Zacznijmy od faktów: „Fakty wskazują na to, że im bardziej żywność jest przetworzona i ugotowana lub usmażona, tym gorzej ją strawić i zmetabolizować”, o czym świat medycyny poinformowała doktor nauk medycznych ze specjalnością z zakresu prawidłowego żywienia, bohaterka ponad 600 programów telewizyjnych i radiowych, autorka wielu naukowych publikacji, Amerykanka dr Nancy Appleton.
Jak wynika z jej obserwacji „naukowcy oszacowali, że przeciętne ryzyko choroby nowotworowej z powodu ekspozycji na heterocykliczne aminy wynosi 1 na 10 000 i wzrasta do więcej aniżeli 1 do 50, jeśli osoby spożywają duże ilości mięsa smażonego, szczególnie kurczaki z rożna”. (Dr. Appleton w ten sposób odnosi się do trującego i wysoce karcynogennego związku, który wydziela się w trakcie „uszlachetniania” produktów spożywczych wysoką temperaturą, znanego pod nazwą akrylamid. Przyczyny jego powstawania niestety wciąż są naukowcom nieznane). Związek ten, obecny w wielu produktach spożywczych, truje szczególnie dzieci, wciąż słabe immunologicznie, za to uwielbiające słodycze, hamburgery, frytki czy wszelkie odmiany chipsów. Truje i nas, albowiem smażeniny i frytek w rodzinnej diecie niemało.
O akrylamidzie pierwsi poinformowali świat Szwedzi, a konkretnie naukowcy skupieni w Narodowej Administracji Żywnością (szwedzki odpowiednik polskiego Instytutu Żywienia). Oni też udokumentowali jego karcynogenne działanie. O akrylamidzie wspomina również amerykańska Environmental Protection Agency (EPA). Ustalone przez nią maksymalne granice są aż o 300 razy mniejsze od ilości akrylamidu, jakiej można doszukać się w dużej porcji smażonych frytek. (Dopuszczalny limit akrylamidu to niby 0,12 mcg na 250 ml wody. Brak w normie wzmianki na temat akumulacji).
Nie są to jednak jedyne z produktów spożywczych, które poddajemy działaniu temperatury. O innych mówi medyczny reporter, Robert Uhli. Powołując się na badania naukowców tym razem z Anglii, podaje, że alarmująco wysoką zawartość akrylamidu można odnaleźć we wszystkich smażonych produktach spożywczych. Mięso, jajka, ryby czy frytki nie stanowią więc żadnego tutaj wyjątku.
R. Uhli twierdzi: :Spośród wielu badanych przez brytyjskich uczonych produktów niektóre wykazały obecność akrylamidu aż o 1280 razy wyższą od międzynarodowych limitów bezpieczeństwa. Były to super marketingowe chipsy, chrupki, krakersy, prażony ryż Kellogsa oraz chrupki Pringlesa”. Uhli również zauważa to, o czym mówią wszyscy uczeni zajmujący się „genotoksyczno-karcynogenną” substancją: „akrylamid jest sklasyfikowany jako chemiczna i karcynogenna substancja, bez określonej granicy bezpieczeństwa”.
Obserwacje te potwierdza amerykańska toksykolog z Food Standarts Agency, dr Diane Benford: „ Nie możemy określić jego (akrylamidu – J.M.) poziomu bezpieczeństwa. Musimy przyjąć, że każde narażenie na niego (…) może być ryzykowne”. A że lekarze leczący przyczyny wskazują na przetworzone pożywienie jako powód zwiększenia ryzyka wystąpienia choroby nowotworowej oraz miażdżycy o 40 do 60%, to czyż nie jest zrozumiałe, że nawołują do spożywania żywności nieprzetworzonej technologicznie? „Według moich obliczeń – mówi naukowiec z amerykańskiego Clark University, prof. Dale Hattis – akrylamid jest przyczyną kilkunastu tysięcy przypadków zachorowań na raka rocznie”.
Oczywiście liczby podane przez profesora mogą być o wiele wyższe. A to tylko dlatego, że badania przeprowadził zgodnie z ustalonymi przez EPA normami dopuszczającymi obecność akrylamidu w minimalnych ilościach.
Jak niebezpiecznym związkiem jest akrylamid, świadczyć może proces sądowy wytoczony korporacjom Mc Donalds i Burger King przez grupę naukowców, domagających się od nich umieszczenia na opakowaniach z frytkami ostrzeżenia co do rakotwórczego charakteru smażonych frytek, czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku papierosów.
Problemami zdrowia wynikającymi z obecności w przetworzonych produktach spożywczych akrylamidu zajęła się również Światowa Organizacja Zdrowia, z tym że jak zwykle, za zamkniętymi drzwiami.
Mniej polityczny w swojej wypowiedzi okazał się dyrektor amerykańskiego Centrum Nauki i Dbałości o Konsumentów (Center for Science in the Pubic Interest), Michael F. Jacobson. Uważa on, że obowiązkiem „strażników” zdrowia jest informowanie obywateli o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą przetworzona żywność. Traktując jako kolejną z oferowanych trucizn, Jacobson twierdzi, że instytucje te powinny przekonać obywateli, aby ci „unikali lub co najmniej ograniczyli konsumpcję produktów bez jakiejkolwiek wartości odżywczej”. Zwłaszcza przemysłowych płatków śniadaniowych na dobry początek z dodatkiem marketingowego miodu (ilość akrylamidu w tym „zdrowiu” wynosi „zaledwie” 250 razy więcej od ustalonych limitów!).
Ilości akrylamidu w gotowanych ziemniakach (w 120 g) przekraczają obowiązujący limit akrylamidu 25 razy. Gorzej wygląda sprawa frytek. Nie dość, że wykazują ogromne ilości akrylamidu, to zawierają dodatkowo tłuszcze typu trans. A każdy spożyty ich gram oznacza zwiększenie ryzyka wystąpienia chorób serca o 20%, co stwierdzili uczeni tym razem z Kanady. Co robić, zapytają strwożeni konsumenci przetworzonej żywności?
Zmienić żywieniowe nawyki – odpowiedzą im lekarze leczący przyczyny. Zdrowe jedzenie nie jest wyłącznie kwestią zaspokojenia zmysłu smaku, ale przede wszystkim sposobem zapobiegania wszelkiego rodzaju chorobom i schorzeniom i to niezwykle skutecznym, bo jak twierdzą lekarze „od przyczyn”, potrafiącym powstrzymać zapadalność na choroby nowotworowe i układu krążenia aż w 80%! Z tym, jak dodają , za pojęciem „zdrowe jedzenie” musi kryć się autentyczna wiedza.
„Dodatkowe badania wykazały – pisze dalej dr Appleton – że istnieje wyższe ryzyko zachorowania na raka trzustki, jelit i piersi, co wynika ze zwiększonej konsumpcji mięsa „ dobrze wysmażonego lub z rusztu:”. Podobne zresztą skutki zdrowotne wynikają z konsumpcji żywności poddanej działaniu mikrofalówki !!!
To, że choroby cywilizacji są wynikiem m.in. konsumpcji technologicznie przetworzonej żywności, wykazali uczeni szwajcarscy już w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Jako pierwsi zaobserwowali oni tzw. „leukocyty trawienia”, czyli białe ciałka krwi z tendencją do drastycznego wzrostu w zależności od ilości spożycia i stopnia przetworzenia pokarmu. Odkryli również, że pokarmem wywołującym największy ich przyrost jest ten poddawany procesom rafinacji, homogenizacji, pasteryzacji i sezonowania.
Do nich należą m.in.: pasteryzowane mleko i soki, mleczna czekolada, margaryna, cukier, biała mąka oraz warzona sól. Przy okazji przekazujemy zwolennikom zdrowej żywności” pewną nadzieję: „Jeśli pożywienie jest przeżuwane w sposób dokładny, wyrządzone szkody w białych krwinkach są mniejsze. Natomiast jeśli ilości pożywienia w postaci surowej odpowiadają ilości tego zamienionego termicznie, to reakcja krwi okazuje się minimalna”. Trzeba też wiedzieć, że ugotowane „na śmierć” mięso, warzywa, jajka, drób czy ryby są bardziej niebezpieczne dla zdrowia aniżeli tatar czy kogiel-mogiel. A może faktycznie lepiej byłoby wziąć przykład z ssaków (oczywiście nie tych udomowionych, schorowanych), które jak wiemy, żywność traktują bardziej po ludzku – pisze w swojej książce „Od lekarza do grabarza”, Jerzy Maslanky.
Zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka.
Pij mleko, będziesz wielki jak Kayah albo Bogusław Linda – przekonywały reklamy. Guzik prawda. Krowie mleko to nie przepis na karierę dla dziecka, ale na jego kłopoty.
O zaletach mleka zapewniają polskie dzieci twórcy najgłośniejszej dziś społecznej reklamy, politycy i oczywiście koncerny mleczarskie, którym publiczna akcja jest wyjątkowo na rękę.
Dziewczynka z reklamy jest nieśmiała, szczerbata i pewnie od dawna siedzi w ostatniej ławce. Kiedy przyznaje się klasie, że chciałaby zostać piosenkarką, dzieci wybuchają śmiechem. Dziewczynka wypija szklankę mleka i po latach zostaje gwiazdą popu. Przesłanie jest jasne.
