wtorek, 29 sierpnia 2017

Akrylamid

Znalezione obrazy dla zapytania Akrylamid

Zacznijmy od faktów: „Fakty wskazują na to, że im bardziej żywność jest przetworzona i ugotowana lub usmażona, tym gorzej ją strawić i zmetabolizować”, o czym świat medycyny poinformowała doktor nauk medycznych ze specjalnością z zakresu prawidłowego żywienia, bohaterka ponad 600 programów telewizyjnych i radiowych, autorka wielu naukowych publikacji, Amerykanka dr Nancy Appleton.


Jak wynika z jej obserwacji „naukowcy oszacowali, że przeciętne ryzyko choroby nowotworowej z powodu ekspozycji na heterocykliczne aminy wynosi 1 na 10 000 i wzrasta do więcej aniżeli 1 do 50, jeśli osoby spożywają duże ilości mięsa smażonego, szczególnie kurczaki z rożna”. (Dr. Appleton w ten sposób odnosi się do trującego i wysoce karcynogennego związku, który wydziela się w trakcie „uszlachetniania” produktów spożywczych wysoką temperaturą, znanego pod nazwą akrylamid. Przyczyny jego powstawania niestety wciąż są naukowcom nieznane). Związek ten, obecny w wielu produktach spożywczych, truje szczególnie dzieci, wciąż słabe immunologicznie, za to uwielbiające słodycze, hamburgery, frytki czy wszelkie odmiany chipsów. Truje i nas, albowiem smażeniny i frytek w rodzinnej diecie niemało.

O akrylamidzie pierwsi poinformowali świat Szwedzi, a konkretnie naukowcy skupieni w Narodowej Administracji Żywnością (szwedzki odpowiednik polskiego Instytutu Żywienia). Oni też udokumentowali jego karcynogenne działanie. O akrylamidzie wspomina również amerykańska Environmental Protection Agency (EPA). Ustalone przez nią maksymalne granice są aż o 300 razy mniejsze od ilości akrylamidu, jakiej można doszukać się w dużej porcji smażonych frytek. (Dopuszczalny limit akrylamidu to niby 0,12 mcg na 250 ml wody. Brak w normie wzmianki na temat akumulacji).

Nie są to jednak jedyne z produktów spożywczych, które poddajemy działaniu temperatury.
O innych mówi medyczny reporter, Robert Uhli. Powołując się na badania naukowców tym razem z Anglii, podaje, że alarmująco wysoką zawartość akrylamidu można odnaleźć we wszystkich smażonych produktach spożywczych. Mięso, jajka, ryby czy frytki nie stanowią więc żadnego tutaj wyjątku.

R. Uhli twierdzi: :Spośród wielu badanych przez brytyjskich uczonych produktów niektóre wykazały obecność akrylamidu aż o 1280 razy wyższą od międzynarodowych limitów bezpieczeństwa. Były to super marketingowe chipsy, chrupki, krakersy, prażony ryż Kellogsa oraz chrupki Pringlesa”.
Uhli również zauważa to, o czym mówią wszyscy uczeni zajmujący się „genotoksyczno-karcynogenną” substancją: „akrylamid jest sklasyfikowany jako chemiczna i karcynogenna substancja, bez określonej granicy bezpieczeństwa”.

Obserwacje te potwierdza amerykańska toksykolog z Food Standarts Agency, dr Diane Benford: „ Nie możemy określić jego (akrylamidu – J.M.) poziomu bezpieczeństwa. Musimy przyjąć, że każde narażenie na niego (…) może być ryzykowne”. A że lekarze leczący przyczyny wskazują na przetworzone pożywienie jako powód zwiększenia ryzyka wystąpienia choroby nowotworowej oraz miażdżycy o 40 do 60%, to czyż nie jest zrozumiałe, że nawołują do spożywania żywności nieprzetworzonej technologicznie? „Według moich obliczeń – mówi naukowiec z amerykańskiego Clark University, prof. Dale Hattis – akrylamid jest przyczyną kilkunastu tysięcy przypadków zachorowań na raka rocznie”.

Oczywiście liczby podane przez profesora mogą być o wiele wyższe. A to tylko dlatego, że badania przeprowadził zgodnie z ustalonymi przez EPA normami dopuszczającymi obecność akrylamidu w minimalnych ilościach.

