłku proponowana jest Ci Coca Cola lub inny napój, ponieważ to rozpycha Twój żołądek - a to znaczy, że szybko znów będziesz głodny.
  • Ronald McDonald włada biegle 31 językami. W tym: Portugalski, Tagalog, Mandaryński i Rosyjski.
  • Jest on maskotką firmową, równie rozpoznawalną co św. Mikołaj.
  • W McDonaldzie pracowali: Pink, Sharon Stone i Shania Twain.
  • Do każdego posiłku zaproponują Ci colę lub inny napój który rozpycha żołądek.
  • … To znaczy że szybko znów będziesz głodny.
  • Temperatura kotleta ma być zawsze między 69 a 74 st. C. Sprawdza się to wstrzykując do nich termometr.
  • W Stanach Zjednoczonych już trzyletnie dzieci wolą jedzenie z McDonalda od identycznych dań nie opatrzonych logo fast foodu (Uniwersytet Stanforda).
  • Dzieci poniżej 7 roku życia nie potrafią zauważyć perswazyjnej funkcji reklam.
  • Udział sprzedaży samych frytek w USA to więcej niż 1/3
  • Ponad 50 tysięcy studentów posiada tytuł “magistra hamburgerologii” wydawanego przez McDonald’s “Hamburger University”
  • Każdego dnia, McDonald obsługuje 46 milionów ludzi.
  • Od 1955r. sprzedano ponad 100 miliardów hamburgerów.
  • Tłuszcz z grilla sprzedawany jest firmom które produkują szminki.
  • Punkt 3 regulaminu kuchni: “Nie podnosimy NICZEGO z podłogi”
  • W 2001r. przychody sieci wyniosły 14,87 miliarda dolarów.
  • Jak stwierdził Harry J. Sonneborne, jeden z założycieli McDonald’s: Jesteśmy biznesem w dziedzinie nieruchomości. Jedynym powodem, dla którego sprzedajemy hamburgery, jest to, że przynoszą największy dochód płatnikom czynszu.
  • Najwięcej restauracji McDonald’a za granicą jest w Japonii - ponad 3 tysiące.
  • Jedyny na świecie podziemny McDonald mieści się w Warszawie (Aleje Jerozolimskie).
  • Ronald McDonald to “Donald McDonald™” w Japonii - ponieważ łatwiej to tam wymówić. W Singapurze znany jest jako “Uncle McDonald.”
  • Jedyny kontynent na którym nie ma jeszcze restauracji tej sieci to Antarktyda.
  • McDonald posiada tylko 3 koszerne restauracje na Świecie - w Izraelu. To jedyne restauracje gdzie nie można zamówić cheesburger’a.
  • Big Maca wymyślono w 1968r a zestawy Happy Meal 10 lat później.
  • Specyficzny smak frytek uzyskiwano niegdyś poprzez smażenie ich w oleju bawełnianym (7%) + oleju zwierzęcym(93%). Jednak w 1990r. miksturę tą zastąpiono zdrowszym olejem.
  • Uzyskanie później posmaku wołowiny we frytkach było trudne. Wykorzystano firmy zajmujące się produkcją aromatów i barwników.
  • Ilość kalorii w:
    • Kanapka McChicken: 360 kcal
    • Big Mac: 560 kcal
    • Duże frytki: 610 kcal
    • Deluxe breakfast: 1220 kcal
    • Shake czekoladowy: 1160 kcal
  • W kuchni na starcie dostajesz 8zł brutto i fartuszek z plakietką “Imię - uczę się”

czwartek, 13 stycznia 2011

Jedzenie ma znaczenie 8/8

Czy hamburger spleśnieje po miesiącu?


    
Autorka i blogerka Nonna Joann Bruso postanowiła przeprowadzić niezwykły eksperyment. 3 marca 2009 roku kupiła Happy Meal w McDonalds i umieściła go w szafce nad biurkiem w swoim domu w Colorado. Następnie przez rok dokumentowała na blogu, co się dzieje z zakupionym jedzeniem.