Moda na picie
Akcja ruszyła we wrześniu 2002 roku i trwa do dziś. Jej organizator – Międzynarodowe Stowarzyszenie Reklamy, za swój cel uznał “intensyfikację działań profilaktyki osteoporozy poprzez wykreowanie mody na picie mleka”. Inaczej mówiąc – jak będziesz miał ciepły stosunek do mleka, nie będziesz w przyszłości chodził o kulach. Stowarzyszenie promuje mleko za darmo.
- Firmy reklamowe postrzegane są często jak krwiopijcy – przyznaje Paweł Kowalewski, wiceprezes Stowarzyszenia. – Postanowiliśmy to zmienić. Mleko, którego spożycie drastycznie w Polsce spada, wydało nam się odpowiednie.
W promocyjną machinę wciągnięto telewizję, rozgłośnie, gazety. I gwiazdy z pierwszych stron kolorowych czasopism. Nie tylko Kayah i Bogusława Lindę, ale też mistrza kierownicy Krzysztofa Hołowczyca i polską snowboardzistkę Jagnę Marczułajtis.
- Nie wahałam się ani chwili – zapewnia snowboardzistka. – To był wspaniały i oryginalny pomysł. Poza tym bardzo lubię mleko.
Nie tylko ona. Lubi je także mistrz świata w skokach narciarskich, Fin Veli-Matti Lindstroem, który w prasie i telewizji postanowił (choć już nie za darmo) promować… polskie świeże mleko. Moda na mleko przeniosła się z telewizji na ulicę.
W promocję napoju od polskiej krowy włączyła się nawet część lekarzy. Zagrzmieli, że dzieci piją mleka za mało i że to źle się skończy.
Na usługach koncernów
Ale nie wszyscy medycy tak myślą. Jednym z nich jest doktor Eugeniusz Zbigniew Siwik, autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu Naturalnego. Z zamiłowania dietetyk.
- Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych oszustw ostatniego stulecia – twierdzi. – Jest na usługach koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na pieniądzach. Lekarze nabrali wody w usta, bo tak jest bezpieczniej.
Siwik używa mocnych słów. Twierdzi, że zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym.
- Mleko, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia. Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to najlepszy przepis na wózek inwalidzki – grozi.
- Jeśli wierzymy, że mleko to źródło wapnia chroniącego przed osteoporozą (osłabieniem kości), musimy pamiętać, że osteoporoza jest najbardziej rozpowszechniona w regionach świata o wysokim spożyciu mleka, np. w Europie Północnej, Kanadzie i USA – zauważa również Annemarie Colbin, autorka książki “Osteoporoza”.
Kilka lat temu zrzeszająca pięć tysięcy członków międzynarodowa organizacja Lekarze na Rzecz Medycyny Odpowiedzialnej wydała oświadczenie, w którym ostrzega przed piciem mleka. Lista przeciwwskazań jest długa.
Zasadniczym powodem sprzeciwu wobec białego eliksiru jest przekonanie, że człowiek, podobnie jak pozostałe ssaki, przystosowany jest do spożywania mleka tylko w okresie niemowlęcym. Człowiek nie krowa, czterech żołądków nie ma – twierdzi Mariusz Gawlik, lekarz ze Stargardu Szczecińskiego, przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. – Mały człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z tego powodu picie mleka krowiego jest patologią. I przyczyną setek chorób. Mleko krowie nie jest dobrze przyjmowane przez ludzki organizm. Tego argumentu nie odpierają nawet zagorzali jego zwolennicy.
Nietolerancja laktozy to poważna i, niestety, częsta komplikacja. Sam też mleka nie toleruję – przyznaje nawet Waldemar Broś, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Spółdzielni Mleczarskich.
Lekarze z międzynarodowej organizacji LMO twierdzą, że 80 procent ludzkości mleka po prostu nie trawi. W Polsce, gdzie tradycja picia mleka jest długa, problemy z przyswajaniem cukru mlecznego, zwanego laktozą, ma połowa obywateli.
Z badań doktor Doroty Szostak-Węgierek z Instytutu Żywienia i Żywności w Warszawie wynika, że prawie 20 procent polskich dzieci ma niedobór enzymu trawiącego laktozę. – Objawy nietolerancji mleka mogą ujawniać się nawet po latach – twierdzi dietetyczka.
Proszę, nie pij
Nie chodzi jednak tylko o laktozę. W 2001 roku nowozelandzki badacz doktor Corrie McLachlan ogłosił wyniki badań, z których wynikało, że mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj białka), jest przyczyną chorób serca. Wnioski naukowca umieszczono w międzynarodowym internetowym serwisie o wymownej nazwie “No milk page” (strona bez mleka). Do odwiedzenia serwisu, na którym znalazło się wiele publikacji, ostrzegających ludzi przed piciem mleka z różnych powodów, do dziś zachęca na swojej stronie internetowej zespół lekarzy III Kliniki Chorób Dziecięcych Akademii Medycznej w Białymstoku.
Złudzeń nie pozostawia także Frank Oski, profesor pediatrii z renomowanej John Hopkins School of Medicine, który w trosce o zdrowie dzieci napisał nawet książkę “Proszę, nie pij mleka”. Ale polskie dzieci piły mleko i piją nadal.
Katarzyna Woleńska jest nauczycielką i koszmarne wspomnienia z dzieciństwa.
- W moim domu panował kult mleka – mówi. Śniadanie kończyło się dla Woleńskiej dość schematycznie. Wymioty, biegunki, wysypka. Rodzice podejrzewali uczulenie, więc wyrzucili z jej jadłospisu pomidory i truskawki, choć je uwielbiała. Alergię na mleko wykryto u niej, kiedy dostała się na studia. Za późno. Była już astmatyczką.
- Mleko jest jednym z najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników, które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka – przyznaje profesor Edward Tadeusz Zawisza, jeden z najwybitniejszych polskich alergologów.
- Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka, takie jak penicylina i białka pszenicy.
Zdobycz bakterii
- Polskie mleko jest już czyste i wciąż naturalne – zapewnia Waldemar Broś. – Z drugiej strony krowa nie jest maszyną, tylko żywym organizmem. Zdarza się, że zachoruje, pobrudzi się.
Broś nie chce wracać pamięcią do wczesnych lat 90., kiedy kontenery z polskim mlekiem w proszku służby celne innych krajów uznawały za radioaktywne. I późnych lat 90, kiedy inspektorzy Unii Europejskiej natknęli się w Polsce na rzekę brudnego mleka, z gronkowcem w tle. Dziś polskie mleko spełnia normy UE w ponad 80 procentach. Zgodnie z normami mleko klasy ekstra powinno zawierać nie więcej niż sto tysięcy bakterii. – Nawet jeśli jest ich więcej, to i tak znikają pod wpływem pasteryzacji – zapewnia Broś.
Ale Tomasz Nocuń, internista, ostrzega, że proces pasteryzacji zamienia mleko w zupę pełną martwych, toksycznych bakterii, które zatruwają organizm. I powodują kolejne alergie.
Alergolog, profesor Zawisza leczy ludzi uczulonych na mleko od dziesięcioleci. Liczba pacjentów z każdym rokiem powiększa się. Dla niektórych mleczna euforia kończy się śmiercią. Jak dla leczonego przez alergologa dyplomaty, którego na przyjęciu poczęstowano ciastkiem, w skład którego wchodziło mleko. Udusił się.
Nie leczona alergia na mleko nie zawsze kończy się zgonem, ale może kończyć się poważną chorobą. Z chorobami oczu włącznie. – Przewlekłe alergie pokarmowe, w tym także alergia na mleko, mogą pośrednio prowadzić do schorzeń ocznych, z zapaleniem rogówki oka włącznie – przyznaje doktor Anna Ambroziak ze Szpitala Okulistycznego w Warszawie.
Profesor Zawisza zauważa, że problem byłby łagodniejszy, gdyby Polska nie była krajem rolniczym, w którym mleko uznawane jest za podstawę pożywienia.
Mleka pije się mało w Afryce, prawie nie pije w Chinach i Japonii. – W samym tylko Kioto żyje czterysta osób, które ukończyły sto cztery lata życia. To ponad dwa razy więcej niż w całych Stanach Zjednoczonych – wyjaśnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. – Ci ludzie są długowieczni, bo nie znają smaku mleka.
Zdrowie na sercu
Najwięcej piją mleka Amerykanie i Finowie. I tam notuje się najwięcej przypadków chorych na serce i cukrzycę. W Polsce mleko stało się towarem politycznym. Sloganem “Szklanka mleka dla każdego ucznia” rząd Leszka Millera postanowił zdobyć poparcie społeczne. I mleko zagościło w szkołach na dobre.
- Podawanie dzieciom w wieku szkolnym mleka skazuje je na choroby i cierpienia – zapewnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. – Mamy jak w banku, że w przyszłości wiele z nich będzie zawałowcami.