Jak niebezpiecznym związkiem jest akrylamid, świadczyć może proces sądowy wytoczony korporacjom Mc Donalds i Burger King przez grupę naukowców, domagających się od nich umieszczenia na opakowaniach z frytkami ostrzeżenia co do rakotwórczego charakteru smażonych frytek, czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku papierosów.

Problemami zdrowia wynikającymi z obecności w przetworzonych produktach spożywczych akrylamidu zajęła się również Światowa Organizacja Zdrowia, z tym że jak zwykle, za zamkniętymi drzwiami.
Mniej polityczny w swojej wypowiedzi okazał się dyrektor amerykańskiego Centrum Nauki i Dbałości o Konsumentów (Center for Science in the Pubic Interest), Michael F. Jacobson. Uważa on, że obowiązkiem „strażników” zdrowia jest informowanie obywateli o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą przetworzona żywność. Traktując jako kolejną z oferowanych trucizn, Jacobson twierdzi, że instytucje te powinny przekonać obywateli, aby ci „unikali lub co najmniej ograniczyli konsumpcję produktów bez jakiejkolwiek wartości odżywczej”. Zwłaszcza przemysłowych płatków śniadaniowych na dobry początek z dodatkiem marketingowego miodu (ilość akrylamidu w tym „zdrowiu” wynosi „zaledwie” 250 razy więcej od ustalonych limitów!).
Ilości akrylamidu w gotowanych ziemniakach (w 120 g) przekraczają obowiązujący limit akrylamidu 25 razy. Gorzej wygląda sprawa frytek. Nie dość, że wykazują ogromne ilości akrylamidu, to zawierają dodatkowo tłuszcze typu trans. A każdy spożyty ich gram oznacza zwiększenie ryzyka wystąpienia chorób serca o 20%, co stwierdzili uczeni tym razem z Kanady.

Co robić, zapytają strwożeni konsumenci przetworzonej żywności?


Zmienić żywieniowe nawyki – odpowiedzą im lekarze leczący przyczyny.
Zdrowe jedzenie nie jest wyłącznie kwestią zaspokojenia zmysłu smaku, ale przede wszystkim sposobem zapobiegania wszelkiego rodzaju chorobom i schorzeniom i to niezwykle skutecznym, bo jak twierdzą lekarze „od przyczyn”, potrafiącym powstrzymać zapadalność na choroby nowotworowe i układu krążenia aż w 80%! Z tym, jak dodają , za pojęciem „zdrowe jedzenie” musi kryć się autentyczna wiedza.  

„Dodatkowe badania wykazały – pisze dalej dr Appleton – że istnieje wyższe ryzyko zachorowania na raka trzustki, jelit i piersi, co wynika ze zwiększonej konsumpcji mięsa „ dobrze wysmażonego lub z rusztu:”. Podobne zresztą skutki zdrowotne wynikają z konsumpcji żywności poddanej działaniu mikrofalówki !!!

To, że choroby cywilizacji są wynikiem m.in. konsumpcji technologicznie przetworzonej żywności, wykazali uczeni szwajcarscy już w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Jako pierwsi zaobserwowali oni tzw. „leukocyty trawienia”, czyli białe ciałka krwi z tendencją do drastycznego wzrostu w zależności od ilości spożycia i stopnia przetworzenia pokarmu. Odkryli również, że pokarmem wywołującym największy ich przyrost jest ten poddawany procesom rafinacji, homogenizacji, pasteryzacji i sezonowania.
Do nich należą m.in.: pasteryzowane mleko i soki, mleczna czekolada, margaryna, cukier, biała mąka oraz warzona sól. Przy okazji przekazujemy zwolennikom zdrowej żywności” pewną nadzieję: „Jeśli pożywienie jest przeżuwane w sposób dokładny, wyrządzone szkody w białych krwinkach są mniejsze. Natomiast jeśli ilości pożywienia w postaci surowej odpowiadają ilości tego zamienionego termicznie, to reakcja krwi okazuje się minimalna”. Trzeba też wiedzieć, że ugotowane „na śmierć” mięso, warzywa, jajka, drób czy ryby są bardziej niebezpieczne dla zdrowia aniżeli tatar czy kogiel-mogiel.

A może faktycznie lepiej byłoby wziąć przykład z ssaków (oczywiście nie tych udomowionych, schorowanych), które jak wiemy, żywność traktują bardziej po ludzku – pisze w swojej książce „Od lekarza do grabarza”, Jerzy Maslanky.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Oceń stan swojego zdrowia - dieta