62. letnia blogerka udziela w Internecie porad rodzicom na temat zdrowego żywienia dzieci. Mój Happy Meal skończył dziś rok i wygląda całkiem dobrze. NIGDY brzydko nie pachniał. Jedzenie nie spleśniało. W ogóle nie było zatęchłe - pisała Bruso na blogu 3 marca 2010 roku.

Link do artykułu w Gazecie Wyborczej opisujący eksperyment blogerki: Przez rok trzymała Happy Meal z McDonalds w szafce. Nie spleśniał
Link do bloga Joann Bruso: Happy Meal Blog

Dziennikarze Dzień dobry TVN postanowili sprawdzić, co kryją w sobie popularne na całym świecie dania kupowane w fast foodach. Inspiracją był dla nich właśnie eksperyment Joann Bruso. W tym celu zakupione hamburgery i frytki zamknęli na miesiąc w trzech różnych pudełkach.

Co stało się z produktami po tym okresie? Link do strony internetowej Dzień dobry TVN pokazujący otwarcie tych pudeł po miesiącu: Czy hamburger spleśnieje po miesiącu?

środa, 12 stycznia 2011

Jedzenie ma znaczenie 7/8

Śniadanie mistrzów.


 
Amerykańskie badania dowodzą, że dzieci, które jedzą śniadania, mają lepsze stopnie i lepiej się zachowują podczas lekcji Są mniej agresywne i mniej ospałe. Rzadziej też chorują.

Jak pokazały badania Japończyków pod kierunkiem Kunio Kitamura, szefa Stowarzyszenia Planowania Rodziny, dzieciaki, które nie jedzą śniadań, średnio o dwa lata wcześniej (w wieku 17 lat, a nie 19 lat) przechodzą inicjację seksualną.
Link do artykułu Śniadanie mistrzów autorstwa Katarzyny Bosackiej, który ukazał się w Gazecie Wyborczej 23 kwietnia 2010 r.:
http://odwazsie.gazeta.pl/odwagi/1,97220,7802644,Sniadanie_mistrzow.html

niedziela, 9 stycznia 2011

Jedzenie ma znaczenie 6/8

Nie wystarczy dobrze jeść!

Przykładowo, pomarańcze tracą 50% witaminy C w 24 godziny już po zerwaniu. 

W dniu, kiedy znajdą się na Twoim stole od zerwania mogły upłynąć tygodnie, a nawet miesiące.  Cytryna, na którą tak często liczysz, zawiera znikome ilości witaminy C, gdyż zrywana jest jako niedojrzała, a dojrzewa bez obecności naturalnych promieni słonecznych. To bardzo ważne, gdyż pod ich wpływem pod skórką tworzą się bioflawonoidy, a to właśnie w nich wytwarza się najwięcej witaminy C. A czy wiesz ile pokarmów dziennie powinieneś zjeść, aby zabezpieczyć podstawowe normy witamin i minerałów?

Zjadamy zbyt mało naturalnych pokarmów bogatych w te składniki, a w diecie mamy coraz więcej napychających i bezwartościowych produktów.

Korzystne działanie wielu suplementów: multiwitamin, witamin oraz minerałów, osiągniesz pod warunkiem, iż nie są one wytwarzane sztucznie, ale zwierają naturalne składniki takie jak bioflawonoidy, chelaty, antyoksydanty czy enzymy.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Jedzenie ma znaczenie 5/8

Owoce Goji

Owoce Goji stanowią źródło wielu wartościowych składników dla naszego organizmu. Ich właściwości były już znane tysiące lat temu i wciąż są bardzo cenione w medycynie naturalnej.


Właściwą nazwą krzewu, z którego pochodzą owoce, jest Kolcowój szkarłatny (Lycium barbarum), lub azjatycka wilcza jagoda. Owoce Goji, swoim korzystnym właściwościom zawdzięczają określanie ich "owocami długowieczności".