A zbuntowany lekarz Tomasz Nocuń dodaje, że trudno mu uwierzyć w szlachetne intencje pomysłodawców akcji “Pij mleko”. – Stworzono wielką reklamową machinę, która napędzać ma jedynie koniunkturę dla firm mleczarskich – twierdzi.
Producentom mleka sprzyjają także rządowe programy. Polscy producenci mogą starać się o dotację z Funduszu Promocji Mleczarstwa. Ta przychylność władz spowodowana jest, formalnie, troską o dobro dzieci i młodzieży. Takiej polityce, opartej na przekonaniu, że bez szklanki mleka dziennie polskie dziecko wyrośnie na półgłówka i inwalidę, sprzyjać mają badania. I tak Instytut Żywności i Żywienia odkrył, że jadłospis polskiego jedenastolatka zaspokaja połowę dziennego zapotrzebowania na wapń. Co oznacza, że większość jedenastolatków będzie w przyszłości chorować na osteoporozę. A tą zagrożonych jest dziś dziewięć milionów Polaków.
Naukowcy z organizacji Lekarze na rzecz Medycyny Odpowiedzialnej podnoszą, że istnieje zależność między insulinozależną cukrzycą (zwaną inaczej młodzieńczą) a alergią na mleko, a konkretnie zawarte w nim albuminy (czyli grupy białek rozpuszczalnych w wodzie). I znów – największy odsetek osób chorych na cukrzycę młodzieńczą notuje się w Finlandii, tam, gdzie dzieciom wmawia się mleko pod każdą postacią.
Adamowi Karbiszowi z Krakowa też wmawiano. Karbisz jest właścicielem firmy poligrafcznej.Większość wakacji spędził na koloniach. – Podstawą jedzenia były placki ziemniaczane, mielony i mleko – przyznaje. – Wychowawcy byli sympatyczni i fanatyczni. Nie pozwalali odejść od stołu, jeśli szklanka z mlekiem nie była pusta. Przez wiele kolejnych lat chorowałem na przemian na anginę i zapalenie uszu.
Karbisz przestał jeździć na kolonie, bo zaprzyjaźniony z rodziną lekarz domyślił się przyczyny kłopotów zdrowotnych dziecka. – Był odważny w poglądach, to i miał poważne problemy z utrzymaniem pracy. Lekarz, który jest wrogiem mleka, staje się wrogiem ludu – twierdzi mężczyzna.
Ale lekarz Karbisza nie był wielkim odkrywcą. Pionier nauki o żywieniu doktor Max Bircher-Benner o szkodliwości mleka trąbił już pod koniec XIX wieku (dziś w Zurychu istnieje słynna klinika jego imienia). Twierdził, że mleko powinno być najwyżej dodatkiem do diety. Wyjątkiem są, według niego, łatwiej przyswajalne dla człowieka kwaśne produkty mleczne (jogurty, sery) i mleko pełne, prosto od krowy karmionej trawą.
Ewa Wachowicz, z zawodu technolog żywienia, kiedyś Miss Polonia, dziś producent programów telewizyjnych kupuje mleko prawie wyłącznie od kobiety ze wsi.
- Tylko takie jest wartościowe – uważa. – W życiu nie podałabym dziecku produktu z napisem UHT. Skład mleka, podgrzewanego do tak wysokich temperatur budzi wątpliwości. Białko ścina się i nie wiemy do dziś, jaki może to mieć wpływ na zdrowie. Nie przypuszczam, by był pozytywny. Zupa z bakterii
- Każdy chciałby mieć własną krowę pod blokiem i doić ją według potrzeb – mówi Waldemar Broś. – Ale to niemożliwe. Musimy dostosować się do wymogów cywilizacyjnych i podgrzewać mleko, by miało dłuższą wartość. Prawda, zabijamy też dobrą florę bakteryjną, ale to koszty cywilizacji.
Część naukowców uważa jednak, że mleko i tak trzeba pić, bo ma dużo cennych wartości.
- Jest wiele produktów, bogatszych w witaminy i minerały – zapewnia Barbara Bachurska, lekarz pediatra z Katowic. – Mitem jest także przekonanie, że mleko zawiera mnóstwo drogocennego wapnia. Znacznie więcej ma go plaster żółtego sera.
To wariaci
- Przestaliśmy słuchać natury – uważa Eugeniusz Zbigniew Siwik. – Stworzyliśmy przemysł, który powoli, ale skutecznie nas zabija. Siwik twierdzi, że w swoich poglądach, nawet w Polsce nie jest już osamotniony. – Ci, którym zależy na zdrowiu dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o podstępnej “białej śmierci”, którą w imię niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa – zapewnia.
- Zastanawiam się nad pewną kontrakcją. Nad tym, czy nie wytoczyć procesu Kayah i Lindzie, oskarżając ich o szerzenie kłamliwych i szkodliwych poglądów. A przynajmniej nad tym, czy nie spróbować postawić przed sądem tych, którzy namówili piękne i sławne osoby do tej tragicznej w skutkach reklamy?
Na przeciwników mleka patrzy się jak na złoczyńców albo wariatów. – Oni są chyba nienormalni? – zastanawia się Jagna Marczułajtis. – Przecież gdyby mleko było niezdrowe, to nie byłoby go w sklepach!
Gdy do głosu dochodzą polscy lekarze, ich poglądy uznajemy za obrazoburcze. To wariaci. Mleko jest przecież rzeczą świętą. Niepodważalną jak rosół, schabowy i karp na wigilię. Wiedzą o tym dorośli i wiedzą dzieci. Zwłaszcza te, którym marzy się kariera i które do picia mleka zostały namówione przez wielkie gwiazdy.
Czy wiesz, co jesz? Kolorowa etykietka i ładne opakowanie, to przykrywka!
W życiu nie sposób obejść się bez jedzenia. Asortyment produktów spożywczych wciąż się zwiększa, co motywuje nas do żywieniowych eksperymentów. Zanim jednak włożymy coś do koszyka sprawdźmy skład danego produktu a jeśli użyta do opisu nomenklatura okaże się nam nieznajoma wróćmy do domu i przewróćmy Internet i książki do góry nogami.
Na nasze zdrowie musimy pracować przez całe życie. Pamiętajmy, że zdrowe odżywianie jest jednym z trzech podstawowych filarów długowieczności i dobrego samopoczucia. Zostańmy własnymi ekspertami żywieniowymi! Poniżej wybór piętnastu produktów wraz z krótką analizą ich składu.
1. Danone, deser jogurtowy Gratka o smaku truskawkowym
Należy przyznać, że koncern Danone marketing ma opanowany. Estetyczne opakowanie z dorodną truskawką kąpiącą się w jogurcie działa na zmysły. Nasz rozum nie mówi nie – przecież owoce są zdrowe – i deser jogurtowy ląduje w przysłowiowym koszyku na zakupy. Czy postąpiliśmy słusznie?
Aby się przekonać musimy przeczytać skład, co jest nie lada wyzwaniem. Mała czcionka i bardzo mały kontrast między tłem a kolorem czcionki utrudniają czytanie napisu: Deser jogurtowy o smaku truskawkowym wzbogacony w witaminy. Skład: mleko pasteryzowane, serwatka odtworzona, cukier, woda, skrobia modyfikowana, żelatyna wieprzowa, barwnik: karminy, żywe kultury bakterii jogurtowych, aromat, witaminy: kwas foliowy, B6, B12. Wnioski: Deser jogurtowy nawet nie leżał w sąsiedztwie truskawek – to pierwsze, co przychodzi nam na myśl. W składzie jest serwatka odtworzona, skrobia modyfikowana (E1401 lub E1402) służąca jako zagęstnik, żelatyna wieprzowa - tego typu składników nie znajdziemy w dobrych jogurtach naturalnych. Cukier (w 120 g produktu znajduje się aż 16 g cukru, czyli 18% zalecanego spożycia dziennego) i mleko pasteryzowane to główne źródło pustych kalorii. Aromat - nie wiadomo jaki, ale mało przypominający truskawkę. I jeszcze ten nieszczęsny barwnik - karminy czyli E120. Wszystko brzmi, wygląda i smakuje sztucznie. Produkt ratuje dodanie witamin B6 i B12 oraz kwasu foliowego. Porada: Zanim kupimy jogurt bądź inny produkt mleczny koniecznie zwróćmy uwagę na jego skład - duża część tego, co jest na rynku nadaje się tylko do oglądania na półce. 2. Dr. Oetker, Słodka Chwila - budyń o smaku śmietankowym
Uwielbiamy słodkie chwile, dlatego zdecydowaliśmy się na zakup budyniu, na opakowaniu którego czytamy: Budyń Słodka Chwila to pyszna kremowa przekąska, która pozwoli Ci na chwilę zapomnienia!Niestety, my wciąż nie możemy zapomnieć o składzie tejże przekąski.
Warto dodać, że zawartość torebki należy zalać wodą, co oznacza, że proszek stanowi jedyną wartość odżywczą, która w tym konkretnym przykładzie ogranicza się do chemii. E472a to mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem octowym. Zastosowany karagen (E407) jest środkiem zagęszczającym i stabilizatorem, który w wysokich stężeniach może powodować wzdęcia i owrzodzenie jelit (czytaj też pkt. 15). E104 (żółcień chinolinowa) to żółty barwnik syntetyczny z dopuszczalnym dziennym spożyciem do 10 mg/kg masy ciała. Lepiej poznanym barwnikiem jest E110 (żółcień pomarańczowa), który jest barwnikiem azo, a więc takim, który może wywoływać niepożądane reakcje u osób z nietolerancją na salicylany. Ponadto może wzmóc objawy u astmatyków a w połączeniu z benzoensanami może powodować nadpobudliwość u dzieci. Dzienne dopuszczalne spożycie to 2,5 mg/kg masy ciała. Wnioski: Zdecydowana większość szybkich deserów z torebki (kisiel, galaretka, budyń) zawiera 5 i więcej różnego rodzaju dodatków typu stabilizatory, barwniki i zagęstniki. Nie warto ryzykować własnego zdrowia dla słodkiej chwili z torebki. 3. Goplana, czekolada mleczna z nadzieniem truskawkowym
Prawo w Polsce nie wymaga od koncernów z branży spożywczej podawania dokładnych danych odnośnie składu. Z powyższego składu wynika m.in., że w nadzieniu znajdują się aromaty - nie wiadomo jednak jakie, nie mówiąc już o ilości. Nadzienie czekolady zawiera między innymi barwnik o nazwie pąs 4R (E124), który nie jest obojętny dla naszego organizmu. Dopuszczalna dawka dzienna to 4mg/kg masy ciała - badania wykazały, że może wpływać na nadmierną aktywność dzieci, nasilać objawy astmy i wywoływać różnego typu nietolerancję. Zastosowana substancja żelująca (agar - E406) jest słabo toksyczna i bezpieczniejsza od żelatyny, aczkolwiek u niektórych ludzi może powodować reakcje alergiczne i być przyczyną wzdęć. W przypadku lecytyny sojowej (E322), która wykorzystana jest do zmiękczenia czekolady, nie znaleziono żadnych efektów ubocznych. Kwas cytrynowy jest bezpieczny dla zdrowia, choć zdarzają się osoby, których organizm nie toleruje tej substancji. Wnioski: Większość słodyczy nie wpływa korzystnie na nasze zdrowie. Po pierwsze, zawarty w nich cukier, będący ważnym składnikiem przetworzonej (niezdrowej) żywności dostarcza wielu pustych kalorii. Po drugie, słodycze zawierają liczne barwniki, emulgatory i inne składniki, które nie dostarczają organizmowi niczego, co potrzebuje a wręcz są toksyczne. Mleko zawarte w takich słodyczach także niczego dobrego nie wnosi - jest bowiem silnie przetworzone (proszek). Lepiej jest sięgnąć po zwykłą czekoladę gorzką zawierającą duże ilości zdrowego kakao, por. ciekawnik pt.
4. Farmapol, CYNKplusA, suplement diety
Po witaminy oraz mikroelementy warto sięgać, aby uzupełnić niedobory wynikające np. z mało zróżnicowanej diety. Są one niezwykle ważne w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu. Na przykładzie suplementu diety CYNKplusA dokonamy krótkiej analizy składu.
Niestety, obok cynku i witaminy A, kapsułka zawiera szereg niepotrzebnych organizmowi i częściowo szkodliwych dodatków (aż 6). Szczególnie niezrozumiałe jest dodanie trzech barwników takich jak: żółcień pomarańczowy (E110), dwutlenek tytanu (E171) i erytrozyny (E127), której dopuszczalne dzienne spożycie wynosi 0,1 mg/kg masy ciała. Wnioski: Analiza składu suplementu diety utwierdza nas w przekonaniu, że produkty mające z założenia nam pomagać, przy okazji mogą powodować różne skutki uboczne. Nie lepiej wyglądają tabletki musujące. Np. Zdrovit Multiwitamina + żelazo zawiera obok aromatów i wodorowęglanu sodu także substancję słodzącą często występującą w napojach gazowanych - cyklaminian sodu. Zanim kupimy suplementy diety (witaminy, mikroelementy), dokładnie przeczytajmy ich skład i wybierzmy te, które nie zawierają zbędnych dodatków negatywnie wpływających na nasz organizm. Najlepiej witaminy i mikroelementy spożywać razem z owocami, warzywami czy też orzechami. 5. Bio-active, "herbata" owocowa - malina
Uwagę przyciągają 'podrasowane' soczyste maliny, którymi jest pokryte opakowanie tej quasi herbaty. W dalszej kolejności nasz wzrok przyciąga krótki, aczkolwiek wiele mówiący tekst: Mało kto wie, że w Polsce występują 3 rodzaje malin, wszystkie są przyjemnie smaczne, więc nam ta różnorodność nie przeszkadza. Wybieramy tylko najlepsze, dojrzałe w pełnym słońcu owoce, które spokojnie wisząc, uśmiechały się do nas, prosząc o zerwanie. Dzięki temu nasze herbatki mają tak naturalny, cudowny zapach, a większe kawałki owoców sprawiają, że Ty i Twoja Rodzina znajdziecie maksimum smaku w każdej saszetce. Po przeczytaniu tego tekstu wrzucamy 'herbatę' do koszyka i parafrazując powyższy tekst stwierdzamy: Mało kto wie, że w Polsce występują dobrzy specjaliści od marketingu, co oznacza, że warto zachować odrobinę podejrzliwości i zwrócić uwagę na skład.
Niestety, saszetka zawiera aromaty a także niezidentyfikowane ilości hibiskusa, czarnej porzeczki, jabłka i buraka (pewnie wykorzystany jako naturalny barwnik). Podano natomiast zawartość owocu maliny, którego jest tylko 1%. Brzmi to absurdalnie w kontekście tego, jakimi słowami zareklamowano powyższy produkt. Wnioski: Alternatywą dla quasi herbaty owocowej jest przefiltrowana i przegotowana woda i dodanie do niej zagęszczonego soku. Ale także tu trzeba być wyczulonym i czytać etykiety. Zwróćmy uwagę np. na sok Herbapolu malina z żurawiną, który zawieraj obok cukru, wody i aromatów, 50% zagęszczonego soku malinowego w ilości 0,25% oraz 50% zagęszczonego soku żurawinowego w ilości 0,06%. W tej sytuacji lepiej domowym sposobem przygotowywać swój zdrowy sok. 6. Hochland, ser topiony kremowy z szynką
Sery topione należą do stosunkowo niedrogich produktów, aczkolwiek są smaczne i według powszechnego mniemania zdrowe z uwagi na mleko w nich zawarte. Rzeczywistość jest jednak brutalna.
Ilość różnego rodzaju dodatków żywnościowych (9 różnych E) zastanawia nad faktyczną wartością tego produktu, która raczej jest ujemna. Najmniej bezpieczne dla zdrowia wydają się być koragen oraz sole emulgujące (odpowiednio: diosforan sodu/potasu, polifosforan, fosforan sodu), które mogą mieć niekorzystny wpływ na nasz metabolizm. 7. Hoop, napój Jupi Soczyste - jabłko i mięta
Estetyczne opakowanie i owoce zachęcają nas do przyjrzenia się produktowi firmy Hoop (Kafola). Skład napoju jest następujący: woda, cukier, syrop glukozowy, koncentrat soku jabłkowego (20%), regulator kwasowości: kwas cytrynowy, substancje słodzące: acesulfam K, aspartam, cykliminian sodu, aromat naturalny i identyczny z naturalnym jabłkowy i miętowy.
Niewielka ilość soku (20%), aromaty i cukier widocznie nie wystarczyły, aby sok ten dobrze się sprzedawał, dlatego w składzie znajdziemy jeszcze trzy różne substancje słodzące i wzmacniające smak, czyli acesulfam K (E950), aspartam (E951) i cykliminian sodu. (E952) Substancje, choć dopuszczone w Unii Europejskiej wiążą się z wieloma wątpliwościami, co do ich szkodliwości, w szczególności w zakresie wywoływania nowotworów i chorób układu limfatycznego. Wiele badań potwierdza jednak, że aspartam jest najbardziej niebezpieczną substancją dodawaną do żywności. Wnioski: Nie warto sięgać po napoje owocowe. Zawartość soku w takich napojach najczęściej stanowi do 50%, napoju - reszta to woda i mogące wywoływać różne dolegliwości substancje słodzące. Lepiej jest wybierać soki, które ustawowo muszą posiadać 100% danego owocu. A zdecydowanie najlepsze rozwiązanie to pić soki świeżo wyciśnięte, zarówno owocowe, jak i warzywne. 8. Jurajska, napój gazowany, Krzyś o smaku gruszkowym
Pisząc o niegazowanych napojach owocowych warto również zwrócić szczególną uwagę na napoje gazowane
Napój Krzyś, jak wynika z etykiety oparty jest na naturalnej wodzie mineralnej Jurajska. Szkoda, że o minerałach w składzie nie wspomniano, a ponadto sztucznie wzbogacono napój dwutlenkiem węgla. Sok wieloowocowy w napoju stanowi jedynie 0,5% jego objętości - ciekawe ile znajduje się w nim soku gruszkowego. Bardzo martwi dobór stabilizatorów: guma arabska (E414) ma właściwości drażniące a w wysokich stężeniach może powodować wzdęcia, a u niektórych osób reakcje alergiczne. Glicerynian estrów pochodzenia żywicznego (E445) wzbudza wiele wątpliwości, tym bardziej, że według krótkoterminowych i długoterminowych badań na szczurach większe dawki tego dodatku wskazywały na zmiany wątrobowe, a w kilku przypadkach okazywały się śmiertelne. W napoju wykorzystano te same substancje słodzące, co w przypadku wyżej opisywanego produktu (napój Jupi). W składzie Krzysia znajdziemy, niestety, także benzoesan sodu (E211), który powinny unikać szczególnie dzieci. Może powodować różne reakcje alergiczne i je nasilać - dotyczy to szczególnie osób cierpiących na astmę i pokrzywkę. Wnioski: Napojów gazowanych należy szczególnie unikać, gdyż ich skład może być dla naszego organizmu toksyczny. 9. Winiary (Nestlé Polska), rosół drobiowy - kostki
Użycie kostki rosołowej to droga na skróty - oszczędza czas milionów Polaków. Nie oszczędza jednak naszego zdrowia.