Właściwości owoców Goji

Surowiec ten wykazuje szereg pozytywnie oddziałujących na organizm właściwości, spośród których należy wymienić działanie:
  • tonizujące,
  • usprawniające prawidłową pracę serca,
  • poprawiające funkcjonowanie nerek,
  • polepszające pracę płuc,
  • zmniejszające dolegliwości reumatyczne,
  • osłabiające rozwój chorób wątroby oraz nerek,
  • opóźniające starzenie się organizmu,
  • wzmacniające wzrok,
  • korzystne dla mięśni i kośćca,
  • wzmagające odporność organizmu na infekcje.


Zawartość owoców Goji

Każda roślina, której przypisuje się działanie zdrowotne, musi mieć udowodnioną zawartość składników, wykazujących konkretne właściwości i zdolności określonego działania. Należy zatem określić, jaka zawartość owoców Goji przyczynia się do ich korzystnego wpływu na organizm.


Główne składniki owoców Goji:


Fitosterole

Czyli substancje pochodzenia roślinnego, zbliżone w swojej budowie do cholesterolu. Podobna struktura umożliwia "zastępowanie" cząstek cholesterolu, w procesie jego wchłaniania, dzięki czemu stężenie cholesterolu we krwi ulega zmniejszeniu. Takie działanie zapewnia ochronę wielu ważnych czynnościowo organów (w szczególności serca) przed groźnymi dla życia chorobami (miażdżycą, zawałem serca, udarem mózgu). Ponadto uzyskuje się polepszenie tzw. profilu lipidowego krwi (równowagi między stężeniem dobrego i złego cholesterolu, oraz triglicerydów).

Flawonoidy

Wykazują działanie uszczelniające na naczynia krwionośne, przeciwzapalne, antyoksydacyjne (tzw. zmiataczy wolnych rodników tlenowych, niszczących błony lipidowe budujące organizm), oraz wiele innych.

Karotenoidy

Tak popularnie kojarzone z marchwią, która jednak posiada niższą ich zawartość, w porównaniu z owocami Goji. Ich działanie w szczególności wykorzystywane jest w przypadku polepszania osłabionego wzroku, wzmacnianiu ochrony siatkówki, leczeniu jaskry i odtruwaniu wątroby.

Nienasycone kwasy tłuszczowe

Ich korzyści są bardzo istotne. Posiadają bowiem zdolność podnoszenia odporności organizmu na infekcje, usprawniania pamięci i pracy mózgu, ograniczania skłonności do przybierania na wadze, oraz wiele innych cenionych cech.

Witaminy

Przede wszystkim witamina C, której ilości są imponujące. Ponadto witamina E, oraz witaminy z grupy B.

Składniki mineralne

Żelazo, wapń, cynk, a także selen. Żelazo spełnia istotną rolę w funkcjonowaniu układu krwionośnego, jako składnik hemoglobiny (odpowiedzialnej za transport tlenu do komórek) oraz mioglobiny (znajdującej się w mięśniach). Wapń kojarzony głównie z przetworami mlecznymi (i bardzo słusznie) stanowi niezbędny element w prawidłowym rozwoju kośćca, ochronie przed osteoporozą, w krzepnięciu krwi i kurczliwości (zdolności do skurczów) mięśnia sercowego, jak i w wielu przemianach w organizmie zachodzących dzięki enzymom. Cynk jest pierwiastkiem współistniejącym z różnymi enzymami, biorącym udział w procesie mineralizacji kości, oraz usprawniającym pracę układu odpornościowego. Dodatkowo często wspomina się o jego korzystnym wpływie na stan skóry. Selen spełnia rolę przeciwutleniacza (antyoksydant), polepszając funkcjonowanie męskiego układu rozrodczego (ruchliwości plemników).

Betaina

Substancja o charakterze wspomagającym leczenie wysokiego poziomu homocysteiny.

Aminokwasy


Polisacharydy

Wzmagające prawidłowość w pracy układu odpornościowego.

Oceń stan swojego zdrowia - dieta