Kostki rosołowe są produktem silnie przetworzonym, co wyklucza jakikolwiek pozytywny wpływ na nasz organizm w postaci enzymów, witamin czy też mikroelementów. Nie wyklucza to, niestety, negatywnego wpływu na nasz organizm zawartych w kostce dodatków. Tłuszcz roślinny utwardzony może zawierać wysoki poziom tzw. trans tłuszczów, które podnoszą ryzyko wystąpienia chorób miażdżycowych oraz ryzyko zachorowania na choroby układu krążenia. Ponadto substancja wzmacniająca smak i zapach - glutaminian sodu (E621) według ostatnich badań może powodować w zwiększonych dawkach uszkodzenia komórek mózgowych. Sugeruje się, że substancja ta może wpływać na choroby neurodegeneracyjne, takie jak choroba Alzheimera, Parkinsona i Huntingdona. Co więcej niektóre badania wykazały, że glutaminian sodu wywołuje niekorzystne objawy fizjologiczne, takie jak drętwienie, osłabienie i palpitację. Natomiast rybonukleotyd dwusodowy (E635) powinien być unikany przez chorych na astmę i podagrę. Karmel amoniakalny, karmel klasy III (E150c) jest barwnikiem karmelowym wykorzystywanym między innymi w coli, nie jest wskazany do spożywania przez dzieci. A dopuszczalne dzienne spożycie wynosi 150 mg/kg masy ciała. Mogą wystąpić problemy jelitowe. Ze względu na złożoną budowę związku nadal prowadzi się badania toksykologiczne. Wnioski: Warto zastanowić się, czy droga na skróty jest opłacalna w kontekście naszego zdrowia. Dotyczy to także powszechnie używanej w polskich domach Maggi (Nestle) i Vegety (Podravka), która zawiera wyżej opisany glutaminian sodu (E627) oraz inozynian sodu (E631). Bezpieczeństwo wielu dodatków wciąż jest kwestionowanych i badanych, mimo, że zostały już oficjalnie dopuszczone do obiegu. Musimy kierować się zdrowym rozsądkiem i uwzględnić pieniądze, które za tym się kryją. 10. Wrigley's Orbit, guma do żucia o smaku miętowym
Wiele słyszy się o zaletach gumy do żucia. Najważniejszą, obok świeżego oddechu, jest zwiększone wydzielanie śliny w jamie ustnej, która ogranicza rozwój bakterii, redukuje płytkę nazębną i zapobiega infekcjom dziąseł. Niestety, zdecydowana większość gum do żucia zawiera toksyczne substancje. Dotyczy to także gum Orbit.
Guma Orbit to guma bez cukru, który został zastąpiony przez szereg toksycznych dodatków - substancji słodzących. Do tej pory najlepiej zbadaną substancją słodzącą jest aspartam i acesulfam K (patrz pkt. 7 i 8). Izomalt (E953), sorbitol (E420) i mannitol (E421) odpowiedzialne są za napis na opakowaniu gum Orbit o możliwych efektach przeczyszczających - warto jeszcze dodać, że substancje te mogą powodować bóle brzucha oraz wzdęcia. Ponadto mannitol (alergen) może powodować nudności i wymioty a według niektórych badań, może natomiast powodować obrzęk mózgu. Koniecznie trzeba też wspomnieć o przeciwutleniaczu BHA (E320), który może mieć toksyczny wpływ na nerki, wywoływać wysypkę, pokrzywkę, a także duszności. Wedle niektórych badań w wysokim stężeniu wywołuje nowotwory u zwierząt laboratoryjnych. W wielu krajach jest niedozwolony w produktach dla dzieci. Wnioski: Guma Orbit to produkt składający się z aromatów i dodatkowo 10 różnych dodatków żywnościowych (E) - toksyczność niektórych z nich została udowodniona. Kobiety w ciąży powinny unikać tego produktu jak ognia. 11. Winiary (Nestlé Polska), majonez JogoMajo Winiary JogoMajo to mix majonezowo-jogurtowy, charakteryzujący się stosunkowo niską zawartością tłuszczu (31,4%). Byłaby to bardzo dobra alternatywa dla zwykłego majonezu, gdyby nie kilka pozostałych składników.
Guma ksantanowa (E415) powstaje w procesie fermentacji i stosowana jest jako stabilizator i zagęstnik. Ma właściwości alergenne, może powodować m.in. tymczasowe wysokie ciśnienie krwi, migrenę. Ponadto jej spożywanie może prowadzić do wzdęcia, biegunki i bólu brzucha. Na nietolerancję gumy ksantanowej, podobnie jak glutenu może cierpieć około 1% populacji. Najmniej bezpieczne dla naszego zdrowia są zawarte w majonezie dodatki konserwujące, szczególnie benzoesan sodu (E211), który w połączeniu z witaminą C ma właściwości kancerogenne. Benzoesan sodu powoduje nadpobudliwość u dzieci i negatywnie wpływa na ich koncentrację. Ponadto różne badania sugerują, że dodatek ten powoduje zmiany w DNA oraz prowadzi do ADHD. Wycofanie tego dodatku to tylko kwestia czasu.
Kwas sorbowy (E200), nie został dopuszczony do użytku m.in. w Australii. Jego dopuszczalne spożycie wynosi 25mg/kg masy ciała w Unii Europejskiej. Badania na szczurach wskazały, że zwiększone spożycie tej substancji powoduje powiększenie się wątroby, nerek i zmiany w tarczycy. Koniecznie należy również zwrócić uwagę na dodatek E385, czyli sól wapniowo-disodowa kwasu etylenodiaminotetraoctowego (EDTA), którego stosowanie w wielu krajów jest zabronione. W UE maksymalna dopuszczalna dawka dziennego spożycia wynosi 2,5 mg/kg masy ciała. Substancja ta przyczynia się do wypłukiwania żelaza z organizmu. Co ważniejsze w badaniach laboratoryjnych na zwierzętach udowodniona została jej toksyczność zarówno wobec komórek, jak i materiału genetycznego (DNA). Badania Lanigana na szczurach wykazały, że powoduje ona problemy z rozmnażaniem się i prawidłowym rozwojem. Wnioski: Alternatywne produkty dla majonezów nie muszą być wcale lepsze, a jak wynika ze składu JogoMajo, mimo mniejszej zawartości tłuszczu mogą być dużo bardziej niezdrowe. Lepiej jest używać zwykłego majonezu pozbawionego ww. dodatków w niewielkich ilościach albo jogurtu naturalnego. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest sporządzenie majonezu samemu. Należy jednak pamiętać, że w przypadku przygotowywania majonezu z jajkami istnieje ryzyko zatrucia salmonellą, dlatego bezpieczniej jest skorzystać z wegańskich przepisów na majonez. 12. Danone, Danacol, biały napój obniżający cholesterol
Coraz częściej osoby borykające się z wysokim cholesterolem sięgają po produkty, które mają na celu jego obniżenie. Jednym z takich produktów jest Danacol koncernu Danone. Na niewielkich pojemniczkach możemy przeczytać: jeden dziennie obniża cholesterol w trzy tygodnie. Obniżony poziom cholesterolu przyczynia się do utrzymywania zdrowego serca. Czy aby na pewno liczyło się zdrowie konsumenta? Czy może jego portfel? Rzeczywistość jest brutalna.
Co robi guma guar, aspartam i acesulfam K w produkcie, który kupowany jest ze względu na jego "korzyści" zdrowotne? O wszystkich trzech dodatkach pisałem już wyżej - warto się z nimi zapoznać, szczególnie z opisem aspartamu. Wnioski: Danacol może i obniża zły cholesterol, ale czy nie zwiększa też ryzyka zachorowania na nowotwór - drugiej najczęściej śmiertelnej dolegliwości współczesnego świata? Kupując produkt, który mimo swego marketingowego wydźwięku powinien być wartościowy dla naszego zdrowia, bądźmy ostrożni i przeczytajmy dokładnie skład. Nie dajmy się oszukiwać. 13. Jutrzenka, Jeżyki z kokosem - ciasteczka
Napis na opakowaniu zdradza, że "Jeżyki" to: pyszne ciasteczka z orzechami laskowymi, karmelem, wiórkami kokosowymi i chrupkami ryżowymi oblane mleczną czekoladą. Odwracamy opakowanie w poszukiwaniu składu – aby się do niego dostać należy dodatkowo odgiąć zakładkę zgrzania opakowania.
Składniki: czekolada mleczna 35,5% (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny, serwatka w proszku - z mleka, emulgulatory - lecytyna sojowa iE476, aromat wanilina ), mąka pszenna, syrop glukozowy, cukier inwertowany, mleko zagęszczone, cukier, tłuszcz roślinny utwardzony, wiórki kokosowe (3,6%), orzechy laskowe (2,2%), masło (z mleka), chrupki ryżowe (1,4%), stabilizator - sorbitol, skrobia ziemniaczana, ekstrakt słodowy (z jęczmienia), sól, serwatka w proszku (z mleka), emulgatory (lecytyna sojowa,E471), substancje spulchniające (E503, E500, E450, pirosiarczyn sodu), aromaty (kokosowy, wanilina), masa karmelowa (38,7%). Wnioski: Lista składników ciasteczek jest długa, niemal równie długa jak lista zastrzeżeń. Zacznijmy od syntetycznie wytwarzanego aromatu waniliny (nie mylić z wanilią i naturalną waniliną), który znajduje się na liście niebezpiecznych związków chemicznych (m.in. rejestrze "National Institute of Health") mogących spowodować w przypadku połknięcia poważne podrażnienie układu trawiennego. Kolejny składnik to sorbitol (E420), który jak już wspomnieliśmy przy gumie do żucia Orbit może powodować bóle brzucha oraz wzdęcia. E471 może być pozyskiwany z genetycznie modyfikowanej soi. Substancje spulchniające, węglany amonu (E503) mogą prowadzić do bólów brzucha i wzdęć. Podobne działanie zakłócające procesy metaboliczne mają difosforany sodu i potasu (E450) - maksymalna dopuszczalna dawka to 70mg/kg masy ciała. Bardzo szkodliwy jest pirosiarczyn sodu (E223) - spożycie do 0,7 mg/kg masy ciała - abstrahując od tego, że obniża zawartość witamin w produktach na skutek utlenienia, powoduje reakcje alergiczne, w szczególności podrażnienie skóry, gardła i astmę. Nie jest zalecany do spożywania przez dzieci. 14. Chipita Poland, 7DAYS Croissant z nadzieniem kakaowym
Jak często widujesz dzieci zajadające się owocami w czasie przerwy w szkole? A jak często 7DAYSami? Niestety, owoce mają słaby dział marketingu w porównaniu z firmą produkującą 7DAYS'y.
Pod koniec długiej listy składników znajduje się krótka adnotacja: wyprodukowane w fabryce. Nie brzmi to najlepiej, podobnie zresztą jak: alkohol etylowy, alginian sodu (E401 - w dużych stężeniach może prowadzić do upośledzenia mechanizmu pobierania żelaza przez organizm), sorbinian potasu (E202 - do 25 mg/kg masy ciała - środek konserwujący, silnie drażniący wywołujący reakcje alergiczne) oraz propionian wapnia (E282 - preparat antypleśniowy, może powodować migreny). Wnioski: Żywność silnie przetworzona, a do takiej należy zaliczyć powyższy produkt, to najmniej odpowiednia żywność dla naszych dzieci. Szczególnie, gdy zawiera dodatki, które mogą mieć niekorzystny wpływ na ich rozwój. Najbardziej odpowiednie przekąski w ciągu dnia, to zdecydowanie owoce i warzywa. 15. Unilever Polska, Carte Dor Bakalia - lody o smaku waniliowym z bakaliami i sosem czekoladowym
Uwielbiamy lody, szczególnie w upalne dni - wtedy pokusa jest największa. Nawet jeśli przyjdzie nam do głowy odczytanie etykiety ze składem, i tak niełatwo się powstrzymać. Dlatego warto dowiedzieć się czegoś więcej na temat lodów odpowiednio wcześniej, aby wypracować w sobie odpowiednie nastawienie do tego typu smakołyków. Przyjrzyjmy się składowi jednym z najdroższych lodów na naszym rynku.
Obok zdrowych bakalii i kakao w składzie Carte Dor zaplątały się mało zdrowe dodatki. W lodach tych znajdziemy niemal wszystko, dodatkowo w liczbie mnogiej: stabilizatory, aromaty, emulgatory i barwniki. Mączka chleb ziemniaczanego (E410) mimo, że uważana za dodatek dozwolony do używania w produktach BIO, to podejrzewa się, że może wzmacniać powstawanie alergii, jak i sama powodować reakcje alergiczne. W większych ilościach powoduje wzdęcia i ból brzucha. Podobne, aczkolwiek silniejsze działanie ma guma guar (E412). W badaniach najgorzej pod kątem zdrowotnym wypada kolejny stabilizator, jakim jest karagen (E407). Jego dopuszczalna dawka to 75 mg/kg masy ciała. Karagen może powodować problemy z przyjmowaniem substancji odżywczych zawartych w pokarmie, a nawet prowadzić do owrzodzeń. Badania nad zwierzętami wykazały, że karagen wpływa niekorzystnie na układ immunologiczny. Annato (E160b) u wrażliwych osób może powodować alergie skórne; jego maksymalne dozwolone spożycie wynosi 2,5 mg/kg masy ciała. Wnioski: Także lody zawierają dodatki, które mogą mieć negatywny wpływ na nasz organizm, dotyczy to szczególnie barwników oraz stabilizatorów.
Warto o tym pamiętać, szczególnie gdy jesteśmy w ciąży, karmimy piersią bądź dajemy obfitą porcję lodów naszym dzieciom.
Zasady prawidłowego żywienia można ująć w 11 punktach: dbaj o różnorodność spożywanych produktów; strzeż się nadwagi i otyłości - nie zapominaj o codziennej aktywności fizycznej; produkty zbożowe powinny być dla Ciebie głównym źródłem energii; spożywaj codziennie co najmniej dwie duże szklanki mleka, mięso spożywaj z umiarem, spożywaj codziennie dużo warzyw i owoców; ograniczaj spożycie tłuszczów, w szczególności zwierzęcych, a także produktów zawierających dużo cholesterolu i izomery trans nienasyconych kwasów tłuszczowych, zachowaj umiar w spożyciu cukru i słodyczy; ograniczaj spożycie soli; pij wystarczającą ilość wody; nie pij alkoholu.
1. Należy spożywać produkty z różnych grup żywności (dbać o urozmaicenie posiłków)W skład produktów spożywczych wchodzą niezbędne składniki odżywcze zawarte w różnych ilościach i proporcjach. Nie ma produktu żywnościowego, który dostarczałby wszystkich składników pokarmowych w odpowiednich ilościach.Aby nie dopuścić do powstania niedoborów należy w codziennym jadłospisie uwzględnić produkty ze wszystkich grup: produkty zbożowe, warzywa i owoce, mleko i jego przetwory, produkty dostarczające pełnowartościowego białka. Zasada urozmaicenia powinna dotyczyć wszystkich posiłków.Komponując swój jadłospis należy kierować się zasadami zdrowego żywienia i dodatkowymi informacjami zawartymi w Piramidzie Zdrowego Żywienia.
2. Kontroluj masę ciała (dbaj o zachowanie należnej masy ciała)Nadwaga i otyłość to nie tylko problem estetyczny, ale choroba, będąca przyczyną innych chorób takich jak: cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, choroby układu krążenia i wiele innych. Aby zachować prawidłową masę ciała należy odżywiać się zgodnie z zasadami zdrowego żywienia. Osoba z nadwagą lub otyłością powinna: Ograniczyć spożycie tłuszczów zarówno widocznych (masło, olej itp.) oraz niewidocznych (zawartych np. w ciastach, batonach, tłustych gatunkach mięs itp.) Zrezygnować ze spożywania dań typu fast food i słodyczy oraz słodzenia napojów Zwiększyć spożycie warzyw i owoców Unikać potraw smażonych lub pieczonych tradycyjnie ze względu na wysoką zawartość tłuszczów stosowanych do ich przygotowania. Zaleca się pieczenie w folii aluminiowej, rękawie, na grilu, gotowanie, gotowanie na parze, duszenie bez uprzedniego obsmażania Wyeliminować doprawianie potraw zasmażkami, śmietaną czy mąką Wyrzeczenia dietetyczne połączyć z aktywnością fizyczną
3. Produkty zbożowe powinny być głównym źródłem energii.Produkty zbożowe powinny stanowić podstawowe źródło energii w diecie człowieka. Produkty te dostarczają węglowodanów złożonych, błonnika pokarmowego oraz białka roślinnego. Z witamin zawierają przede wszystkim witaminy z grupy B oraz witaminę E. Dostarczają również składników mineralnych takich jak: żelazo, miedź, magnez, cynk oraz potas i fosfor. Wartość żywieniowa produktów zbożowych jest uzależniona od stopnia przemiału ziarna, w trakcie którego usuwane są zewnętrzne części bogate w składniki odżywcze. Mniejszą zawartością witamin i składników mineralnych charakteryzują się produkty otrzymane z wyższego stopnia przemiału, wówczas mąka i pieczywo są bielsze a kasza drobniejsza. Natomiast pieczywo razowe oraz grube kasze odznaczają się wyższą zawartością witamin i składników mineralnych oraz błonnika pokarmowego.
4. Mleko i produkty mleczne powinny być stałym elementem codziennej diety.Mleko i przetwory mleczne są nie tylko głównym źródłem wapnia w diecie, ale dostarczają również białka o wysokiej wartości biologicznej oraz witamin z grupy B, a także A i D. Produkty te są również źródłem składników mineralnych takich jak magnez, potas i cynk. Z uwagi na zawartość nasyconych kwasów tłuszczowych w tłuszczu mlecznym należy wybierać mleko i jego przetwory o obniżonej zawartości tłuszczu.
5. Mięso spożywaj z umiarem, zastępuj je rybami i roślinami strączkowymi.Mięso jest dobrym źródłem pełnowartościowego białka, a także witamin z grupy B, szczególnie B1,B12, PP oraz łatwo przyswajalnego żelaza. Należy wybierać chude gatunki mięs, a także zastępować je roślinami strączkowymi i rybami (zaleca się spożywanie 2-3 porcji po 150g tygodniowo). Zarówno rośliny strączkowe jak i ryby oraz jaja są dobrym źródłem pełnowartościowego białka. Jaja podobnie jak mięso, zawierają prawie wszystkie składniki odżywcze potrzebne organizmowi. W żółtku jaja zawarta jest jednak duża ilość cholesterolu. Ryby w porównaniu z mięsem zawierają więcej składników mineralnych. Są dobrym źródłem jodu oraz fluoru. Polecane są zwłaszcza ryby morskie ze względu na wysoką zawartość wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3.Rośliny strączkowe są źródłem węglowodanów złożonych, a także witamin z grupy B oraz składników mineralnych takich jak: żelazo, fosfor i wapń.
6. Spożywaj codziennie warzywa i owoce.Warzywa i owoce powinny wchodzić w skład codziennej diety, gdyż są źródłem cennych witamin, zwłaszcza witaminy C oraz B - karotenu. Dostarczają także kwasu foliowego. Zawierają znaczne ilości składników mineralnych takich jak: wapń, potas, magnez, sód. Zawarty w owocach i warzywach błonnik pokarmowy nie ulega trawieniu przez enzymy przewodu pokarmowego. Spełnia on bardzo ważną rolę, m.in. posiada zdolność regulowania pracy przewodu pokarmowego zapobiegając zaparciom, korzystnie wpływa na stężenie cholesterolu i glukozy we krwi.Większość warzyw i owoców odznacza się wysoką zawartością wody (80-90%), z czego wynika ich niska wartość kaloryczna.
7. Ograniczaj spożycie tłuszczów, zwłaszcza zwierzęcych.Tradycyjna polska dieta obfituje w tłuszcze. Zaleca się obniżenie spożycia tłuszczów ogółem poniżej 30% dziennego zapotrzebowania na energię. Ograniczenie spożycia tłuszczów zwłaszcza zwierzęcych i produktów obfitujących w cholesterol jest nieodzownym warunkiem profilaktyki chorób układu krążenia. Ograniczenie spożycia tłuszczu ma również istotne znaczenie w zapobieganiu i leczeniu otyłości.Należy pamiętać, iż tłuszcz jest najbardziej kalorycznym składnikiem pokarmowym - 1g tłuszczu dostarcza 9 kcal, a białka czy węglowodanów 4 kcal.Warto wiedzieć, że tłuszcze spożywane są nie tylko w formie "widocznej" (masło, olej, margaryna, smalec, tłuszcz przy mięsie czy wędlinach), ale również w formie "niewidocznej" zawartej w potrawach i produktach (mięso, sery, wyroby cukiernicze). Tłuszcze zwierzęce sprzyjają rozwojowi miażdżycy. Wskazane jest aby zastępować tłuszcze zwierzęce roślinnymi. Wśród różnych technik kulinarnych godne polecenia jest gotowanie, pieczenie czy duszenie bez dodatku tłuszczu. Również pieczenie na grilu powoduje zmniejszenie ilości tłuszczu.
8. Unikaj cukru i słodyczy.Cukier nie dostarcza żadnych niezbędnych składników odżywczych, jest natomiast źródłem "pustych" kalorii. Produkty dostarczające "pustych" kalorii należy rozumieć jako produkty, nie wzbogacające organizmu w jakiekolwiek składniki odżywcze, a dostarczające jedynie kalorii.Nadmierne spożycie cukrów prostych może w konsekwencji prowadzić do otyłości. Produkty te odrywają także dużą rolę w powstawaniu próchnicy zębów.
9. Ograniczaj spożycie soli.Sód zawarty w soli odgrywa ważną rolę w procesach metabolicznych zachodzących w organizmie. Jednak jego zbyt wysoki poziom w diecie może przyczyniać się do wzrostu ciśnienia tętniczego krwi. Dzienne spożycie soli nie powinno przekraczać 5 - 6g (1 płaska łyżeczka do herbaty). Aktualny poziom spożycia soli w Polsce jest trzykrotnie wyższy od zalecanego. Należy zrezygnować z dosalania potraw, a także ograniczyć dodatek soli w czasie ich przygotowywania.
Warto wiedzieć, iż sól jest dodawana w dużych ilościach podczas przemysłowej produkcji żywności, przy produkcji konserw, wędlin, serów, kiszonek, wędzonek, marynat, a także zup w proszku i niektórych przypraw. Zaleca się zastępowanie tradycyjnej soli, dostępnymi na rynku solami niskosodowymi lub różnego rodzaju mieszankami ziołowymi i przyprawami.
10. Pij wystarczającą ilość wody.Woda dostarczana jest organizmowi w postaci napojów oraz razem ze spożywanymi produktami i potrawami. Organizm nie może magazynować większej ilości wody i niedostateczna podaż płynów szybko może doprowadzić do odwodnienia, dlatego też należy pić często, w umiarkowanych ilościach. Zaleca się, aby wypijać co najmniej 2 l napojów dziennie. Uniwersalnym napojem, za pomocą którego można ugasić pragnienie jest woda. Natomiast należy ograniczać spożycie napojów słodzonych.
11. Nie pij alkoholu.Alkohol jest produktem bardzo kalorycznym, nie zawiera żadnych niezbędnych składników pokarmowych, a u osób z podwyższonym stężeniem triglicerydów sprzyja ich dalszemu wzrostowi. W nadmiarze podnosi także ciśnienie krwi. Należy pamiętać, że częste spożywanie umiarkowanych nawet ilości może prowadzić do uzależnienia. Alkohol należy spożywać z umiarem. Nie powinno się przekraczać 2 drinków dziennie.
Za 1 drinka uważa się kieliszek wódki, lampkę wina (75-100ml) lub szklankę piwa.
Co z tego wynika? Ano to, że 5 pierwszych miejsc to jedne z najbardziej szkodliwych produktów spożywczych!
W największym skrócie:
*lody, batony, cukierki, etc. - zawierają ogrom, nie dużo, lecz OGROM cukru, i/lub sztuczne słodziki. O każdym z nich można by pisać dłuuuuugie elaboraty (i pisze się), lecz mam nadzieję, że nikogo już nie trzeba przekonywać o ich szkodliwości, choć świadomość szkodliwości aspartamu i wszelkich jemu podobnych sztucznych słodzików jest jako mniejsza. *chipsy, chrupki (i nie wymienione tu pączki) to prawdopodobnie najbardziej szkodliwe produkty spożywcze dozwolone do spożycia w wieku poniżej lat 18. Zawierające tzw. szybkie węglowodany przechodzące przez procesy technologicznie w bardzo wysokich temperaturach zawierają olbrzymie ilości wolnych rodników i przyczyniają się powstawania wielu chorób cywilizacyjnych, a w szczególności patologii układu sercowo-naczyniowego, miażdżycy, cukrzycy, itp. *guma do żucia to przede wszystkim słodkie kłamstwo, że chroni zęby przed próchnicą, lecz także spora zawartość aspartamu i jemu podobnych, *napoje gazowane to także wielka zawartość cukru (i/lub sztucznych słodzików) i o ile w przypadku słodyczy większość ma świadomość obecności cukru, o tyle większość kupujących nie zdaje sobie sprawy z dużej ilości cukru w napojach. Tymczasem 1 litr Coca coli zawiera 10 łyżeczek cukru. Podobnie wygląda to we wszystkich innych napojach niezależnie od tego czy są gazowane, czy nie. Soki w kartonach i butelkach, które kupuje prawie połowa młodej populacji, choć są lepszym rozwiązaniem niż, np. napoje typu cola, to też pozostawiają sporo do życzenia. Jeśli przyjrzeć się ich składowi to często mniej niż połowa zawartości to koncentrat soku. Reszta to woda, wypełniacze, konserwanty i oczywiście cukier, lub sztuczne słodziki. *fast foody ("szybkie żarcie" - bary szybkiej obsługi) raczej nie wymaga komentarza i większość ludzi zdaje sobie sprawę ze szkodliwości spożywania niemal w barach szybkiej obsługi wszelkich hamburgerów, hot-dogów, zapiekanek, czy drobiu, który już nie nadaje się do zjedzenia w innej formie ...
Czy twoje dziecko pasuje do tej statystyki, czy też tobie bardziej zależy na ich zdrowiu niż tzw. większości?
Ponad jedna trzecia dorosłych i 17% dzieci jest otyła.
W ostatnich latach wskaźnik otyłości wśród dorosłych wzrósł dwukrotnie, a dla dzieci aż trzykrotnie. Przez ostatnie dekady wskaźniki otyłości dla wszystkich grup społecznych niezależnie od płci, rasy, wieku, zamożności, wykształcenia lub miejsca zamieszkania znacząco wzrosły.
Powodów epidemii otyłości jest wiele i wiążą się one między innymi ze sferą socjalną, ekonomiczną, środowiskową. Nasze społeczeństwo jest określane jako promujące brak aktywności fizycznej oraz niezdrowe jedzenie. Aby poradzić sobie z tym problemem, konieczne jest odniesienie się do niego na wielu poziomach, od społeczności poprzez szkoły, miejsca pracy, po zakłady opieki zdrowotnej.
Polityka i kształtowanie przestrzeni życiowej promującej zdrowy tryb życia jest najskuteczniejszą metodą walki z otyłością.
Moda na napoje energetyzujące opanowała cały świat.
A producenci takich drinków prześcigają się w kontrowersyjnych pomysłach na ich sprzedaż. Producenci „dopalaczy" wabią głównie młodzież.
W Polsce prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie jednego z wielu nowych drinków energetyzujących, który producent nazwał „Cocaine Stimulation". Wytwórca tłumaczy, że nazwa i wygląd puszki to jedynie prowokacja handlowa, a nie promowanie narkomanii.
Przypomnijmy jaka jest różnica między napojem izotonicznym i energetycznym. Najprościej:
Energizery mają za zadanie pobudzać i zwiększać zdolności wysiłkowe poprzez mobilizację rezerw organizmu.
Izotoniki natomiast uzupełniają substancje niezbędne do wytężonej pracy, które są zużywane podczas intensywnej aktywności. Jak działa izotonik?
Napój izotoniczny to taki, w którym stężenie cząsteczek chemicznych jest podobne jak w płynach ustrojowych człowieka. Jego skład stanowi specjalną kompozycję węglowodanów prostych i złożonych, zapewniając ciągłe uzupełnienie energii traconej podczas wysiłku, a zwłaszcza intensywnych ćwiczeń fizycznych. Izotonik zapewnia również utrzymywanie prawidłowego poziomu glukozy we krwi, co skutecznie opóźnia pojawianie się objawów zmęczenia. Większość napojów izotonicznych producenci wzbogacają o dodatkowe składniki mineralne, takie jak: sód, potas, wapń czy magnez. Te substancje regulują gospodarkę wodno-elektrolitową organizmu i pracę mięśni. Uzupełnienie braków tych pierwiastków w organizmie jest konieczne - ponieważ to właśnie ich niedobór powoduje wyczerpanie.
Napój energetyczny warto wypić wtedy, kiedy zależy ci na maksymalnej mobilizacji organizmu do krótkotrwałego wysiłku fizycznego lub umysłowego. Gdy planujesz wysiłek długotrwały, napój energetyczny też będzie dobrym wyborem, pod warunkiem jednak, że dodatkowo, podczas wysiłku, korzystać będziesz również z płynów izotonicznych lub innych sposobów uzupełnienia niezbędnych do tego substancji. Oba napoje uzupełniają się wzajemnie: energizer efektywnie mobilizuje rezerwy organizmu, natomiast izotonik uzupełnia braki.
Główne czynniki aktywne napojów energetycznych to najczęściej kofeina i tauryna. Pierwsza pobudza mózg i uwalnia z tkanki tłuszczowej tłuszcze, które są najwydajniejszym paliwem dla pracujących mięśni. Tauryna przedłuża ten efekt: kieruje do mięśni uwolnione tłuszcze i inne składniki energetyczne, głównie węglowodany. Jednocześnie ochrania mięśnie przed szkodliwymi skutkami wytężonej pracy, co ma ogromne znaczenie dla najważniejszego z mięśni - serca.
Ale uwaga. Coraz popularniejsze jest popijanie na imprezach mieszanek alkoholu i kofeinowych stymulantów z puszek.
Alkohol i napój energetyzujący to podwójne ryzyko. Energetyzujący napój faktycznie zmniejsza odczuwanie bólu głowy i osłabienia, niweluje syndrom suchych ust i lekko poprawia motorykę. Ale w żaden sposób nie zmniejsza negatywnych skutków wypitego razem z nim alkoholu na koordynację i czas reakcji.
Z ogłoszonego raportu z badań uczonych z Wake Forest University wynika, że studenci, którzy pijają drinki przyrządzone z alkoholu i energetyzującego napoju co najmniej dwukrotnie częściej narażają się na wypadki, rany, kontuzje, zatrucia oraz konieczność udzielania im pomocy medycznej niż ich koledzy, którzy w takich mieszankach nie gustują. Także ponad dwa razy częściej prowadzą auto w stanie zatrucia alkoholowego, napastują seksualnie innych lub sami są napastowani.
- Byliśmy zaskoczeni tym, że ryzyko jest tak poważne, a potencjalne konsekwencje wręcz grożą śmiercią osobom, które raczą się drinkami z alkoholem i napojami energetyzującymi - mówi prof. Mary Claire 0'Brien z Wake Forest University w Waszyngtonie.
Po wypiciu energetycznego drinka czujesz się mniej pijany, ale to pozory. Fani takich mieszanek podczas jednej imprezy wypijali więcej (bo przeciętnie 5,8 drinka) od tych pijących alkohol bardziej tradycyjnie (4,5 drinka). W ciągu tygodnia imprezowali dwa razy częściej (średnio 1,4 w stosunku do 0,73). Ich rekordy picia alkoholu podczas jednej imprezy były o 36 proc. wyższe od studentów konsumujących alkohol bez energetyzujących dodatków. Mary Claire O'Brien i jej koledzy przebadali 4 271 studentów z 10 amerykańskich uniwersytetów. 24 proc. z nich przyznało się, że piło drink alkoholowo-energetyzujący w ciągu ostatnich 30 dni.
Z wcześniejszych badań przeprowadzonych w University of Florida wynika, że napoje energetyzujące (choć w mniejszych puszkach) zawierają od 2-4 razy więcej kofeiny niż coca-cola. Dodatkami są tauryna, aminokwas przyspieszający przemianę materii i guarana (działa podobnie do kofeiny, ale dłużej). W puszce napoju energetycznego znajduje się ok. siedmiu łyżeczek cukru. Jest też glukuronolakton przyśpieszający wydalanie produktów przemiany materii i pobudzająca witamina B.
Jeśli chodzi o mieszanie napojów z alkoholem, to tykiety na wielu napojach energetycznych wyraźnie przed tym ostrzegają. Zawarte w tych płynach substancje aktywne sprawiają, że wprawdzie możesz wypić więcej alkoholu i lepiej się bawić w trakcie imprezy, ale później znacznie ciężej to odchorujesz.
O ile izotoników raczej nie można przedawkować, to osoby cierpiące na choroby nerek nie powinny pić ich zbyt dużo. Jeśli chodzi o energizery, to zdecydowanie nie należy przekraczać ilości podawanej przez producentów na etykietach, która jest zgodna z normami dobowego spożycia. Napoje energetyczne zawierają bowiem kofeinę, która co prawda nie powoduje uzależnienia, ale prowadzi do nawyku stosowania. Także cierpiącym na schorzenia sercowo-naczyniowe zaleca się stosowanie energizerów z umiarem. Bardzo młodzi ludzie - dzieci, młodzież szkolna oraz gimnazjalna - nie powinni sięgać w ogóle po tego typu napoje.
Napoje te (nawet bez alkoholu) nie są więc właściwym składnikiem diety dla osoby młodej. Szczególnie że nigdy nie wiadomo, ile takich puszek wypija ona dziennie. W amerykańskich ośrodkach detoksykacji rejestruje się coraz więcej nastolatków trafiających tam z zatruciem kofeinowym. Socjologowie twierdzą, że pociąg młodych do drinków energetycznych jest reakcją na uzależnienie się od kawy ich rodziców. Po prostu w puszkowych napojach z pobudzającymi składnikami znaleźli swoją własną modę. I dlatego większość firm wytwarzających napoje energetyczne na swój cel wybiera właśnie nastolatków, zaś napój „Cocaine Stimulation" - jak wynika z reklam - zawiera dwa razy więcej kofeiny niż inne.
Dużą ostrożność zaleca się kobietom ciężarnym i karmiącym.
Najlepiej, by sportowcy i inne osoby, które chcą stosować omawiane napoje przez dłuższy czas, konsultowały się z lekarzem lub specjalistą od suplementacji.